Call of Duty: Black Ops 3 – recenzja

Call of Duty jest taką marką, której premiery można spodziewać się co roku i tak dzieje się od lat. To czy seria poszła w dobrym kierunku, to już osobna dyskusja. Wybieganie w przyszłość i zaniechanie tematyki II Wojny Światowej oraz innych współczesnych konfliktów, zyskało tylu przeciwników, co sympatyków.

Call of Duty jest taką marką, której premiery można spodziewać się co roku i tak dzieje się od lat. To czy seria poszła w dobrym kierunku, to już osobna dyskusja. Wybieganie w przyszłość i zaniechanie tematyki II Wojny Światowej oraz innych współczesnych konfliktów, zyskało tylu przeciwników, co sympatyków. Co by też nie mówić Call of Duty nie budzi już takich emocji, jak jeszcze kilka lat temu, ale wciąż jest to jedna z najmocniejszych marek na rynku gier, która posiada rzeszę oddanych fanów.

Gra o której dzisiaj piszę to kontynuowana przez studio Treyarch podseria Black Ops i moim zdaniem mówimy tu o najlepszej odsłonie CoDa od kilku lat, która ma szansę nie tylko ukontentować fanów, ale i przyciągnąć sceptyków (szczególnie w kontekście braku bezpośredniego rywala w postaci Battlefielda czy Medal of Honor).

Wszystko co poniżej przeczytacie dotyczy wersji na PS4. Na szczęście ją miałem w rezerwie, bo odpowiednik na PC nie spisał się zupełnie. Wersja PC to pokaz, jak nie powinno robić gier – istne mistrzostwo braku optymalizacji, niedoróbek i rozmaitych wpadek. Łatanie patchami pomaga średnio, ale pozostaje nadzieja, że z czasem sytuacja się ustabilizuje.

Wracając do recenzowanej edycji, chciałbym powiedzieć, że w przypadku PlayStation 4 mamy do czynienia z zupełnie odmienną historią. Gra śmiga bowiem bez większych problemów w 60 kl./s (z drobnymi spadkami, ale te nie wpływają w znaczący sposób na przyjemność z rozgrywki), prezentując przy tym naprawdę zadowalający poziom oprawy graficznej. Niestety biorąc pod uwagę fakt, że w weekend otwarcia aż 91% graczy sięgnęło po konsolową wersję tego tytułu, nie zdziwi mnie jeśli sytuacja będzie się powtarzać i producenci wciąż podchodzić będą do portów PC bez należytej staranności.

Od kilku lat Call of Duty stawia na futurystyczne klimaty i Treyarch postanowiło kontynuować ten trend, idąc nawet dalej niż w ubiegłorocznym Advanced Warfare. W Black Ops III akcja rozgrywa się bowiem w 2065 roku, czyli 40 lat po poprzedniej odsłonie tej podserii. Trzeba przyznać, ze wizja przyszłości zafundowana przez twórców nie wygląda zbyt obiecująco i mamy tu do czynienia z dystopią, w której liczne katastrofy naturalne i działalność człowieka doprowadziły do kataklizmów w wielu rejonach świata. Naszym oczom ukazuje się nowa zimna wojna, a nowocześni żołnierze polegają głównie na biotechnologii z cybernetycznymi ulepszeniami, które dają im nadludzkie umiejętności.

Historia przedstawiona w nowej odsłonie może i nie jest wybitnie porywająca, ale na pewno potrafi zaintrygować i zaskoczyć, a co równie istotne porusza też poważniejsze tematy, w tym natury moralnej, np. jak daleko możemy ingerować w ludzkie ciało, zachowując przy tym człowieczeństwo. Fabuła dobrze spełnia więc swoje zadanie i pomimo typowych amerykańskich uproszczeń, nie mierzi swoją naiwnością, co zdarzało się przy okazji poprzednich części Call of Duty. Poza tym, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony długością kampanii, ponieważ przejście jej na wysokim poziomie trudności (3 z 5) zajęło mi ok. 8-9 godzin, co w przypadku tego gatunku jest bardzo dobrym rezultatem, a dla serii jest to wręcz rekordowy wynik, przynajmniej od pierwszego Modern Warfare. Co więcej, w niewielkim stopniu odbiło się to na dynamice samej kampanii, która cały czas dostarcza nam emocjonalny rollercoster, przeplatając bardzo dynamiczne fragmenty, wypakowane po brzegi charakterystyczną filmowością, spokojniejszymi etapami, gdzie nasze działania mają bardziej taktyczny charakter.

Najważniejszą zaletą wydaje się tu jednak ogromna różnorodność, która objawia się w kilku aspektach. Zacznijmy od tego, że całą kampanię możemy przejść w tradycyjny sposób, czyli samotnie, ale również w kooperacji do 4 graczy. Jest nawet opcja kanapowego podziału ekranu, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by obdarować padem kumpla, który właśnie wpadł do nas wizytą, kiedy to jesteśmy „zajęci” ogrywaniem nowego CoDa.Kooperacja dodaje rozgrywce naprawdę sporo świeżości i sprawia, że zaczynamy bardziej kombinować z różnymi taktykami i umiejętnościami naszych nowoczesnych żołnierzy. Co ciekawe, po raz pierwszy w kampanii będziemy mogli spersonalizować naszą postać wybierając płeć czy twarz z kilku dostępnych wariantów - niewątpliwie jest to miły dodatek, chociaż czysto kosmetyczny.

A jeśli jesteśmy już przy naszym protagoniście, to warto wspomnieć, że przed każdą misją wybierzemy dla niego jedną z 3 specjalizacji w zakresie cybernetycznych ulepszeń, co ma bardzo duży wpływ na styl naszej walki. Wybierać możemy pomiędzy chaosem, który pozwala nam szybko rozprawić się z wrogiem na odległość (np. poprzez wysłanie roju nanorobotów, które skutecznie wystawią wrogów na łatwy odstrzał), ulepszeniami umożliwiającymi nam przejmowanie kontroli nad wrogami i hakowanie robotów (możliwość obsługi wieżyczki strzelniczej za plecami przeciwników pozwoli szybko wyeliminować zagrożenie z ich strony) oraz usprawnieniami idealnie nadającymi się do walki w zwarciu (przyspieszenie, niewidzialność czy potężne ciosy wręcz). Po każdej misji otrzymujemy punkty doświadczenia, dzięki którym odblokowujemy kolejne umiejętności w danym drzewku lub ulepszamy te już wykupione, więc mamy także swoisty element RPG. Nie muszę chyba dodawać, że najwięcej frajdy sprawia umiejętne połączenie różnych stylów podczas współpracy ze znajomymi? Twórcom udało się dobrze zbalansować wykorzystanie tych specjalnych, naprawdę bardzo skutecznych na polu walki umiejętności, z tradycyjnym podejściem do rozgrywki, ponieważ korzystanie ze zdolności wojaków wymaga naładowania stosownego paska, przez co naszą podstawową bronią wciąż pozostaje standardowy arsenał w postaci pistoletów, strzelb i karabinów. Ba, w kampanii wyraźnie ograniczono także nowy system poruszania, który stanowi podstawkę multiplayera - najwyraźniej Treyarch postanowił w ten sposób ukontentować bardziej konserwatywnych graczy, którzy oczekują, że Call of Duty pozostanie tradycyjnym shooterem.

Tu dochodzimy do Shadows of Evil, czyli kolejnej odsłony kooperacyjnego trybu zombie znanego z poprzednich odsłon. Już na wstępie muszę zaznaczyć, że jest to jego najlepsza i najbardziej rozbudowana odsłona, a twórcy zadbali o wszystkie szczegóły, w tym bogate tło fabularne. Akcja rozgrywa się w ciemnych zaułkach Morg City, bohaterowie to czwórka doświadczonych przez życie ludzi – magik, femme fatale (tancerka burleski), gliniarz oraz pięściarz, a całość osadzono w klimacie filmów noir z lat 40. ubiegłego wieku. Activision nie żałowało budżetu na ten bądź co bądź dodatkowy tryb, dlatego też głosu użyczają tu Jeff Goldblum (Park Jurajski, Dzień niepodległości), Heather Graham (Kac Vegas I-III, Californication), Neil McDonough (Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie, Kompania braci), Ron Perlman (Synowie Anarchii, Hellboy) i Robert Picardo (Star Trek: Voyager, Gwiezdne wrota).

Jeśli zaś chodzi o rozgrywkę, to ta opiera się na dobrze sprawdzonej formule, czyli odpieraniu kolejnych fal nieumartych, zbieraniu kasy i odbudowywaniu umocnień, które pozwolą nam dłużej przetrwać. Nowy system doświadczenia i perków sprawia jednak, że przed rozpoczęciem zmagań możemy personalizować nasze wyposażenie. Ciekawą nowością jest także możliwość chwilowej zamiany w bestię, która sieje prawdziwe spustoszenie w szeregach zombie - trzeba jednak brać pod uwagę krótki czas trwania przemiany i umiejętnie z niej korzystać w sytuacjach największego zagrożenia. Podsumowując, zabawa jest naprawdę przednia, szczególnie w towarzystwie zgranej ekipy.

Tak czy inaczej, dla większości fanów najważniejszym elementem jest i tak tryb multiplayer, który w tym roku doczekał się solidnego odświeżenia. Jedną z dwóch najważniejszych nowości jest tu niewątpliwie system płynnego poruszania się, którego zalążki otrzymaliśmy już w Advanced Warfare. Tym razem daje on nam jednak zdecydowanie większe możliwości i precyzję ruchów, przez co bliżej mu do rozgrywki oferowanej przez Titanfall. Odrzutowy plecak, który posiada każdy z graczy w zmaganiach sieciowych, pozwala teraz nie tylko na podwójny skok czy wślizgi, ale i bieganie po ścianach czy zaskakiwanie przeciwnika nagłym wyskakiwaniem ze z wody (co okazuje się bardzo skuteczną taktyką). Całość opiera się więc na umiejętnym wykorzystaniu jego zasobów (zużywamy specjalny wskaźnik), co zmusza nas do jeszcze większego antycypowania kolejnych ruchów, ograniczając radosne, a przy tym bezmyślne skakanie. Warto bowiem w razie potrzeby skorygować szybowanie w powietrzu czy odpalić plecak przed samym upadkiem z wysokości, co może uratować nam skórę. Co równie istotne, czy ścigamy przeciwnika biegnąc po ścianie, czy też ratujemy się ucieczką z gorącego miejsca dalekim skokiem, zawsze mamy kontrolę nad naszą bronią, co sprawia, że rozgrywka jest jeszcze bardziej dynamiczna i oparta na zręczności oraz szybkim spuście. Tym samym czeka nas trochę nie zawsze kontrolowanego, ale jakże widowiskowego chaosu, który jest już charakterystyczny dla serii (dla fanów stanowi walor, a przeciwników skutecznie odstrasza od zabawy), więc osoby lubujące się w bardziej taktycznym charakterze rozgrywki nie mają tu czego szukać. Dodatkowo, w razie potrzeby, możemy potrenować nasze umiejętności szybkiego poruszania się w trybie Freerun, gdzie przygotowano dla nas specjalne trasy testujące naszą sprawność.

Drugą istotną nowością trybu multi jest wprowadzenie specjalistów - gracze mogą wybierać spośród 9 elitarnych żołnierzy (5 dostępnych na starcie dla wszystkich, 4 kolejnych odblokowujemy wraz z postępami w grze), z których każdy ma inny wygląd, charakter i głos, ale co najważniejsze posiada unikalną zdolność oraz broń. Żeby jednak nie było zbyt łatwo, przed meczem zmuszeni jesteśmy wybrać jedną z nich (umiejętność lub broń), dla przykładu elitarny łucznik The Outrider ma do dyspozycji bloczkowy łuk strzelający wybuchowymi strzałami lub też niezwykle użyteczną zdolność pozwalającą widzieć wrogów przez ściany. Takie rozwiązanie sprawia, że nawet jeśli nie jesteśmy najsprawniejsi w sadzeniu kolejnych fragów, możemy znaleźć dla siebie rolę przydatną drużynie, np. przyspieszenie ruchów może okazać się bezcenne w trybie CTF.

A skoro przy trybach jesteśmy, to oprócz powrotu takich klasyków, jak Domination czy zeszłorocznej nowości w postaci Uplink, otrzymaliśmy także zupełnie świeży Safeguard. Polega on na ochronie przez jedną drużynę robota, który porusza się po wyznaczonej trasie, a zadaniem drugiej jest oczywiście jego zniszczenie - jako że droga jest powszechnie znana, całość sprowadza się do wybrania odpowiedniego miejsca ataku oraz czystej wymiany ognia. Nowe mapy także nie zawodzą i przygotowane zostały przede wszystkim w taki sposób, by w jak największym stopniu wykorzystać nowy systemu poruszania (rozbudowano je wertykalnie). Powrócił również znany i lubiany system Pick-10, a multiplayer tradycyjnie już nagradza wytrwałych graczy ogromną ofertą odblokowywanych perków, broni i sprzętu, które pozwalają nam spersonalizować styl rozgrywki.

Tryb sieciowy w tegorocznym Call of Duty jest więc niewątpliwie krokiem w dobrym kierunku i jego fani powinni przywitać wszystkie zmiany z otwartymi ramionami. Szczególnie że tym razem nie ograniczyły się one jedynie do pudrowania czy drobnych nowości, a przy okazji udało się zachować charakterystyczny styl, z którego seria słynie od dawien dawna.

Najbardziej przewidywalnym elementem nowego CoDa jest chyba jego oprawa graficzna, która prezentuje się solidnie, wygrywając z poprzednikiem w takich aspektach, jak modele postaci czy oświetlenie, ale … Wysłużony silnik wciąż zmaga się ze swoimi ograniczeniami, dlatego też fizyka obiektów mocno kuleje (a w wielu miejscach praktycznie nie istnieje), podobnie jak animacje postaci, a możemy też zapomnieć o jakiejkolwiek nieskryptowanej destrukcji otoczenia, co jest jeszcze bardziej bolesne w kontekście problemów pecetowej wersji. Z drugiej zaś strony design poszczególnych miejscówek naprawdę robi duże wrażenie, co sprawia, że szybko potrafimy zapomnieć o tych mankamentach. Udźwiękowienie zrealizowano natomiast bardzo profesjonalnie, zarówno pod względem dubbingu, jak i samej muzyki.

Podsumowując – nie będę ukrywał, że Black Ops III wywarło na mnie pozytywne wrażenie, co wynika głównie z faktu, że twórcy wypełnili je po brzegu bardzo dobrze zrealizowaną zawartością, która w tym wypadku przełożyła się także na wysoką jakość. Otrzymujemy bowiem satysfakcjonującą kampanię w typowym dla serii stylu, niezwykle rozbudowany i wciągający tryb kooperacyjny zombie oraz wciąż bardzo miodne, a za sprawą wprowadzonych zmian także odświeżone, zmagania w multiplayerze. A jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę, że ten rok nie rozpieszczał nas wybitnie pod względem FPSów, to fani dynamicznych strzelanek powinni spróbować zaspokoić swój apetyt konsumując nowy danie od Treyarch. Na koniec ważna uwaga – poniższa ocena tyczy się wersji na konsolę PlayStation 4, ponieważ jak zaznaczyłem na wstępie gra na PC okazała się w moim przypadku praktycznie niegrywalna.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas