"Orka" będzie z Francji? Francuskie media są pewne
Polska Marynarka Wojenna planuje kupić 3 okręty podwodne, które zastąpią stare typu Kobben i nowszego „Orła”. Pojawiła się kolejna koncepcja.
We wrześniu 2015 roku wiceminister obrony Czesław Mroczek poinformował media, że MON może kupić okręty podwodne w ramach programu "Orka" wspólnie z innymi krajami NATO.
Wówczas Mroczek potwierdził, że nie określono jeszcze, w jaki sposób zostaną pozyskane okręty: "samodzielnie, czy też jako projekt wspólny dwóch lub więcej państw NATO". Sposób postępowania miał zostać wybrany w ciągu najbliższych miesięcy.
Minęły dwa lata. Od tamtej pory wielokrotnie zmieniały się plany i pomysły, a przede wszystkim z wojska odszedł gen. bryg. Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia MON, wraz z współpracownikami. Odpowiadał on za procedury przetargowe. Odkąd go zabrakło, MON zanotował kolejne opóźnienia w pracach nad kluczowymi programami modernizacyjnymi. W tym "Orką".
Zmiany, zmiany
Program "Orka" w ramach planu modernizacji technicznej sił zbrojnych przewiduje zakup trzech nowych okrętów podwodnych. We wrześniu 2015 roku ówczesny wiceminister obrony Czesław Mroczek mówił, że Polska może kupić okręty podwodne wspólnie z innym krajem NATO, na przykład z Norwegią lub Holandią, co pozwoliłby obniżyć koszty zakupu.
Jeszcze w maju 2017 roku mówiło się o ofercie norweskiej. Jak podawał PAP, Norwegia chce kupić cztery okręty podwodne w ramach wspólnego zamówienia z Niemcami, które chcą nabyć dwie jednostki. Norwegia chciałaby podpisać wspólny kontrakt w 2019 r., aby umożliwić dostawy w latach 2025-30. Minister obrony Norwegii Ine Eriksen Soreide w lutym wskazywała, że do zamówienia mogą przyłączyć się Polska i Holandia. TKMS oferuje Norwegii okręty podwodne, które powstaną na bazie typu 212, do tej pory wybranego przez Niemcy i Włochy. Po ostatniej wizycie ministra Macierewicza we Francji prawdopodobnie ta oferta będzie nieaktualna.
Okręty za Caracale?
We wrześniowym wywiadzie dla "Naszego Dziennika" Macierewicz mówił: "Są różni oferenci: Szwedzi, Niemcy i właśnie Francuzi. Każda z tych ofert ma swoje zalety i strony słabsze. Silną stroną propozycji francuskiej jest to, że oferuje zarówno okręt podwodny, jak i rakiety manewrujące. Prezentacja możliwości rakiet francuskiej firmy MBDA była bardzo interesująca, zwłaszcza jeśli chodzi o ich skuteczność".
Jak podkreślił minister: "Zarówno Szwedzi, jak i Niemcy oferują okręty, do których trzeba byłoby dokupować osobno rakiety i je integrować, co jest zawsze kosztowne i dyskusyjne. Słabszą stroną Francji jest to, że w odróżnieniu od Niemców nie byłby możliwy pełny serwis z ich własnymi jednostkami, bo akurat okrętów typu Skorpene francuska marynarka nie używa"
Francuskie media uważają, że właśnie tak będzie. Portal "Mer et Marine" powołując się na źródła w koncernie Naval Group, sugeruje, że Polska kupi okręty podwodne typu Scorpene 2000. Portal podkreśla jednak, że Francuzi są ostrożni, pamiętając, jak skończyły się negocjacje polskiego rządu z firmą Airbus Helicopters w sprawie zakupu śmigłowców wielozadaniowych H-225 Caracal.
Z drugiej strony wielu analityków uważa, że zakup Scorpene mógłby być zadośćuczynieniem dla Francuzów za anulowanie kontraktu na śmigłowce. W tym przypadku byłaby decyzja nie tylko polityczna.
Macierewicz poinformował w wywiadzie, że w ramach współpracy z Francją miałoby powstać "przedsiębiorstwo typu joint-venture z przewagą kapitału polskiego, które produkowałoby te okręty i rakiety w całości w Polsce, a także eksportowałoby je na rynki trzecie". "Jedynie pierwszy okręt powstałby jeszcze we Francji, pozostałe już u nas. Polsce przekazana zostałaby technologia rakietowa włącznie z kodami, źródłami i możliwością modyfikacji oprogramowania".
Byłoby to o tyle łatwe, że jeszcze w styczniu 2015 roku Francuzi i gdyńska stocznia Nauta uzgodniły, że w razie wyboru francuskiej oferty pierwszy okręt zostałby zbudowany we Francji, a przy jego produkcji szkoliliby się polscy specjaliści. Pozostałe dwie jednostki byłyby budowane w Polsce.
Scorpene
Zakup okrętów od Francuzów były powrotem do początków polskich sił podwodnych. To właśnie we francuskich stoczniach powstały pierwsze okręty podwodne pływające pod polską banderą. Francuski koncern proponuje okręty typu Scorpene.
Wypierają one 1580 ton (pod wodą 1740 t.), uzbrojone są w 6 wyrzutni torpedowych, z których mogą być wystrzeliwane pociski rakietowe SM.39 Exocet. Okręt posiada również zdolność do stawiania 30 min morskich. Dotychczas zbudowano 4 jednostki tego typu, po dwa dla Chile i Malezji. Kolejnych 10 zostało zamówionych przez Indie (6 sztuk, pierwszy ma być gotowy do końca 2017 roku) i Brazylię (4 sztuki, pierwszy na początku 2018 roku).
Pływające muzeum
Za w miarę nowoczesny okręt podwodny, jaki posiada Polska można uznać jedynie ORP "Orzeł". Jest to okręt projektu 877E (Kilo), który został kupiony w ZSRR i wszedł do służby w 1986 roku. Jest to najmłodszy okręt wchodzący w skład Dywizjonu Okrętów Podwodnych, choć nie można o nim powiedzieć, że spełnia w pełni potrzeby operacyjne.
Mimo, że jest uznawany za bardzo udaną jednostkę, to przez cały okres służby nie poddano go żadnej (!) poważnej modernizacji. Co jest o tyle zastanawiające, że obecnie Rosjanie modernizują 6 indyjskich okrętów tego typu.
Modernizacja indyjskich okrętów jest zakrojona na szeroką skalę i dotyczy kadłuba jednostek, systemów dowodzenia, łączności, walki elektronicznej. Zostały zabudowane nowoczesne sonary, a ponad to okręty otrzymały możliwość strzelania kierowanymi pociskami rakietowymi. W tym czasie ORP "Orzeł" zatrzymał się na poziomie technologicznym przełomu lat 70-tych i 80-tych poprzedniego wieku. Choć nie można mu odbierać zdolności do prowadzenia operacji.
Najgorszą wartość bojową przedstawiają sobą okręty typu Kobben, które Polska otrzymała w darze od Marynarki Norweskiej. Najstarszy z czwórki, pozostającej w służbie (piąty służył jako pływający magazyn części zamiennych, a obecnie stoi jako pomnik), ORP "Kondor" w 2014 roku obchodził 50 urodziny. Pozostała trójka osiągnęła ten wiek w 2016 roku. Wówczas też miały zostać ostatecznie wycofane ze służby. Tak się nie stało.
Można śmiało powiedzieć, że Dywizjon Okrętów Podwodnych istnieje jedynie na papierze. Sam ponad 30-letni "Orzeł" wiosny nie czyni, a "Kobbeny" służą głównie do podtrzymywania nawyków pływających na nich podwodników.
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***