Planowane postarzanie produktów. Prawda czy mit?
Jeśli twój laptop, telefon czy blender zepsuł się tuż po upływie gwarancji, to zapewne stałeś się kolejną ofiarą planowanego postarzania produktu.
Masz w domu urządzenia wyprodukowane w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych lub nieco później i nadal działają? Nic w tym dziwnego. Wówczas w Polsce produkowano jeszcze w miarę trwałe produkty (z nielicznymi wyjątkami). Kiedyś śmiano się, że "ruski sprzęt jest od siekiery ciosany, ale nie do zniszczenia". A dziś? Telefon ledwie upadnie i już wyświetlacz nadaje się do wymiany...
Nie wiadomo, czy planowane postarzanie produktów to jedynie kolejna teoria spiskowa, czy też fakt. Jednak już w latach 20. XX wieku media donosiły, że zbyt trwałe produkty mogą doprowadzić do załamania rynków. W wyniku rewolucji przemysłowej, a później wprowadzenia taśmy montażowej, produkcja uległa zwiększeniu, podobnie jak dostępność urządzeń. Rynek szybko się nasycał, a trwałość produktów powodowała, że popyt na te nowe się zmniejszał. Producenci byli zmuszeni szybko coś wymyślić.
Spisek żarówkowy
Już w 1881 roku Thomas Edison produkował żarówki, których żywotność wynosiła 1500 godzin. Kilka lat później opatentował żarówkę świecącą ponad 2000 godzin. To oznaczało, że raz zakupiona żarówka nie przyniesie szybko kolejnego zysku producentowi. Z tego powodu w 1924 roku najwięksi ówcześni producenci żarówek utworzyli tzw. kartel Phoebusa.
Jego członkami były tak znane firmy, jak Osram, Philips czy General Electric. Spółkę zarejestrowano jako Phoebus S.A. Compagnie Industrielle pour le Développement de l’Éclairage. Jej celem była kontrola rynku żarówek, a także... obniżenie ich jakości - głównie poprzez stosowanie gorszych jakościowo materiałów i... celowe wprowadzanie wad produkcyjnych!
Decyzją kartelu producenci zobowiązani zostali do produkowania żarówek, których trwałość nie przekraczałaby 1500 godzin pracy, choć w tamtych czasach mogły one świecić nawet 2500 godzin. Rekordzistką jest Centennial Light, żarówka, która została wyprodukowana pod koniec 1890 r. przez firmę Shelby Electric i nieprzerwanie świeci do dziś!
Przykręcanie śruby
Kartel narzucał nie tylko ogromne ograniczenia, ale też nakładał milionowe kary za przekroczenie limitów pracy żarówki. Jakby tego było mało, nadal chciał zwiększyć swoje dochody.
Zakusy przemysłowców ograniczył na jakiś czas wybuch II wojny światowej. W czasie jej trwania musieli produkować dużo i szybko, więc dochód był zagwarantowany przez państwo. Jednak już w drugiej połowie lat 40. ponownie ograniczono czas pracy żarówek - tym razem do 1000 godzin.
Jedynie nacjonalizacja przemysłu, jaka dokonała się w krajach komunistycznych, mogła przeszkodzić działalności kartelu. Jeszcze w czasie wojny w filii firmy Osram, zwanej NARVA, opracowano żarówkę, której bańka była wypełniona azotem i argonem. Konstrukcję dopełniał kawałek węgla spełniający funkcję "tłumika" ograniczającego gwałtowny przepływ prądu przez zimny żarnik. Dzięki temu żarówka mogła pracować nieprzerwanie 2500 godzin.
Produkowano ją przez cały okres istnienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej, jednak tuż po zjednoczeniu państwa inżynierowie berlińskiej firmy doszli do wniosku, że żarówka nie ma prawa świecić dłużej niż 1000 godzin.
Samochodowy gang
Nie tylko producenci żarówek wpadli na pomysł, by produkować tak, żeby konsument zostawiał u nich jak najwięcej pieniędzy. Jeszcze na początku lat 20., kiedy przemysł motoryzacyjny dopiero się rozpędzał, szef General Motors Alfred P. Sloan jr. zasugerował zmiany w projekcie nowego samochodu, które miały spowodować potrzebę wymiany podzespołów co roku.
Kolejnym jego pomysłem było uświadomienie klientowi, że nowy model samochodu jest mu wręcz niezbędnie potrzebny, choć poprzedni jeszcze bardzo dobrze się trzyma, a od nowego różni się jedynie szczegółami. Wówczas też powstał termin, który funkcjonuje do dziś: planowane starzenie - choć sam Sloan wolał określenie "dynamiczna dezaktualizacja".
Strategia ta miała daleko idące skutki dla branży motoryzacyjnej, a ostatecznie też dla całej amerykańskiej gospodarki, gdyż w jej wyniku zostali wyeliminowani z rynku mniejsi producenci, którzy nie mogli utrzymać tempa produkcji. O skuteczności pomysłu Sloana przekonał się sam Henry Ford, który był zwolennikiem produkowania relatywnie tanich i bardzo trwałych pojazdów. Już w 1931 roku General Motors wyprzedziła dotychczasowego potentata w liczbie sprzedanych pojazdów.
Jednak nie tylko Ford nie traktował pomysłu Sloana poważnie. W latach 50. Volkswagen rozpoczął kampanię reklamową, której hasło głosiło: "Nie wierzymy w planowane postarzanie", podkreślając solidność swoich produkcji.
Przykazanie każdej korporacji
Pojęcie planowanego postarzania nie jest obce żadnej obecnie działającej korporacji. Najlepszym tego przykładem jest dziecko Steve’a Jobsa, firma Apple, której prawie wszystkie produkty trzeba wymienić po zepsuciu na nowe.
Głośna była sprawa przegrzewającej się baterii w odtwarzaczu iPod Nano 1G, której żywotność chciano radykalnie skrócić. Jak się okazało, wyprodukowanie psującego się elementu jest trudniejsze niż takiego, który będzie służył lata. Bateria w iPodzie bardzo się przegrzewała, a w kilku przypadkach doszło nawet do pożarów. W wyniku tych zdarzeń rząd Japonii wytoczył proces amerykańskiej korporacji, która przegrała go po dwóch latach procesu.
Obecnie produkowanie solidnych i niezawodnych urządzeń zwyczajnie się korporacjom nie opłaca. Jest to niestety prawda, z którą musimy się pogodzić. Wręcz niemożliwe jest, aby dziś na rynku pojawiły się tak niezawodne i wytrzymałe urządzenia, jak jeszcze 20-30 lat temu...
Źródła:
"An Economic Theory of Planned Obsolescence". Quarterly Journal of Economics. 1986
Bernard London; "Ending the depression through planned obsolescence"; 1932
Joseph Giltinian; "Creative Destruction and Destructive Creations: Environmental Ethics and Planned Obsolescence"; 2008