Test Faceta: Parrot MiniDrone Jumping Sumo

Czy pilotowanie drona-nielota może sprawiać tyle samo frajdy, co kierowanie takim, który lata? Jumping Sumo to dron, który porusza się wyłącznie po ziemi, ale paradoksalnie to właśnie on jest najlepszym narzędziem do szpiegowania i robienia znajomym żartów. Sprawdzaliśmy na sobie i na terenie Krakowa...

Zanim Jumping Sumo trafił do naszej redakcji, byliśmy pełni obaw. Czy śmieszna "kulka" z zamontowanymi po bokach sporymi kółkami, która w dodatku nie lata, w ogóle może być nazywana dronem? Pierwsza "przejażdżka" Jumping Sumo uświadomiła nam jednak, w jak wielkim byliśmy błędzie.

Nie będziemy was dłużej trzymać w niepewności - już dawno nie mieliśmy do dyspozycji tak zmyślnego i ciekawego gadżetu.

Najnowszy produkt firmy Parrot przypomina trochę samochodzik sterowany radiem - z tą różnicą, że wyposażony w kamerę Sumo... potrafi skakać! I to naprawdę wysoko.

Reklama

Tym samym inżynierowie stworzyli nie tylko świetną zabawkę, od której nie odkleją się nawet duzi chłopcy, ale i całkiem sprawne narzędzie szpiegowskie, sterowane przy pomocy tabletu lub smartfona. 

Przygotowanie do akcji

Jumping Sumo wystarczy wyciągnąć z pudełka, wyposażyć w baterię, nacisnąć przycisk power i dron jest gotowy do wykonywania naszych rozkazów. Aby nim sterować musimy mieć jeszcze zainstalowaną darmową aplikację Free Flight 3.0 (iOS, Android, już wkrótce także Windows Phone).

Konfiguracja urządzenia mobilnego z Sumo jest dziecinnie prosta. Wystarczy znaleźć wytwarzaną przez drona sieć Wi-Fi, połączyć się z nią i et voila.

Skaczącą "kulką" kierujemy przy użyciu wychyleń trzymanego w ręce telefonu lub tabletu. Jednocześnie na jego ekranie możemy obserwować obraz z kamery umiejscowionej na "nosie" Jumping Sumo. W przeciwieństwie do latających dronów sterowanie tym naziemnym w oparciu o transmisję na żywo jest bardzo proste.

Gadżet wygląda jak zabawka, ale sam projekt ma pazur. W opakowaniu znajdziemy ponadto naklejki, dzięki którym możemy upodobnić Sumo do robota bądź insekta. Kiedy jego diody udające oczy zaświecą się na czerwono, wygląda on naprawdę groźnie.

Czy wspominaliśmy już o tym, że robot wydaje dźwięki? Jeśli jesteście w posiadaniu kota lub psa, to wiedzcie, że waszemu czworonogowi nie spodoba się nowy kompan do zabawy. Sprawdziliśmy to.

Test w warunkach bojowych

Czas wypuścić Sumo z pokoju i sprawdzić jego możliwości. Maleństwo porusza się dość cicho, z powodzeniem można zakraść się do kogoś od tyłu i... przestraszyć go skokiem lub jedną z zaprogramowanych sztuczek (szybki obrót o 360 stopni, krótki slalom, "fikołek" i kilka innych).

Do tego ważący zaledwie 180 gramów dron jest na tyle mały, że z powodzeniem wjedzie pod większość mebli oraz dotrze do trudno dostępnych zakamarków. Robiąc taką "przejażdżkę" po domu lub mieszkaniu spojrzycie na nie z zupełnie nowej perspektywy.

Wielką zaletą Jumping Sumo jest zasięg. Na otwartej przestrzeni sięga on nawet 50 metrów. W pomieszczeniach zamkniętych jest zdecydowanie mniejszy, ale w zupełności wystarczający. W przeciwieństwie do testowanego przez nas wcześniej drona Rolling Spider, Sumo nie miał żadnych problemów z łącznością, i to nawet w sytuacjach, kiedy sprawdzaliśmy go na firmowych korytarzach, na których aż roi się od najróżniejszych sygnałów Wi-Fi. 

"Kulka" bez nawet najmniejszych ociągnięć reagowała na nasze polecenia. Co najlepsze, naładowana bateria wystarcza na prawie 20 minut zabawy. To jak na drona naprawdę dobry wynik. Dokupując drugi akumulatorek można naprawdę poszaleć...

W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że Sumo przystosowany jest wyłącznie do urbanistycznej przestrzeni, gdzie na drodze nie ma zbyt wielu nierówności. Niestety, przeszkody terenowe o wysokości nawet jednego czy dwóch centymetrów mogą skutecznie unieruchomić Jumping Sumo. Rzecz jasna poradzi sobie z nimi funkcja skoku. Ta sprawdza się tak dobrze, że dronem da się nawet "wyjść" po schodach na górę lub wskoczyć na niższy stół.

Warto zaznaczyć, że to maleństwo dzielnie znosi wszelkie upadki, bliskie spotkania trzeciego stopnia ze ścianami, krzesłami czy krawężnikami. W czasie testów nie mieliśmy litości dla dostarczonego nam egzemplarza, ale nie daliśmy rady go uszkodzić. To naprawdę wytrzymały produkt.

Jak możecie zobaczyć na załączonych fotografiach, bezproblemowo przetrwał nawet pełen niespodzianek spacer po mieście.

Jumping Sumo to urządzenie, które sprawiło nam wiele radości. Nie policzymy, ile wycięliśmy nim numerów naszym kolegom z pracy i ile razy straszyliśmy nim... samych siebie. Za każdym razem śmialiśmy się równie głośno, jednocześnie żałując, że na karku mamy nie kilka, tylko trochę więcej lat...

Co nam się podoba:
- trwałość;
- sztuczki, które potrafi dron;
- dość długi czas pracy na jednej baterii;
- zasięg.

Do poprawy:
- kamera.

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy