Zarabiają na nazwiskach ofiar

Zarabianie na adresach zawierających nazwiska znanych osób to cybersquatting, ale bogacenie się kosztem ofiar strzelaniny Virginia Tech jest już dozwolone. Nikt nie ma wątpliwości, że taka działalność nie jest szlachetna, ale czy nikt nie może jej powstrzymać?

article cover
AFP

Kilka godzin po pojawieniu się informacji o strzelaninie w Virginia Tech, pewien mieszkaniec Phoenix zaczął intensywnie rejestrować odnoszące się do tego wydarzenia domeny np. CampusKillings.com, VirginiaTechMurders.com itd. Jak sam twierdzi, chciał je wykorzystać do stworzenia witryn wyrażających jego poglądy na temat dostępu do broni. Stwierdził również, że kupując te domeny nikogo nie krzywdzi.

Wspomniany mieszkaniec Phoenix przekazał nawet jedną z takich domen kolegom ofiar tragedii, ale wielu innych nabywców internetowych adresów nie ma takiego zamiaru i od razu wystawia je na sprzedaż, lub organizuje dzięki nim strony, które mają wygenerować zysk z reklam.

Takie działanie wydaje się nie całkiem etyczne, ale też nikogo ono nie dziwi. Przedstawiciele dużych firm hostingowych przyznają, że każde ważne wydarzenie od razu generuje sprzedaż domen. Okazuje się jednak, że można postąpić w sposób, który wzbudza jeszcze większy niesmak.

Kiedy do mediów przedostały się informacje o ofiarach strzelaniny, przedsiębiorczy internauci zaczęli rejestrować adresy odnoszące się do nazwisk tych, którzy zginęli. Potem rodziny i znajomi ofiar chcąc utworzyć w sieci miejsce pamięci poświęcone bliskiej im osobie, musieli odkupować te domeny po wyższych cenach.

Prawnicy przyznają, że jeśli adres zawiera nazwisko mało znanej osoby, to nie ma instrumentów, które pozwalałyby tę domenę zablokować czy odebrać. W zasadzie mamy tu do czynienia z naruszeniem norm obyczajowych. Nie można takiego przypadku podciągnąć np. pod naruszenie znaku towarowego.

Jak podaje agencja Associated Press, niektóre firmy takie jak Sedo.com od razu zablokowały możliwość kupna domen odnoszących się do nazwisk ofiar. Z kolei firma GoDaddy.com zamknęła stronę rzekomo prowadzącą zbiórkę na rzecz pomocy rodzinom osób które zginęły. Stało się to po tym, jak przedstawiciele Virginia Tech powiadomili firmę hostingową, że nic o tej zbiórce nie wiedzą.