Barcelona ma "plecy"?

Niby niedziela, a światowe media poruszające kwestie sportowe wciąż żyją środowym spotkaniem pomiędzy Realem a Barceloną. Katalończycy znacznie przybliżyli się do gry w wielkim finale, po tym jak pokonali zespół Królewskich 2:0 na wyjeździe. Sam mecz był jednak pełen tak wielką ilością kontrowersji, że niektórzy określili go jako globalny spisek przeciwko Realowi.

Niby niedziela, a światowe media poruszające kwestie sportowe wciąż żyją środowym spotkaniem pomiędzy Realem a Barceloną. Katalończycy znacznie przybliżyli się do gry w wielkim finale, po tym jak pokonali zespół Królewskich 2:0 na wyjeździe. Sam mecz był jednak pełen tak wielką ilością kontrowersji, że niektórzy określili go jako globalny spisek przeciwko Realowi.

Niby niedziela, a światowe media poruszające kwestie sportowe wciąż żyją środowym spotkaniem pomiędzy Realem a Barceloną. Katalończycy znacznie przybliżyli się do gry w wielkim finale, po tym jak pokonali zespół "Królewskich" 2:0 na wyjeździe. Sam mecz był jednak pełen tak wielką ilością kontrowersji, że niektórzy określili go jako globalny spisek przeciwko Realowi.

Josep Guardiola doskonale zdaje sobie sprawę, pod jak wielką lupą są jego zawodnicy przed rewanżem na Camp Nou. Media potrafią nad interpretować wiele wypowiedzi, dlatego hiszpański szkoleniowiec zabronił piłkarzom "Blaugrany" na jakiekolwiek wywiady w tej kwestii.

Reklama

Nie zmienia to jednak faktu, że wielu osobom nie podobała się gra Barcelony w Madrycie. Katalończykom zarzucano symulowanie fauli, czego najlepszym przykładem była niesłuszna czerwona kartka dla Pepe, który nawet nie dotknął swojego rywala...

Fani zespołu "Królewskich" idą jednak o krok dalej, twierdząc że pierwszy mecz w ramach półfinału Ligi Mistrzów był swoistym spiskiem przeciwko Realowi. Bo nie dość, że "Los Blancos" zostali osłabieni absencją Pepe (co zresztą ułatwiło Barcelonie zdobycie dwóch bramek), to na dodatek Real będzie musiał spróbować odrobić straty na wrogim terenie bez Jose Mourinho! Portugalczyk będzie zmuszony do oglądania spotkania z poziomu trybun, co ma być karą za komentarze trenera odnośnie pracy niemieckiego arbitra pierwszej konfrontacji obu zespołów. Oczywiście szkoleniowiec może przekazywać asystentowi swoje uwagi telefonicznie, ale wiadomo, że to już nie jest to samo.

Wydawałoby się więc, że Real jest skazany na porażkę i rewanż na Camp Nou będzie tylko formalnością. Na szczęście w piłce nie można być do końca wszystkiego pewnym i "Królewscy" będą mieli jeszcze 90 minut, by odmienić swój los. Czy tak faktycznie będzie - przekonamy się już w najbliższy wtorek!

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy