Zepsuł ci się komputer? Nie ufaj swojemu serwisowi

Jeśli widzą, że się nie znasz, potrafią zrobić cię w konia. Tak jak użytkownika Wykopu, którego historia naprawdę nas urzekła.

Serwisy komputerowe nie zawsze są uczciwe. Trzeba być ostrożnym
Serwisy komputerowe nie zawsze są uczciwe. Trzeba być ostrożnymstock.xchng

Wszystko zaczęło się od komputera, który nie działał tak jak powinien, a gwarancja skończyła dawno temu. Nasz bohater zaniósł go więc do serwisu, gdzie dowiedział się, że winna jest płyta główna i trzeba ją będzie wymienić. Koszt? 250 zł. Starej, uszkodzonej płyty nie chciano mu zwrócić, ale się uparł ze względu na konieczność inwentaryzacji:

"W każdej z firm, którymi się opiekuję, mam wydzielony tzw. złomik - miejsce, do którego trafiają uszkodzone urządzenia, aby raz w roku je zinwentaryzować i przekazać do firmy utylizującej elektronikę. Poza tym to wartościowy magazyn części zamiennych. Tam też zaległa rzeczona płyta główna" - zaczyna opis swojej przygody wykopowicz.

W międzyczasie jakoś tak się złożyło, że nasz bohater zawarł bliższą znajomość z kierownikiem serwisu, w którym wymieniono mu płytę główną. W pewnym momencie znajomość ta zacieśniła się do tego stopnia, że zaproponował mu pracę u siebie. Pierwszego dnia dał mu za zadanie przejrzeć sprzęt ze "złomiku". Pan były kierownik przejrzał i nawet znalazł coś ciekawego:

"Na kupce złomiku znalazł właśnie całkiem przyzwoitą płytę główną, w której wystarczyło tylko wymienić kilka spuchniętych kondensatorów i śmiga jak ta lala. Koszt kondensatorów 5 zł, a że ma swoich w zapasie jeszcze sporo, więc nie ma sprawy" - opisuje dalej użytkownik Wykopu.

Jak łatwo się domyślić, była to dokładnie ta sama "zepsuta" płyta, której wykopowiczowi jego nowy pracownik wcześniej nie chciał oddać w serwisie. A robi się to tak:

"Do serwisu trafia sprzęt z niewielką, ale łatwą do naprawy usterką. Po zleceniodawcy gołym okiem widać, że się nie zna. Wciska mu się wtedy, że awaria jest poważna i każe wymieniać cały zespół. (...) Gdybym nie zabrał wtedy tej płyty, koleś wymieniłby w niej spuchnięte kondensatory i pchnął bokiem za półtorej stówy" - podsumowuje internauta.

Jaki jest z tego morał? Nie jestem pewny. Chyba taki, że jeśli sami się nie znamy, najlepiej poszukać sobie nowego kumpla, który się zna. Inaczej zawsze znajdzie się ktoś, kto nas zrobi w konia, a my nawet nie będziemy o tym wiedzieli.

Michał Wilmowski

Źródło: http://vbeta.pl

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas