Japonia 5 lat po katastrofalnym tsunami

11 marca minie 5 lat po najpotężniejszym trzęsieniu ziemi jakie nawiedziło Japonię w spisanej historii. Tsunami, które było jego następstwem, zabiło ponad 20 tysięcy ludzi i na zawsze zmieniło linię brzegową kraju, pozostawiając po sobie miasta duchów...

11 marca minie 5 lat po najpotężniejszym trzęsieniu ziemi jakie nawiedziło Japonię w spisanej historii. Tsunami, które było jego następstwem, zabiło ponad 20 tysięcy ludzi i na zawsze zmieniło linię brzegową kraju, pozostawiając po sobie miasta duchów...

11 marca 2011 roku, godzina 14:46, miliony Japończyków zaczynają opuszczać szkoły i biura i zmierzają do swych domów. Nagle ziemia zaczyna się trząść. Mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni do wstrząsów są przyzwyczajeni, ponieważ zdarzają się one regularnie, ale prawie zawsze są słabe i nie powodują szkód.

Tym razem jednak jest inaczej. Kołyszą się drapacze chmur, wybuchają pożary, prąd przestaje płynąć do domów i zakładów pracy, nie można się nigdzie dodzwonić. Trzęsienie jest nie tylko niezwykle silne, lecz również trwa rekordowo długo, bo aż 6 minut.

Reklama

Zniszczenia po uderzeniu tsunami w Japonię.

Chwilę później żywioł znajduje się na czołówkach wszystkich serwisów informacyjnych. Rozpoczyna się ewakuacja mieszkańców z części wschodniego wybrzeża Japonii. Nikt jednak nie spodziewa się, że fale, które w ciągu kilkunastu minut dotrą do wybrzeży nie będą miały 10 centymetrów, lecz nawet 40 metrów i wedrą się na kilka kilometrów w głąb lądu, zatapiając i porywając wszystko, co stanie im na drodze.

Ci, którzy nie znaleźli się w porę dostatecznie wysoko, utonęli. W ciągu godziny było już po wszystkim. Morze cofnęło się odsłaniając ogrom zniszczeń. Zginęło ponad 18 tysięcy ludzi, ale do tej pory nie udało się odnaleźć ciał 2561 osób.

Dzisiaj wiemy, że Japonię nawiedziło trzęsienie ziemi o sile M9.0, które uważane jest za największe w spisanej historii tego kraju, jak i jedno z najpotężniejszych w skali całego świata od kiedy tylko prowadzi się pomiary sejsmologiczne.

Krajobraz nie do poznania

Po 5 latach od dramatu, nazywanym największym od czasu Drugiej Wojny Światowej, mieszkańcy wschodnich wybrzeży wciąż się nie otrząsnęli. Tysiące miast i miasteczek jest wyludnionych z powodu zniszczeń po tsunami, albo skażenia po wybuchach w elektrowni atomowej w Fukushimie.

Radioaktywna chmura nad elektrownią atomową w Fukushimie w marcu 2011 roku. Fot. AP.

Tysiące ludzi zostało przymusowo przesiedlonych w głąb kraju, ale do dziś nie może znaleźć dla siebie miejsca, z dala od swojego domu, od swoich korzeni. Trauma pozostała i już nigdy nie przeminie. Ci, którym pozwolono wrócić, muszą się zmierzyć z odbudową swoich domów i poukładać sobie życie na nowo.

Władze prefektury Fukushima uporały się już z zebraniem skażonego gruntu, który został umieszczony w milionach czarnych worków. Jest ich tak dużo, że stworzyły one dosłownie autostradę, która widoczna jest nawet z satelity.

Powracający nie mogą nadziwić się, jak bardzo zmienił się krajobraz miejsc, w których spędzili dużą część swojego życia. Na powyższym wideo możecie zobaczyć w akcji pochłaniającą wszystko Matkę Naturę. Trzeba przyznać, że widoki są rodem z filmu katastroficznego.

Ci, którzy zechcą osiedlić się na pustkowiach pozbawionych drzew, mogą liczyć na ochronę przed kolejnym tsunami. Powstaje bowiem gigantyczny falochron, który będzie miał ponad 400 kilometrów długości i 13 metrów wysokości, a jego budowa pochłonie 7 miliardów dolarów.

Fragment wznoszonego muru w miejscowości Rikuzentakata w prefekturze Iwate. Fot. AP.

Zakrojona na szeroką skalę inwestycja japońskich władz budzi sporo kontrowersji wśród mieszkańców terenów, na których miałaby powstać. Uważają oni, że szary beton odetnie ich od życiodajnego oceanu, który pełni ogromną rolę w życiu mieszkańców wybrzeża, a szczególnie dużego grona rybaków.

Oprócz betonowego muru, który miałby wzmocnić ten już istniejący, o wysokości 7 metrów, władze rozważają również posadzenie na wybrzeżu tysięcy drzew. W ten sposób rozwiązano by problem okrutnego odcięcia mieszkańców od przyrody, a także oszpecenia pięknej linii brzegowej.

Japonia przesunęła się o 6 metrów

Japońscy naukowcy poinformowali, że na skutek gigantycznego trzęsienia ziemi, które nawiedziło ich kraj w marcu 2011 roku, doszło do przesunięcia się fragmentów wschodniego wybrzeża Japonii średnio o 5 metrów na wschód w kierunku Oceanu Spokojnego.

Zniszczenia po uderzeniu tsunami w Japonię.

Do największego przemieszczenia ziemia doszło w najbardziej zniszczonych przez tsunami prefekturach Iwate i Miyagi, nawet o 6,4 metra. Co więcej, region nadal przesuwa się na wschód w średnim tempie 10 cm rocznie, co niepokoi naukowców i wróży kolejne potężne trzęsienia.

Jak wynika z ostatniej publikacji naukowców z Uniwersytetu Tohoku, aktywność sejsmiczna w rejonie Zatoki Tokijskiej jest od 2 do nawet 5 razy większa niż na krótko przed trzęsieniem ziemi z 2011 roku. Rośnie nie tylko aktywność sejsmiczna, lecz także wulkaniczna. W ciągu 5 lat wybuchło aż 13 wulkanów spośród wszystkich 110. To najwięcej od lat.

Co to jest tsunami?

Tsunami to bardzo długie fale morskie wywołane podwodnymi trzęsieniami ziemi, wybuchami podwodnych wulkanów lub uderzeniem meteorytu. Fale te rozchodzą się promieniście od epicentrum wstrząsu z dużą prędkością osiągającą od 50 do nawet 1000 kilometrów na godzinę.

Wysokość tsunami na otwartym oceanie sięga od 0,1 do nawet 5 metrów a w pobliżu lądu wzrasta do wysokości od 10 do 50 metrów i wyżej, powodując katastrofalne zniszczenia.

Największe w historii tsunami zanotowano w Lituya Bay na Alasce. Fala ta miała wysokość do aż 524 metrów. 9 czerwca 1958 roku w pobliżu wybrzeży Alaski wystąpiło bardzo silne trzęsienie.

Spowodowało ono odklejenie się od podłoża mas zwietrzeliny skalnej i jej gwałtowne ześlizgnięcie się po bardzo stromym stoku do wód głębokiego na około 130 metrów fiordu. Spowodowało to "wypchnięcie" mas wody we wszystkich kierunkach, najsilniejsze na przeciwległy stok fiordu, gdzie zasięg pionowy fali był najwyższy.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy