Znudzony bieganiem? Idź pobiegać!

Czy czuliście się kiedyś zmęczeni bieganiem czysto treningowym? Czy nie macie czasem ochoty porzucić daleko w kąt konkretny plan biegowy i zapomnieć o wszystkich tych niuansach dotyczących tętna, czasu, prędkości i budowy właściwej kondycji pod właściwe zawody? A może jesteście wręcz znudzeni schematami, zasadami i koniecznością osiągania coraz lepszych rezultatów. Jeśli rozumiecie o czym mowa, chyba już czas powiedzieć sobie DOŚĆ i odpocząć od presji. Najlepiej przy pomocy... biegu:)!

Czy czuliście się kiedyś zmęczeni bieganiem czysto treningowym? Czy nie macie czasem ochoty porzucić daleko w kąt konkretny plan biegowy i zapomnieć o wszystkich tych niuansach dotyczących tętna, czasu, prędkości i budowy właściwej kondycji pod właściwe zawody? A może jesteście wręcz znudzeni schematami, zasadami i koniecznością osiągania coraz lepszych rezultatów. Jeśli rozumiecie o czym mowa, chyba już czas powiedzieć sobie DOŚĆ i odpocząć od presji. Najlepiej przy pomocy... biegu:)!

„Bieg Bez Planu" to świetna metoda by znów poczuć się lepiej i pokochać bieganie na nowo. Jest stara i sprawdzona, choć przez wielu zapomniana i wyparta przez nadmierną ambicję. Wielu z nas zaczynało od takiego niezobowiązującego pobiegania to tu i tam. Niestety w miarę upływu czas, rosnącego apetytu na osobiste sukcesy i wobec nieoficjalnej rywalizacji z samym sobą lub znajomymi, zapomnieliśmy o tak fantastycznej formie ruchu - formie, tak bardzo potrzebnej, w celu regeneracji ciała i umysłu, zmęczonego wykonywaniem mega profesjonalnych i zawodowych zakresów treningowych, przygotowanych przez super specjalistów. Czysty bieg, bez planu, bez pośpiechu, bez ciśnienia i rywalizacji - oto czego tak wielu z nas po prostu potrzeba, by znów poczuć radość z biegania. By znów poczuć się prawdziwym, być może wręcz urodzonym biegaczem.

O „Biegu Bez Planu" zrobiło się na zachodzie nieco głośniej dzięki Wiliam'owi Pennington'owi, byłemu dziennikarzowi i pisarzowi sportowemu. W prawdzie nie odkrył niczego nadzwyczajnego, jednak przypomniał wielu biegaczom, jak łatwo zatracili się w coraz bardziej technicznym podchodzeniu do zwykłej, naturalnej i pięknej czynności jaką jest bieg. William twierdzi, że udając się na trening 3 lub 4 razy w tygodniu stajemy się niewolnikami planu. Biegamy by zwiększyć prędkość i wyśrubować swoje życiówki. Odnotowujemy treningi w dzienniczkach, wypisując wszystkie zastosowane techniki treningowe i analizujemy wszystkie nasze słabości i mocne strony. Jeśli nie pobiegniemy danego odcinka w danym tempie przy założeniu danej liczby km tygodniowo oraz nie uwzględniając danego środka treningowego w danym dniu z utrzymaniem danego tętna na kilometr czujemy się CIEŃCY! Nabijamy więc kilometry, pochłaniamy setki porad specjalistów od żywienia i biegania. Wszystko po to by osiągać jeszcze lepsze rezultaty na mecie. Posługujemy się wieloma skrótami, skomplikowanie brzmiącymi, niemal matematycznymi opisami zwykłego biegu (np. OWB, BC, WB2, VO2max, HRmax). I wszystko niby w porządku, ale choć zabrzmi to kontrowersyjnie, tak.. pomału fiksujemy i stajemy się nudni i przewidywalni. Bo gdzie w tym wszystkim czyste pozytywne emocje? Duch i prostota formy? Czasem warto się zapomnieć!

Oto więc propozycja dla zmęczonych i z lekka już zniechęconych biegową rutyną - zostawcie zegarek w domu, nie liczcie tętna i nie planujcie konkretnych dni na bieganie. Wyjdziecie z domu kiedy chcecie, pobiegnijcie gdzie Wam wygodniej, przyśpieszajcie, zwalniajcie, skręcajcie w nieznane ścieżki, nie czujcie jakiejkolwiek presji. Nie Biegajcie pod zawody, nie biegajcie pod schematy. Pobiegnijcie dla zabawy, przygody, czystej przyjemności. Zapomnijcie o metodach i sposobach. „Bieganie Bez Planu" to nie pojedynczy dzień bez treningu, czy spokojniejszy tydzień - to prawdziwe wyzbycie się wszelkich schematów i planów na dłuższy okres czasu. To odświeżenie organizmu, istny detox dla potrzebujących. I choć paradoksalnie w języku angielskim również i takie bieganie częściowo ujarzmiono nadając mu skrót NAR (No Agenda Run, czyli z naszego wychodzi BBP), to owe bieganie można z lekka przyrównać do małego buntu. Nic Was nie ogranicza. Po prostu poczujcie się w ruchu, poczujcie się naturalnie, zostawicie wszystkie treningowe zmartwienia za sobą. Choć brzmi to prosto, dla wielu może okazać się to zbyt trudne. Choć brzmi to banalnie, dla wielu może przynieść więcej regeneracji niż skrupulatnie zaplanowane w treningowych planach odnowy biologiczne w saunie czy masaże. Poczujcie się swobodnie i przypomnijcie sobie jak wiele radości może sprawić Wam zwykłe bycie w ruchu - niezależnie czy będzie trwać 30 minut czy 3 godziny, czy pobiegacie przełaje po lesie czy pomiędzy osiedlowymi podwórkami. Wreszcie, czy to pognacie dziko, niczym wiatr, czy potruchtacie leniwie pomachując sąsiadom na dzień dobry. A może zmiksujecie wszystko naraz? To takie bez znaczenia - po prostu biegnijcie:) Na zdrowie!

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas