Ja, Ty, on, ona...
Od zarania dziejów człowiek poszukiwał różnych sposobów porozumienia się z otoczeniem. W miarę upływu czasu ulepszał swoje możliwości komunikowania się. I tak - począwszy od spojrzeń i gestów, poprzez mowę, sygnały dymne, pismo i druk czy telefon - doszedł do stosowanych obecnie coraz powszechniej elektronicznych środków komunikacji. Gazety są wypierane przez portale i serwisy internetowe a osobiste pamiętniki przez blogi. Spotkania "we dwoje" zastąpiły komunikatory i serwisy randkowe, dyskusje w szerszym gronie - czaty i grupy dyskusyjne, listy - e-maile. Media elektroniczne ułatwiły i uprzyjemniły komunikację, jednak z drugiej strony bywają powodem problemów. Jakich?
e-mail - czyli poczta elektroniczna, to usługa starsza od internetu. Już bowiem w roku 1972 - w ramach sieci ARPANET opracowano i zastosowano procedury wykorzystywane do dziś przy obsłudze poczty elektronicznej. Do Polski e-mail trafił 11 lat później. Zamiast pisać list piórem na papierze, a następnie wkładać go do koperty, naklejać znaczek i wysyłać - dzięki wynalazkowi Raya Tomlinsona - możemy wystukać go na klawiaturze i wysłać na odpowiedni adres. Dotrze na pewno szybciej niż "klasyczny" list (ochrzczony przez internautów "snail-mail" - czyli poczta ślimacza). Dodatkowe przewagi e-maila to: - w odróżnieniu od zwykłego listu nie musimy silić się na szacunek do adresata - nawet jak jest starszy czy zajmuje wyższe stanowisko. Internet jest bowiem środowiskiem demokratycznym - nie musimy dbać o błędy. W odróżnieniu od "słowa pisanego" w internecie błędy są tolerowane
Zwolennicy ComicIRC i innych "upiększaczy" byli jednak ostro tępieni przez konserwatywnych IRC-owców. Stworzyli zatem własną, nieco uproszczoną funkcjonalnie, ale za to obłożoną bajerami i dostępną bezpośrednio ze strony WWW odmianę IRC-a zwaną chatem.
Usługę tę spopularyzował dopiero w 1998 Jesse James Garrett, który stworzył i rozpowszechnił listę "stron podobnych jak moja",a prawdziwa eksplozja blogów nastąpiła w lipcu 1999, gdy pojawił się pierwszy program (o nazwie Pitas) umożliwiający łatwe tworzenie własnego bloga. W tej chwili posiadanie własnego bloga jest już nie tylko punktem honoru każdego małoletniego internauty. Swoje blogi ma wiele znanych osób (głównie aktorzy), a nobilitacja blogów nastąpiła po tym jak amerykańscy dziennikarze uznali je za jedno z oficjalnych źródeł informacji (począwszy od bloga z Bagdadu mówiącego o wojnie w Iraku okiem osoby, która ją przeżywała)
Oczywiście istnieją i inne, nieco mniej popularne, środki komunikacji internetowej. Jednakże już nawet powyższa szóstka może użytkownika przyprawić o ból głowy. Zwłaszcza wtedy, gdy chce korzystać ze wszystkich. Tworzy się bowiem wtedy sytuacja podobna do komputera uzupełnianego o kolejne urządzenia. Z ta różnicą, że plątaninę kabli i interfejsów zastępuje plątanina myśli.
Serwisy udostępniające usługi komunikacyjne w trosce o ochronę prywatności użytkownika z reguły wymagają logowania się do każdej z usług. Czyli - przed skorzystaniem z usługi musimy się zalogować. Sytuację pogarsza to, że trudno spotkać serwis czy portal, który udostępniałby wszystkie usługi. A ponieważ skutkiem tego pocztę elektroniczną mamy w innym miejscu, blog w innym, a grupy dyskusyjne czy czat w jeszcze innym miejscu - przeważnie złośliwie okazuje się, że nasz ukochany nick czy hasło są już zajęte przez kogoś innego i musimy je zmienić. W efekcie - trzeba pamiętać kilka nicków i haseł, co nie jest ani przyjemne, ani wygodne. Czy taka sytuacja jest normalna? To nie wszystko. Walczące ze sobą serwisy robią wszystko aby utrudnić życie konkurencji. Nie przejmują się przy tym, że taka wojenka najbardziej bije w użytkownika. Ile razy okazało się bowiem, że jeśli korzystamy z komunikatora firmy A - to stwarza to problemy w skorzystaniu z czata firmy B. Producenci sprzętu od dawna dążą do standaryzacji. Jeszcze kilka lat temu każde urządzenie miało własny interfejs, własny kabel i własną wtyczkę, co zmuszało do konieczności dokupienia tzw. przelotek. W razie konieczności odłączenia jednego z urządzeń czekało nas mozolne rozplątywanie kabli. W tej chwili "sałatka kablowa" odchodzi w przeszłość. Urządzenia stają się kombajnami (np. faks, ksero i drukarka w jednym), większość sprzętu można podłączyć przez standardowe gniazdo (USB lub Firewire), a kable coraz częściej zastępowane są łącznością bezprzewodową. Takie rozwiązania ułatwiają życie posiadaczom wielu urządzeń.
Czy nie czas pomyśleć nad tym, aby podobnie ułatwić życie miłośnikom programów komunikacyjnych? Czy nie warto byłoby pomyśleć nad stworzeniem odpowiednika takiego "sprzętowego kombajnu", w którym internauta miałby wszystkie ulubione usługi pod ręką - bez konieczności skakania po różnych stronach i pamiętania wielu haseł? Nie mówiąc już o tym, że obsługa jednolitego centrum usługowego byłaby znacznie prostsza niż obsługa kilku diametralnie różniących się od siebie serwisów. Takie związanie się internauty z jedną firmą miałoby jeszcze kilka innych zalet. Operator usług o "swojego wyłącznego" klienta zobowiązany byłby dbać bardziej niż o klienta przypadkowego, stały klient zaś z kolei miałby większe prawo do zgłaszania uwag odnośnie działania "centrum" lub przekazywania wskazówek dotyczących rozwoju. Nie mówiąc już o tym, ze zabezpieczenie przed wirusami i atakami z zewnątrz takiego "kombajnu" może być zdecydowanie bardziej efektywne niż zabezpieczenia poszczególnych usług rozproszonych na różnych serwerach.
Takie rozwiązanie ułatwiłoby - moim zdaniem - życie większości internautów, tych, dla których komputer nie jest bogiem, a jedynie narzędziem. Oczywiście - jak zawsze - znaleźliby się protestujący przeciwko "przywiązaniu", ale po pierwsze - byliby oni w zdecydowanej mniejszości, po drugie nikt nie odebrałby im możliwości korzystania z dotychczasowego - niezbyt wygodnego dla szarego użytkownika - sposobu porozumiewania się.