Japończyk pozwał Google za podpowiedzi wyszukiwarki
Podpowiedzi, które przy okazji wyszukiwania za każdym razem serwuje nam Google bywają często co najmniej nietypowe. Czy mogą być jednak przedmiotem roszczeń odszkodowawczych? Okazuje się, że tak.
Sugestie Google są czasem troszeczkę obraźliwe. Szczególnie dla grup. Dla przykładu, kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę niekompletne pytanie: "czy wszyscy mężczyźni...", to zaproponuje nam ona nieco urągające naszej godności zwroty: "zdradzają", "kłamią" i - co dość ciekawe - "oglądają" (w domyśle - filmy pornograficzne). Odpowiedzialność za tę sytuację ponoszą chyba głównie przedstawicielki płci przeciwnej.
Co jeśli postanowimy zaś wklepać w jednym z najpopularniejszych pasków świata czyjeś imię i nazwisko? W większości nic. Ot, przy takim Cezarym Pazurze wyświetli nam się "filmweb", "kabaret" i... "wzrost". Nic ciekawego, ale też przy okazji nic rażącego.
Takiego szczęścia nie miał pewien Japończyk z Tokio, który odkrył, że Google uzupełnia jego imię frazami dotyczącymi "aktów kryminalnych prowadzących do zniesławiających go artykułów". Mężczyzna jest zdania, że to właśnie obraźliwe auto-uzupełnianie spowodowało, że kilka lat temu utracił pracę i od tamtej pory nie może znaleźć nowej (na dłużej niż chwilę).
Choć wydaje się to nieco absurdalne - japoński sąd stanął po jego stronie i orzekł, że Google musi usunąć z wyszukiwarki sugestie naruszające dobre imię (dla nas - całkowicie anonimowego) mężczyzny, a także wypłacić mu odszkodowanie za szkody moralne wyrządzone przez winny zaistniałej sytuacji algorytm.
Google broni się, że tego rodzaju przypadki można policzyć na palcach jednej ręki i że powyższy nie jest rezultatem żadnych celowych działań człowieka, a jedynie skutkiem bieżącego aktualizowania przez firmę dostępnych w sieci danych.