Zaleje nas spam

Aż 91 proc. przychodzącej poczty to spam. Jak wynika z prognoz na najbliższe lata - będzie tylko gorzej.

Spam, spam, spam - w takim śmietniku trudno trafić na wiadomość od znajmowych.
Spam, spam, spam - w takim śmietniku trudno trafić na wiadomość od znajmowych.AFP

Viagrę sprzedam, tanio

Ostatnio okazało się, że mały archipelag Tokelau na Pacyfiku jest centrum światowego spamu - tam wysyłającym miliardy maili nic nie można zrobić. Kiedy w zeszłym roku na Florydzie szalał huragan, ilość wysyłanego spamu spadła o jedną trzecią. Okazało się, że masowe awarie komputerów spowodowane huraganem powstrzymały, przynajmniej na chwilę, spamerów.

O ile informacje o Viagrze i urządzeniach powiększających penisy mogą być zabawne, tak otrzymywanie kilku takich wiadomości dziennie już nie. W przeciągu ostatnich 12 miesięcy ilość przysyłanego spamu wzrosła o 120 proc. Jak to możliwe, że pomimo zmasowanej kampanii antyspamowej ze strony UE sytuacja jest coraz gorsza?

Spam świąteczny

Spamerzy mogą osiągnąć takie wyniki dzięki "komputerom zombi", czyli pecetom przeciętnych użytkowników, które są wykorzystywane do wysyłania spamu. Nieświadomy użytkownik spokojnie korzysta ze swojego komputera, tymczasem jego sprzęt staje się małą pocztą, która masowo wysyła kolejne pakiety wiadomości do naszych znajomych.

Drugim sposobem na masywne zalanie ludzi spamem jest tzw. image spam, czyli maile, które programy antyspamowe nie traktują jak zwyczajnego tekstu. Dzięki takiej taktyce programy, które filtrują pocztę szukając słów kluczowych, nie mogą wychwycić niechcianych maili. Zresztą algorytmy wykorzystywane do zatrzymywania spamu są łatwe do obejścia. Dla przykładu, w okresie świątecznym wszyscy składają sobie życzenia - rozróżnienie prawdziwej kartki świątecznej od spamu nie jest łatwe. A przecież święta mają być czasem dawania.

W 2004 roku Bill Gates powiedział, że problem spamu "zostanie opanowany w przeciągu 2 lat". Pamiętajmy, że ta sama osoba obiecywała, że kilkadziesiąt kilobajtów RAM wystarczy każdemu użytkownikowi.

Łukasz Kujawa

INTERIA.PL/AFP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas