O tej misji nie miał nikt wiedzieć. Okręt zaginął, szukali go 80 lat
Status najwyższej tajemnicy miała misja brytyjskiego okrętu podwodnego HMS Trooper jesienią 1943 roku. Nikt nie miał o niej wiedzieć. Okręt wybrano, bo miał doświadczenie w podobnych akcjach. Wysadzał już rozmaite ładunki na wybrzeżach państw okupowanych przez Niemcy, brał też udział w transporcie brytyjskich żywych torped do portu w Palermo na Sycylii. Niebezpieczeństwa były jego codziennością. Tej misji jednak nie przeżył. Po 81 latach udało się odnaleźć wrak, co pozwoli m.in. wyjaśnić, czy Niemcy mają rację, że zatopili go podstępem.
To niemiecka wersja zatopienia brytyjskiego okrętu podwodnego HMS Trooper w październiku 1943 roku na wodach Morza Ikaryjskiego między Grecją a Turcją. To południowa część Morza Egejskiego, wśród wielu tamtejszych wysp, w tym jednej historycznej Ikarii. Wedle legendy, do tego morza spadł Ikar, gdy wbrew ostrzeżeniom swego ojca Dedala podleciał na skleconych woskiem skrzydłach za blisko słońca.
Statki-pułapki Q. Zmora okrętów podwodnych
Niemcy uważają, że w październiku 1943 roku dopadli tam aliancki okręt podwodny i zatopili go podstępem znanym jeszcze z czasów I wojny światowej. Wtedy postrach wśród łodzi podwodnych siały tzw. statki Q, czyli statki pułapki. Były to ucharakteryzowane na zwykły i bezbronny parowiec jednostki, w gruncie rzeczy uzbrojone i z załogą przeszkoloną do topienia okrętów podwodnych. Kiedy ten wynurzał się, pewny łatwego łupu i zamierzał zatopić go z działa, by oszczędzić torpedy, pułapka atakowała.
Efekty w I wojnie światowej były porażające, aż wreszcie niemieckie i austro-węgierskie U-booty dostały rozkaz, by nie wynurzać się pospiesznie w takich sytuacjach i nie ryzykować. W II wojnie światowej statki-pułapki były stosowane rzadziej. Tutaj wojna miała już inny charakter, okręty podwodne często atakowały jednak spod powierzchni. A jednak Niemcy uważali, że ucharakteryzowany na zwykły statek rybacki GA.45, stanowiący w rzeczywistości lep na okręty podwodne i pułapkę, posłał na dno aliancką jednostkę.
Wyglądało na to, że był to HMS Trooper, który nie wrócił do bazy w Bejrucie z bardzo tajnej misji. Misji oznaczonej klauzulą najwyższej tajności. Nie wrócił, chociaż ją wykonał, ale zapłacił za to życiem. I wiele wskazuje na to, że rzeczywiście wpadł w niemiecką pułapkę, chociaż nie tę, o której Niemcy myślą. Ich statek-pułapka GA.45 rzeczywiście otworzył ogień do alianckiego okrętu podwodnego, ale był to patrolujący wody między Grecją a Turcją siostrzany okręt HMS Trooper o nazwie HMS Torbay. "Torbay" ledwo uszedł wtedy z życiem. I to nie on się wynurzył, wpadając w zasadzkę, ale to GA.45 wykrył go, obrzucił bombami głębinowymi i zmusił do wyjścia z głębin. Uszkodzony "Torbay" strzelał wtedy z działa do Niemców, wreszcie ponownie się zanurzył i umknął, zostawiając niemieckich marynarzy w przekonaniu, że posłali go na dno.
HMS Troopera tam nie było, aczkolwiek znajdował się niedaleko po tym, jak wykonał swoją misję. Wyznaczono go do niej nie bez powodu. Załoga miała doświadczenie. To ona rok wcześniej wpłynęła na Morze Śródziemne z załadowanymi na kadłubie żywymi torpedami zwanymi Chariot.
Żywe torpedy na pokładzie HMS Trooper
Te żywe torpedy były inspirowane działaniami włoskich nurków, którzy w brawurowy wręcz sposób zaatakowali jeszcze w 1941 roku dwa brytyjskie pancerniki HMS Valiant i HMS Queen Elisabeth stojące w Aleksandrii w Egipcie. Podpłynęli niezauważeni, podłożyli ładunki, wysadzili i okręty przez dwa lata były niezdatne do użytku na Morzu Śródziemnym.
- Genialne! - pomyśleli wtedy Brytyjczycy, gdy pierwszy wstrząs minął. Włosi podpłynęli, siedząc okrakiem na torpedami z zamontowaną na nich kabiną. Podwiózł ich włoski okręt podwodny "Scire", ale nie musiał on wchodzić do portu w Aleksandrii. Nurkowie wpłynęli sami i wykonali zadanie, opuszczając torpedy w ostatniej chwili. Brytyjczycy postanowili to skopiować i przeprowadzili podobną akcję w Palermo w styczniu 1943 roku. Żywe torpedy Chariot podwiózł właśnie HMS Trooper, który miał dostosowany do tego kadłub. Już wtedy misja była tak tajna, że okręt szedł z Anglii na Maltę na Morzu Śródziemnym bez zawijania do bazy w Gibraltarze. Chodziło o to, by nie naprowadzić na trop tajnej akcji włoskich i niemieckich szpiegów w Gibraltarze.
Tajemnica była więc dla załogi HMS Trooper chlebem powszednim. Gdy instalację Chariotów zdjęto, okręt wychodził już na zwykłe misje patrolowe po Morzu Śródziemnym, głównie po Morzu Jońskim i Egejskim. Zatopił dwa włoskie statki (Rosario i Forli), a w lipcu 1943 roku posłał na dno transportujący ładunki włoski okręt podwodny "Pietro Micca".
Tajna misja brytyjskiego okrętu podwodnego
Misja z września 1943 roku była szczególna, bo "Trooper" zabrał na swój pokład agentów. Nie brytyjskiego wywiadu jednak, jak się uważa, ale Greków. Byli to major Georgios Diamantopoulos oraz porucznik Emmanuel Vais plus jeden operator radiostacji, a także 400 kg ładunku. Grecy wysiedli na wyspie Evia, znanej też jako Eubea. To była ważna misja, bowiem jesienią 1943 roku ważyły się losy wojny na Morzu Śródziemnym, a także kolejnej alianckiej inwazji na kontynent, której domagał się Stalin. Wojska alianckie wylądowały już we Włoszech i po tym lądowaniu Włochy skapitulowały i opuściły pakt Osi. Niemcy zostali sami, a Winston Churchill rozważał m.in. możliwość desantu wojsk na Bałkanach, aby uniemożliwić Stalinowi zagarnięcie Europy Środkowej. Ostatecznie, jak pamiętamy, desant miał miejsce we Francji w czerwcu 1944 roku.
Dowodzony przez Johna Wraitha okręt podwodny HMS Trooper wysadził agentów i do bazy w Bejrucie już nie wrócił. W październiku 1943 roku został uznany za zaginiony wraz z całą 64-osobową załogą.
Wiadomo było tylko, że dostał rozkaz patrolowania rejonów Dodekanezu, czyli dawnych włoskich wysp na Morzu Egejskim, u brzegów Turcji. Miał znajdować się niedaleko wyspy Leros, gdzie spodziewano się niemieckich jednostek, które przejęły kontrolę nad archipelagiem po kapitulacji Włoch (nazywanej przez Hitlera "największą zdradą w dziejach"). Co się dalej stało, pozostawało tajemnicą przez 81 lat, podczas których rodzinom załogi HMS Trooper zależało na tym, by zagadkę rozwiązać i odnaleźć wrak okrętu. To jednak nie takie proste. Poszukiwania trwały bardzo długo, aż wreszcie teraz udało się odnaleźć przerdzewiały kadłub okrętu podwodnego spoczywający na głębokości 253 metrów na Morzu Ikaryjskim.
To on, to HMS Trooper.
Okręt podwodny zapewne wszedł na pole minowe i padł ofiarą nie statku-pułapki, ale miny niemieckiej EMF. Położył je stawiacz min "Drache". Mina miała potężny ładunek i widać wyraźnie, że wrak na dnie greckiego morza rozerwany jest na trzy części. Załoga nie miała szans, by opuścił jednostkę.
Wśród osób śledzących poszukiwania był Richard S. Wraith, syn kapitana HMS Trooper. Poszedł w jego ślady, został oficerem Royal Navy i z uwagę śledził aż 14(!) nieudanych misji poszukiwawczych okrętu jego ojca. Morze Egejskie jest jednym z najbardziej niespokojnych akwenów świata. Grecy twierdzili, że fale, wiatr, prądy morskie skutecznie uniemożliwiają przeszukiwanie dna. Pomógł jednak sonar CHIRP o podwójnej emisji, a wrak zlokalizował ostatecznie bezzałogowy grecki dron podwodny "Super Achille". Zespołem dowodził Kostas Thoctarides, a Richard Wrait mówi, że nie ma słów, by opisać jak bardzo jest im wdzięczny. - Wiem, ile włożyli wysiłku, by znaleźć okręt mego ojca i jego załogę. Teraz wiemy, gdzie jest. Możemy przeprowadzić symboliczny pogrzeb na morzu po 81 latach. Możemy odnaleźć spokój - mówi.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!