"Ponurego" droga do Ojczyzny

Brytyjczycy określili charakter Jana Piwnika, legendarnego "Ponurego", jako: mocny, spokojny, niezawodny. Nic dziwnego, że został jednym z cichociemnych.

6 maja 1941 roku Szef Sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, gen. Tadeusz Klimecki powołał kolejną grupę kandydatów na przeszkolenie spadochronowe w brytyjskim ośrodku spadochronowym w Ringway koło Manchesteru. W jej składzie znaleźli się m.in. przyszli cichociemni: Franciszek Pukacki, Alfred Paczkowski oraz Jan Piwnik (późniejszy legendarny "Ponury"), który miał już w tym czasie za sobą przygotowanie do skoków, które odbył w Largo House koło Leven w tzw. Małpim Gaju.

Pierwszy skok

Dowódca 4 Brygady Kadrowej Strzelców - płk Stanisław Sosabowski postanowił bowiem, że wstępne szkolenie spadochronowe żołnierzy z brygady będzie prowadzone w rejonie stacjonowania jednostki. Natomiast do Ringway będą wyjeżdżać już tylko na same skoki. Wskutek tej decyzji w pobliskim Largo House, w obszernym parku przylegającym do starej szlacheckiej rezydencji wysiłkiem całej jednostki zorganizowano ośrodek wstępnego szkolenia spadochronowego, który przeszedł do historii pod nazwą "Małpiego Gaju".

Na kursie w Ringway początkowo odbywały się skoki "na sucho", w specjalnie do tego przygotowanym hangarze. Uczono się m.in. automatycznego reagowania na komendy, które były później stosowane podczas właściwych skoków. Bardzo dużym przeżyciem dla każdego z kursantów był pierwszy skok z samolotu. Kolega Jana Piwnika z kursu - Alfred Paczkowski, tak opisywał ich chrzest spadochronowy:

Reklama

Kiedy otwarła się czasza i płynąłem nad ziemią, poczułem wyraźne zadowolenie. Ziemia przesuwała się pod nogami, a potem zaczęła gwałtownie się zbliżać. A więc stopy razem, i już biegłem po ziemi, żeby zgasić ogromną płachtę, którą szarpał wiatr. Byliśmy w świetnej kondycji i chyba dobrze przeżyli ten pierwszy skok.

Złamana noga na skokach

W karcie ewidencyjnej Piwnika z jednego z kolejnych kursów, w punkcie wyrobienie ogólne znajduje się zapisek, że miał złamaną nogę na skokach. Jednak we wspomnieniach Paczkowskiego o ich pobycie w Ringway nie ma żadnej wzmianki o tym fakcie. Jest natomiast informacja, że złamania kostki na kursie doznał inny z kursantów - mjr Józef Hartman.

Gdyby Piwnik miał rzeczywiście złamaną nogę, to Paczkowski zapewne wspomniałby o tym. Wyklucza tę możliwość również fakt, że już 26 maja został skierowany na III kurs samochodowy do Leven. Natomiast od początku czerwca brał udział w kursie łączności i motorowym w Dundee, 40 kilometrów od Leven. Dziwne byłoby skierowanie na takie przeszkolenia osoby ze złamaną nogą. Jednak możliwe, że urazu tego doznał właśnie na kursie w Dundee, bowiem 10 czerwca został skierowany do szpitala wojskowego nr 1, z którego powrócił dopiero 14 lipca. Natomiast w terminie od 30 lipca do 10 sierpnia przebywał na urlopie wypoczynkowym. Jest to wielce prawdopodobne, zważywszy, że Paczkowski również na tym kursie doznał urazu i ze złamaniem wyrostka kolczastego w kręgu szyjnym wylądował w szpitalu w pobliskim Perth.

Powrót do kraju w roli cichociemnego

Można rozważyć jeszcze taką ewentualność, że w trakcie przerw w kursie w Dundee Piwnik udawał się do "Małpiego Gaju" w Largo House, gdzie dla wprawy trenował skoki ze znajdującej się tam wieży spadochronowej i tam doznał złamania. Nie byłaby to ani pierwsza, ani ostatnia "ofiara" Largo House, którego złą sławę świetnie ilustruje pewna karykatura, na której żołnierze brygady powracają z treningu w "Małpim Gaju" cali połamani, o kulach i na wózkach inwalidzkich.

Na szczęście kontuzja, jakiej się nabawił, w odróżnieniu m.in. od przypadku mjr. Józefa Hartmana, nie odcięła mu możliwości powrotu do kraju w roli cichociemnego. Dowódca 4 BKS w meldunku z dnia 20 czerwca 1941 roku, przedstawiając Szefowi Sztabu Naczelnego Wodza wykaz oficerów etatowych brygady zgłoszonych i przeszkolonych do pracy w kraju, pod pozycją 8 zgłosił por. rez. Jana Piwnika.

Polski kurs szturmowy

Jednak jak wynika z jego akt, nie zakończył na tym szkolenia - odbył jeszcze dwa dość istotne kursy. 11 sierpnia rozpoczął dwutygodniowy, uzupełniający polski kurs szturmowy przy III batalionie 4 BKS. W karcie ewidencyjnej z tegoż kursu wystawionej 25 sierpnia dla por. rez. art. Jana Piwnika, numer legitymacji 02880, można znaleźć szereg charakterystycznych dla tego typu dokumentów informacji. Są tam m.in.: dane osobowe, dane dotyczące wyszkolenia cywilnego i wojskowego, miejsca zamieszkania itp. Można się również dowiedzieć, jakie zawody dodatkowe wskazał: robotnika rolnego, leśnego oraz pomocnika mierniczego.

Ponadto zanotowano, że dobrze znał język francuski i słabo język rosyjski. Jako szczegółową znajomość terenów podano: Ostrowiec Świętokrzyski, Puszcza Świętokrzyska, powiat opatowski, kowelski, Warszawa, Zdołbunów, powiat horochowski oraz Łuck. Natomiast jako ogólne: województwo kieleckie, Wołyń i województwo warszawskie.

Mocny, spokojny, niezawodny

Piwnik na kurs zgłosił się ochotniczo i nie przedstawił jednocześnie żadnych zastrzeżeń, gotowości służby w kraju. Program szkolenia obejmował: taktykę działań dywersyjnych, wyszkolenie minerskie, łączność, wyszkolenie strzeleckie, przygotowanie do przetrwania w terenie, wyszkolenie fizyczne oraz przeszkolenie w prowadzeniu pojazdów mechanicznych. W tej dziedzinie nastąpiła u niego zdecydowana poprawa. Oprócz tego, że jazdę rowerem określono jako opanowaną bardzo dobrze, potrafił już w sposób dostateczny prowadzić zarówno motocykl, jak i samochód. Stopień opanowania programu kursu określono jako bardzo dobry.

Jako specjalne zainteresowanie zapisano dział policyjny w działaniach dywersyjnych. Uważano go za bardzo dobrego oficera. Zdolności i wyrobienie organizacyjne, a także zdolności dowódcze i oddziaływania na otoczenie miał bardzo duże. Natomiast w rubryce przydatność zapisano: pomocnik, organizator dywersji, instruktor i dowódca drużyny dywersyjnej. Według klasyfikacji angielskiej otrzymał kategorię: D, D1, E, F1. Jego charakter określono trzema słowami: mocny, spokojny, niezawodny.

Na "kursie korzonkowym"

Dzień przed 29 urodzinami - 30 sierpnia został skierowany w okolice Dunkeld nad rzeką Tay na kurs "bytowania w terenie" zwany potocznie, choć niezbyt właściwie, "kursem korzonkowym". Przypominał on dość popularne dziś programy survivalowe. Kurs, jak sama nazwa wskazuje, miał na celu przygotowanie uczestników do długotrwałego przebywania w otwartym terenie oraz pokonywania przeciwności natury własną pomysłowością. Był zatem szczególnie przydatny dla przyszłych partyzantów.

Oprócz nauki zdobywania pożywienia, wody, opału itp., prowadzono także: szkolenie terenowe - użycie kompasu, łączność w lesie, zaprawa marszowa; wodne - pokonywanie przeszkód wodnych, ratownictwo oraz wspinaczkowe - posługiwanie się liną, zwalczanie lęku przed wysokością, wyrabianie sprawności fizycznej oraz szereg innych przydatnych ćwiczeń. Dla wielu uczestników, w tym dla Piwnika, było to jedynie powtórzenie praktyk wyniesionych z harcerstwa, ale dla reszty - całkiem nowe doświadczenie. O przydatności kursu może świadczyć fakt, że został na stałe wpisany w zakres wyszkolenia cichociemnych.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Wojciecha Königsberga "Droga >Ponurego<. Rys biograficzny majora Jana Piwnika", która ukazała się nakładem wydawnictwa RYTM.

Tytuł oraz śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: II wojna światowa | militaria | historia | wojna | szkolenie | wojsko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy