YouTube zbiera dane o nieletnich? Poważne zarzuty w stronę serwisu

Zbieranie danych o użytkownikach od dawna wzbudza mieszane uczucia, głównie jednak te negatywne. Zwłaszcza jeśli rzecz tyczy się informacji nt. nieletnich, a już w ogóle, gdy chodzi o dzieci poniżej 13 roku życia. YouTube będzie się musiał więc nieźle tłumaczyć, ponieważ usłyszał zarzuty, jakie stanowią naruszenie brytyjskiego kodeksu prywatności danych.

Oficjalną skargę do Biura Komisarza ds. Informacji (ICO) złożył Duncan McCann. Mężczyzna twierdzi, że popularny serwis, który jest własnością amerykańskiego giganta technologicznego Alphabet, zbiera dane o filmach, jakie oglądają najmłodsi, a także o tym, gdzie je oglądają oraz na jakim urządzeniu.

Istnieje specjalna aplikacja dla dzieci. To jednak nie rozwiązuje problemu

Firma zaznacza, że jej usługi nie są przeznaczone do użytku przez dzieci poniżej 13 roku życia. Oferuje im za to oddzielną aplikację o nazwie YouTube Kids, a także "nadzorowanie doświadczeń", które wymaga zgody rodziców. Jak jednak zaznacza McCann, mnóstwo dzieci ogląda treści na YouTubie na urządzeniach rodzinnych — skutkiem czego dane mają być domyślnie gromadzone, ponieważ nie odbywają się na koncie dziecka.

Reklama

Polecamy na Antyweb | Serialowi aktorzy zarabiają krocie, ale złota era ma wkrótce dobiec końca

Trudnością w tym wypadku jest to, jak faktycznie rozpoznać, kto używa konta, aby w odpowiednim momencie wstrzymać gromadzenie danych na temat użytkownika i jego zwyczajów. ICO poinformowało, że uważnie rozważy skargę. Jest ona uważana za pierwszy test kodeksu Biura Komisarza ds. Informacji dotyczącego dzieci, jaki został wprowadzony w 2020 roku. Firmy technologiczne dostały wtedy rok na dostosowanie się do nowych zasad.

Warto wspomnieć, że w 2019 roku YouTube został ukarany grzywną w wysokości 170 milionów dolarów przez amerykańskiego regulatora za naruszenie przepisów dotyczących prywatności dzieci. Oskarżenia były podobne — również dotyczyły one zbierania danych o dzieciach poniżej 13 roku życia bez zgody rodziców.

YouTube co prawda nie przyznał się do odpowiedzialności, ale zapłacił grzywnę i zmienił swoje praktyki biznesowe, jak zaznacza Stephanie Hare, autorka książki "Technology is Not Neutral".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: YouTube
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy