Popromienna śmierć: Jak cierpieli w Czarnobylu i Hiroszimie?

Ci, którzy przeżyli atak atomowy na Hiroszimę, wcale nie mogli mówić o wielkim szczęściu... /Ann Ronan Picture Library/Image State/ /East News
Reklama

Po wybuchu bomby atomowej uwalnia się promieniowanie radioaktywne, które ma druzgocący wpływ na ludzkie ciało. Niszczy komórki, szczególnie te, które szybko się dzielą. Przez co przechodzili ludzie cierpiący na chorobę popromienną, zanim miłosierna śmierć ich uwolniła?

Napromieniowanie z łopatą

W sobotę 26 kwietnia 1986 roku doszło do eksplozji 4 bloku w elektrowni jądrowej w Czarnobylu na północy. Uwolniona radioaktywna chmura spowodowała zniszczenie w postaci choroby popromiennej, która spowodowała wiele ofiar. 

Zwłaszcza wśród tak zwanych likwidatorów, najczęściej strażaków, którzy natychmiast zostali wysłani na miejsce wypadku, aby ugasić pożar reaktora. Byli narażeni na promieniowanie do 16 siwertów, czyli tyle, ile otrzymałby człowiek, gdyby na raz mu zrobiono by 160 000 zdjęć rentgenowskich.

Śmiercionośna jonizacja

Promieniowanie radioaktywne jest powszechne w przyrodzie. Jedząc banana, wchłaniamy 0,1 mikrosiwertów (jednostka odnosząca się do działania promieniowania jonizującego na organizmy żywe) do organizmu, podczas gdy promienie rentgenowskie pochłaniają 0,1 milisiwerta (1000 razy więcej). 

Reklama

Łącznie około 3 milisiwerty rocznie. Likwidatorzy byli jednak narażeni na jeszcze bardziej niebezpieczne, tak zwane promienie gamma, które powodują jonizację, bez żadnego wyposażenia ochronnego. Pod ich wpływem usuwane są elektrony z atomów ludzkiego ciała, co prowadzi do uszkodzenia tkanek.

Tylko ból i cierpienie

Po ogromnym napromieniowaniu w Czarnobylu zaczęły pojawiać się wymioty, nudności i biegunka. Spowodowało ono również poparzenia i pęcherze na twarzach, które następnie stały się czarne. Błony śluzowe przewodu pokarmowego zapadły się, a zawartość jelit dostała się do krwiobiegu. Szpik kostny funkcjonował jeszcze przez kilka dni, więc po ostrej fazie nastąpiła poprawa, a następnie gwałtowne pogorszenie, a w większości przypadków śmierć. Po wypadku hospitalizowano 237 osób, u 134 z nich zdiagnozowano ostrą chorobę popromienną. Wszyscy z nich umarli.

Wypalanie

Na japońską Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku zrzucono bombę atomową "Little Boy". Jej eksplozja zabiła 30% populacji miasta, tj. około 80 000 osób, a kolejne 70 000 zmarło w wyniku obrażeń. W Hiroszimie ponad połowa zmarła po uderzeniu bomby, 40% z nich uległo chorobie popromiennej. Uwolniona energia była tak silna, że wtopiła ludzkie ubrania w skórę jako blizny. Tysiące ludzi zostało ogłuszonych po wybuchu, a w nadchodzących latach nastąpił znaczny wzrost występowania raka i białaczki.

Gdzie się leczy chorobę popromienną?

Istnieją tylko dwa wyspecjalizowane ośrodki w Europie, w których mogą poradzić sobie z chorobą popromienną. Jeden znajduje się w Moskwie (szpital nr 6), drugi w Paryżu (Curie Institute). Gdyby doszło do wypadku w jednej elektrowni w Europie, zgodnie z umową ofiary zostałyby przewiezione do Paryża. Przed 1992 rokiem byłaby to Moskwa. Oba szpitale są dobrze przygotowane do walki z tą chorobą, na przykład Moskwa jest przystosowana do przeprowadzania masowych przeszczepów szpiku kostnego, a także ma hermetycznie zamknięte pokoje dla pacjentów z obniżoną odpornością.

***Zobacz także***

Treści popularno-naukowe z miesięcznika Świat na Dłoni wydawnictwa Amconex

Świat na Dłoni
Dowiedz się więcej na temat: Czarnobyl | Hiroszima
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy