Bitwa o Nasielsk. Piłsudski zabronił o niej mówić

Zdaniem profesora Lecha Wyszczelskiego to wcale nie pod Ossowem czy Radzyminem powstrzymano w połowie sierpnia 1920 roku pochód prącej na zachód Armii Czerwonej. Decydujące znaczenie miały dzisiaj zupełnie zapomniane walki o Nasielsk. Dlaczego tak rzadko wspomina się o tym starciu?

Rok 1920. Marszałek Józef Piłsudski odbiera defiladę oddziału piechoty. O bitwie pod Nasielskiem nie chciał wspominać
Rok 1920. Marszałek Józef Piłsudski odbiera defiladę oddziału piechoty. O bitwie pod Nasielskiem nie chciał wspominaćNarodowe Archiwum Cyfrowe

Bitwa o położony na północ od rzeki Wkry Nasielsk rozegrała się w dniach 15 i 16 sierpnia 1920 roku. W rejonie miasta czoła nacierającym bolszewikom stawiły jednostki dopiero co sformowanej 5. Armii generała Władysława Sikorskiego. Były to: 17 Dywizja Piechoty, Dywizja Ochotnicza, jeden z pułków Syberyjskiej Brygady Piechoty oraz część 9 Dywizji Piechoty.

Kluczowe zwycięstwo

Polskim żołnierzom przyszło się zmierzyć ze znacznie liczniejszym przeciwnikiem, którego przewaga wynosiła około półtora do jednego. Bolszewicy, zgodnie z rozkazem Michaiła Tuchaczewskiego z 10 sierpnia 1920 roku, zamierzali okrążyć Warszawę i po przekroczeniu Wisły ruszyć dalej na zachód. Przeciwko jednostkom 5. Armii rzucili do ataku większość 3. Armii Władimira Łazarewicza oraz trzy dywizje z 15. Armii Awgusta Korka.

Krasnoarmiejcy spodziewali się kolejnego łatwego zwycięstwa. Tym razem jednak Polacy stawili zacięty opór, zdając sobie sprawę, że nie ma już gdzie się wycofywać.

Trwające dwa dni krwawe boje zakończyły się zajęciem popołudniu 16 sierpnia Nasielska. Dokonał tego 69 pułk piechoty pod dowództwem generała Aleksandra Osińskiego. Jak podkreśla w wydanej właśnie książce "Nasielsk 1920" profesor Lech Wyszczelski:

"Ostatecznie to nie odzyskanie przez Polaków dopiero w trzeciej próbie Radzymina czy niewielkie epizody bitewne pod Leśniakowizną i Ossowem, czyli w pasie obrony polskiej 1. Armii, broniącej przedmościa warszawskiego - jak uporczywie stara się to przedstawiać historiografia polska, a przede wszystkim media - lecz zahamowanie parcia dużej części wojsk Frontu Zachodniego ku przeprawom na Wiśle przez zwycięstwo odniesione w bitwie o Nasielsk było kluczowe w pierwszej fazie bitwy prowadzonej w pobliżu Warszawy".

Bitwa pod Bobrownikami. Bronili się do ostatniej kuli

Bitwa pod Bobrownikami była jedynie niewielkim epizodem zmagań pod Warszawą, jednak jej zaciętość i przebieg każą mieć w pamięci bohaterstwo marynarzy, którzy do ostatka bronili brzegów Wisły.

W miejsce potyczki podszedł „Lubecki”. Radzieckie siły na brzegu były coraz większe. Parowiec został ostrzelany ogniem artylerii. Zmuszony do zygzakowania wpadł na mieliznę. Po chwili na łodziach podeszli do berlinek Kozacy, grabiąc znajdujące się na nich towary, szczęśliwie dla załogi całkowicie ignorując holownik. Polskie statki jeden po drugim, mimo ostrzeżeń, wpływały wprost w paszczę lwa. Tuż po „Lubeckim” do Bobrownik podszedł „Neptun”. Na zdjęciu: Załoga na pokładzie statku uzbrojonego "Stefan Batory"
Wracając z Torunia do Modlina „Moniuszko” dopędził okolicy Łachy Ciechocińskiej „Lubeckiego”, który szedł, mając na holu dwie berlinki wyładowane żywnością. Idąc nieznacznie szybciej, wyprzedził go w okolicach Nieszawy i mimo ostrzeżeń dozorcy nurtu, a później posterunków obserwacyjnych, że bolszewicy zajęli już Bobrowniki, ppor. mar. Pieszkański, dowodzący "Moniuszką", zdecydował się zaatakować przeważające siły wroga pod Rybitwami Małymi. Najpierw ostrzelał oddziały 10. Dywizji Kawalerii przygotowujące się do przeprawy, a następnie wdał się w pojedynek ogniowy ze spieszonymi kawalerzystami ukrytymi w zamku bobrownickim. Był to dobry pomysł, ponieważ, jak można przeczytać w „Zarysie historii wojennej Flotyll Rzecznych”: „(…) mury zamku chroniły nieprzyjaciela od kul, natomiast statek znajdował się na zupełnie otwartej rzece, które w tem miejscu nie przekraczała 400 metrów szerokości. Zaraz na początku boju został trafiony cywilny kapitan statku – Antoni Miszer, a będąc rannym w głowę i nogi, przechylił się, spadł z mostku do wody i utonął. Podporucznik ujął ster i sam prowadził statek dalej, kierując jednocześnie ogniem. Wkrótce zostaje ranny palacz cywilny i dwóch marynarzy”. Na zdjęciu: Monitor "Warszawa", dla którego "Moniuszko" transportował zaopatrzenie
Na szczęście dla obrońców kawalerzyści nie zdążyli użyć ich do przeprawy na lewy brzeg. Zapobiegł temu ppor. mar. Stefan Jacynicz, dowódca "Neptuna", który powiadomiony o wydarzeniach pod Bobrownikami dobił do brzegu w Nieszawie, skąd zarekwirowanym samochodem przewieziono 2 ciężkie karabiny maszynowe i ostrzelano przeprawiających się komunistów. W czasie kilkugodzinnej wymiany ognia przybyły posiłki, zwalniając marynarzy ppor. mar. Jacynicza, którzy mogli wrócić na okręt. Niestety w wyniku pogłosek, jakoby żołnierze 10. Dywizji Kawalerii przeprawili się na polski brzeg Wisły dowódca rozkazał zatopić "Neptuna" i wraz z załogą wycofał się na południe, gdzie mieli podjąć dalszą walkę. Na zdjęciu: Polscy marynarze na pokładzie statku uzbrojonego
Mimo coraz częstszych kontaktów z jazdą przeciwnika polscy sztabowcy nadal nie do końca zdawali sobie sprawy, jak wygląda sytuacja między Toruniem a Płockiem. Dopiero, kiedy przeciwnik pojawił się na północy i południu jednocześnie, dowódcy zrozumieli grozę sytuacji. Na zdjęciu: Statek szpitalny "Łokietek" po bitwie na linii Wisły
10 sierpnia 1920 roku linia frontu zatrzymała się na drodze Przasnysz–Wyszków– Siedlec. Tego dnia Tuchaczewski wydał dyrektywę wzywającą do opanowania Warszawy. Pragnął on powtórzyć manewr Paskiewicza z 1831 roku i sforsować Wisłę na północ od miasta, odcinając tym samym dostawy zaopatrzenia z Gdańska, a następnie uderzyć na Warszawę od północy i zachodu. Po zdobyciu przez radzieckie wojska Mławy trójkąt pomiędzy górną Wkrą, Drwęcą oraz Dolną Wisłą w zasadzie pozostawał bezbronny. Między Toruniem a Nieszawą i w okolicach znajdował się zaledwie batalion zapasowy 6 pułku piechoty legionów, po dwie kompanie z 37 i 10 pp, Tatarski Pułk Ułanów, dwa statki uzbrojone: „Moniuszko”, „Neptun”, a także cywilny holownik „Lubecki”. Na zdjęciu: Załoga na pokładzie statku uzbrojonego "Stefan Batory"
Okręt poniósł duże straty w ludziach a poszatkowany kulami kadłub zaczął przeciekać. Podporucznik Pieszkański zdecydował się osadzić „Moniuszkę” na lewym brzegu, a barki puścić z nurtem. Statek wbił się w piaszczystą łachę. Chwilę później dowódca rozkazał opuścić okręt. Sam złapał skrzynkę amunicyjną i zszedł na brzeg. Wraz z plut. mar. Lipeckim i mar. Kalinowskim ustawili ckm na stanowisku. Jak pisał Żurowski w „Zarysie…”: tu w dalszym ciągu, mając rannych marynarzy Aleksandra Jenczelewskiego pięciokrotnie i marynarza Wojciecha Pyszczyńskiego dwukrotnie, prowadził walkę aż do ostatniego naboju. Na zdjęciu: Motorówka uzbrojona "15" i statek uzbrojony "Wyspiański" w sierpniu 1920 roku
Kalinowski, ostrzeliwując przeciwnika z brzegu, trzy razy wracał na pokład okrętu po amunicję. Dopiero kategoryczny rozkaz Pieszkańskiego powstrzymał go przed kolejnymi wyprawami. Kiedy udało mu się poskromić Kalinowskiego, „(…) rozkazał pozostałym marynarzom, aby natychmiast zawiadomili oddziały polskie, stojące w pobliżu o przeprawianiu nieprzyjaciela na lewy brzeg Wisły, sam zaś pozostał, by dopomóc, ukrytej za kadłubem pannie Drozdowskiej, by się schroniła w krzakach, zostawiając go, gdyż Rosjanie zaczęli już przeprawiać się na łódkach do statku. Po kilku minutach byli już na lewym brzegu. Widząc zbliżających się wrogów, ppor. Pieszkański jeszcze raz wystrzelił z karabinu, ale natychmiast został zabity strzałami, a następnie pokłuty bagnetami. Obok swojego dowódcy zginęli także Lipecki i Kalinowski. Kozacy ruszyli na poszukiwanie pozostałych rozbitków. Niebawem „znaleźli też podchorążego Widawskiego, kryjącego się w pobliskim rowie. Nie mający broni podchorąży Widawski został wzięty do niewoli”. Na zdjęciu: ORP "Wawel" na Wiśle w sierpniu 1920 roku

______________________________________________________ Przeczytaj również o gwałtach czerwonoarmistów na Polkach w 1920 roku. "Małe dziewczynki, stare kobiety, wszystkie nas, wszystkie męczyli"

Dlaczego bitwa pod Nasielskiem została wykreślone z historii?materiał partnera

Zapomnieć o dokonaniach Sikorskiego

Jeśli bitwa o Nasielsk były tak ważna, to dlaczego nie ma nawet własnego miejsca na Grobie Nieznanego Żołnierza? I dlaczego nie jest wspominana w podręcznikach?

Zdaniem profesora Wyszczelskiego starcie wygumkowano z uwagi na ciągnący się już od czasów I wojny światowej i niezwykle zażarty spór personalny między Władysławem Sikorskim a Józefem Piłsudskim. W jego efekcie:

"Obóz skupiony wokół Marszałka, zarówno za jego życia, jak i po śmierci, starał się nie pokazywać sukcesów, jakie zanotował związek operacyjny Sikorskiego i personalnie jego dowódca".

Już w okresie międzywojennym właściwie nie pisało się o bitwie o Nasielsk i tak pozostało do dzisiaj. Ale to nie jedyna przyczyna marginalizowania walk w tym rejonie. Kolejny powód przytaczany przez profesora w Nasielsku 1920:

"(...) wiąże się z wylansowaniem przez polski kler katolicki, przy wsparciu prawicy z Narodowej Demokracji, mitu "cudu nad Wisłą". "Cudu", którego nie było nie tylko nad Wisłą, do rzeki tej bowiem najpierw pod Włocławkiem, a następnie Płockiem, przejściowo dotarł jedynie 3. Korpus Konny (KK), nie przekraczając jej, ale przede wszystkim podczas obrony Warszawy przed czerwonoarmistami".

Dlaczego Radzymin a nie Nasielsk?

Właśnie dlatego jako datę przełomu w walce z bolszewikami usilnie podawano 15 sierpnia, kiedy obchodzone jest święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, a Wojsko Polskie odzyskało Radzymin. Jak podkreśla w swojej książce historyk:

"W tworzeniu legendy o nadzwyczajnej roli Radzymina w tej bitwie uczestniczyli politycy Narodowej Demokracji, ale brało w tym udział także dowództwo 1. Armii - generałowie: Franciszek Latinik, Lucjan Żeligowski i Jan Rządkowski, wspierani przez gen. Józefa Hallera, a przede wszystkim najwyższych hierarchów Kościoła katolickiego.

Rodziła się legenda Radzymina jako przełomowego wydarzenia dla bitwy na przedpolach Warszawy. Sprzyjało temu jego bliskie położenie względem stolicy".

Tymczasem według profesora Wyszczelskiego "fakty wskazuję niezbicie, że to 16 sierpnia i zdobycie Nasielska były rozstrzygające dla manewru znad Wieprza".

Stanowisko karabinu maszynowego Colt-Browning wz. 1895. Polska pozycja pod Miłosną, wieś Janki, sierpień 1920 r.domena publiczna

______________________________________________________ Przeczytaj również o gwałtach czerwonoarmistów na Polkach w 1920 roku. "Małe dziewczynki, stare kobiety, wszystkie nas, wszystkie męczyli"

Sojusz Kościoła i polityki wymazał jedno z najważniejszych wiktorii w polskiej historiimateriał partnera

Rafał Kuzak - historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski, mitów i przekłamań. Współautor książki "Wielka Księga Armii Krajowej". Zastępca redaktora naczelnego WielkiejHISTORII. Zajmuje się również fotoedycją książek historycznych, przygotowywaniem indeksów i weryfikacją merytoryczną publikacji.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas