Ronaldinho odżył we Flamengo

Po jednym z najbardziej zaskakujących transferów tej zimy, kiedy to Ronaldinho odszedł z włoskiego Milanu i powrócił do swojej ojczyzny, większość ekspertów uważała krok Brazylijczyka, za przejaw chęci niedługiego zakończenia swojej ciekawej kariery. Tymczasem Ronaldinho udowadnia, że nie pojechał do Flamengo tylko po to, by wygrzewać się na plaży.

Po jednym z najbardziej zaskakujących transferów tej zimy, kiedy to Ronaldinho odszedł z włoskiego Milanu i powrócił do swojej ojczyzny, większość ekspertów uważała krok Brazylijczyka, za przejaw chęci niedługiego zakończenia swojej ciekawej kariery. Tymczasem Ronaldinho udowadnia, że nie pojechał do Flamengo tylko po to, by wygrzewać się na plaży.

Po jednym z najbardziej zaskakujących transferów tej zimy, kiedy to Ronaldinho odszedł z włoskiego Milanu i powrócił do swojej ojczyzny, większość ekspertów uważała krok Brazylijczyka, za przejaw chęci niedługiego zakończenia swojej ciekawej kariery. Tymczasem Ronaldinho udowadnia, że nie pojechał do Flamengo tylko po to, by wygrzewać się na plaży.

W dotychczasowych siedmiu spotkaniach w lidze brazylijskiej były zawodnik takich klubów jak FC Barcelona, czy AC Milan, zdążył zdobyć już cztery bramki, dorzucając do tego jeszcze jedną w Pucharze Brazylii. Urodzony w Porto Alegre piłkarz znowu zaczyna czarować niesygnalizowanymi podaniami oraz nienaganną techniką i kontrolą nad piłką. Znowu zdarzają się momenty, gdzie możemy zobaczyć tego "starego", dobrego Ronaldinho, który w swoich najlepszych latach mijał rywali, niczym pachołki na treningu. Niezbitym dowodem tej teorii jest chociażby jego chwilowy błysk w ostatnim spotkaniu przeciwko Fluminese:

Reklama

Czy dobra dyspozycja może oznaczać, że już w najbliższym okienku transferowym Brazylijczyk powróci do szeregu któregoś z wielkich klubów w Europie? Pożyjemy, zobaczymy...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy