Cokolwiek na twarzy jest lepsze niż nic? Nie w przypadku maseczek w czasie pandemii
W czasie pandemii koronawirusa niemal na każdym kroku słyszymy, że jakakolwiek osłona ust i nosa jest lepsza niż nic, ale czy na pewno? A może część materiałów przynosi więcej szkody niż pożytku?
Naukowcy z Duke University zademonstrowali prostą technikę zaprojektowaną do sprawdzania skuteczności różnych materiałów do produkcji maseczek ochronnych w zakresie ograniczenia transmisji koronawirusa w czasie normalnego mówienia. I już na wstępie trzeba zaznaczyć, że ich wnioski są bardzo niepokojące, a mianowicie część z nich nie tylko oferuje niski zakres ochrony, ale i maseczki z nich wykonane mogą przynieść więcej szkody niż niezakrywanie twarzy w ogóle. A że w pewnym momencie pandemii maski chirurgicznie zarezerwowane były tylko dla pracowników służby zdrowia, słusznie zresztą, to społeczeństwa sięgały po to, co było akurat dostępne.
Idealnie, maska domowej roboty powinna mieć 2-3 warstwy, ale zdaniem części ekspertów nawet szalik czy inna pojedyncza warstwa materiału jest lepsza niż nic, ale czy na pewno? Problem wypłynął w momencie, kiedy Eric Westman ze School of Medicine Duke University próbował zakupić maski dla organizacji non-profit i zredukować transmisję w lokalnych społecznościach. Wtedy okazało się, że na rynku pełno jest produktów, które obiecują cuda, a jednocześnie nie mają na to żadnych dowodów. Dlatego też postanowił zaangażować do pomocy kolegę, Martina Fischera z uniwersyteckiego Advanced Light Imaging and Spectroscopy, którego zadaniem było znalezienie sposobu szybkiego i taniego testowania dostępnych masek.
I udało się, a żeby udowodnić działanie projektu badacze przetestowali dostępne na rynku maski i rozwiązania alternatywne. Całość sprowadza się do sprawdzenia działalności maski w czasie, kiedy osoba ją nosząca powtarza przez 10 sekund frazę “Ludzie, bądźcie zdrowi” - laser podświetla wszystkie krople, jakie przedostają się wtedy przez maskę, pozwalając ocenić skuteczność takiej bariery. Jednocześnie badacze potwierdzili, że nie trzeba wcale kichać czy kaszleć, żeby zarażać - wystarczy rozmowa, bo część kropelek również wtedy wydostaje się poza maskę. Jak łatwo się domyślić, bezkonkurencyjne są maski N95, bo to właśnie one mają najwyższy wskaźnik redukcji, ale maski chirurgiczne nie zostają daleko w tyle. Co jednak najciekawsze, te ostatnie tylko nieznacznie wygrywają z maseczkami bawełnianymi!
Niestety nie wszystkie rodzaje zasłon twarzy są równie skuteczne i dla przykładu wszelkie dzianiny i bandany nie zapewniają skutecznej ochrony, ale największym zaskoczeniem dla naukowców są chyba kominy, które obalają twierdzenie, że cokolwiek jest lepsze niż nic. W dużej mierze wynika to ze specyfiki materiału, z jakiego są wykonane, a mianowicie polaru, który rozbija duże cząsteczki na mniejsze, które unoszą się w powietrzu jeszcze dłużej i łatwiej się przemieszczają - w tym przypadku lepsze jest jednak nic! Co prawda naukowcy twierdzą, że potrzeba dodatkowych badań, żeby udowodnić ich tezę (szczególnie że nie byli w stanie sprawdzić aerozoli, a jedynie większe cząsteczki), ale polecają wybierać inne rozwiązania, jeśli tylko jest taka możliwość.
Źródło: GeekWeek.pl/