Ukraińcy zwabili Rosjan w pułapkę. Desperacka ucieczka pogrąży Flotę Czarnomorską?

Ukraińskie siły zbrojne w mistrzowskiej akcji zakrojonej na szeroką skalę zwabiły rosyjską flotę w pułapkę. Większość Floty Czarnomorskiej pozostaje teraz na Morzu Azowskim - akwenie otoczonym prawie w całości lądem, którego nie może bezpiecznie opuścić. W jaki sposób Ukraińcy chcą wykorzystać błąd Rosjan?

Ukraińskie drony morskie zapędziły Flotę Czarnomorską w pułapkę
Ukraińskie drony morskie zapędziły Flotę Czarnomorską w pułapkęGENYA SAVILOV / AFPAFP

Większość okrętów Floty Czarnomorskiej niedawno wypłynęła ze swoich dotychczasowych portów nad Morzem Czarnym i skierowała się w stronę Krymu, a dokładniej - Morza Azowskiego, czyli niewielkiego akwenu połączonego z Morzem Czarnym jedynie wąską Cieśniną Kerczeńską, nad którą poprowadzono Most Krymski. Kreml określa ten ruch mianem "ćwiczeń", najpewniej jednak rosyjska marynarka porzuciła operacje na otwartych wodach na rzecz ukrywania się w najtrudniej dostępnych zakamarkach Morza Czarnego.

Do tej pory rosyjska admiralicja sądziła, że Morze Azowskie jest swego rodzaju "bezpieczną przystanią" dla okrętów Floty Czarnomorskiej. Ze wszystkich stron jest ono przecież otoczone terytorium zajętym przez Moskwę. Okazuje się jednak, że ten pozornie logiczny ruch, mający na celu chronić okręty przed ukraińskimi dronami morskimi, doprowadził do zamknięcia większości floty w pułapce.

Ukraińcy bez problemu operują na "bezpiecznym akwenie" Rosjan

Sądzono, że dronom takim jak Magura V5 nie uda się przepłynąć przez cieśninę Kerczeńską. Ukraińcy jednak w ostatnim czasie już kilkakrotnie udowodnili, że są zdolni do wszystkiego. Przepłynąwszy pod przęsłami Mostu Krymskiego, drony morskie dotarły aż do zatoki Taganrog - części Morza Azowskiego znajdującej się najbardziej w głębi terytorium Rosji. To właśnie w tej okolicy znajduje się większość Floty Czarnomorskiej. Ukraińcom udało się trafić w tej okolicy już trzy jednostki wroga, holownik, barkę i okręt desantowy.

W samej cieśninie Kerczeńskiej, która teoretycznie z uwagi na swoją niewielką szerokość powinna być najłatwiejsza do obrony, Ukraińcy także odnoszą sukcesy. Zatopili tam dwie rosyjskie łodzie patrolowe. 

Ukraina nie chce, żeby okręty Floty Czarnomorskiej mogły gdziekolwiek poczuć się bezpieczne. Są w tej materii bardzo zdeterminowani. Na ten moment Ukraińcy swoje główne wysiłki skupiają na atakowaniu mniejszych jednostek, gdyż największe okręty całkowicie zaprzestały jakichkolwiek działań i ukrywają się w portach. Jedyne rosyjskie operacje patrolowe na otwartym morzu przeprowadzają w tej chwili okręty podwodne, których Flota Czarnomorska posiada sześć sztuk, jednak nie wszystkie są w dobrym stanie technicznym.

Flota Czarnomorska ma dwa wyjścia

Do tej pory Ukraińcom udało się zatopić lub poważnie uszkodzić około 30 proc. jednostek Floty Czarnomorskiej. Nic dziwnego, że Rosjanie chcą maksymalnie chronić swoją koronną flotę. Wydaje się, że nie mają wyjścia, bo Ukraińcy przejęli całkowicie inicjatywę na morzu dzięki swoim dronom morskim, które atakują z zaskoczenia i zdolne są do zniszczenia każdego okrętu wroga.

Podejmowane są oczywiście pewne działania zapobiegawcze, m.in. patrole uzbrojonymi w karabiny maszynowe śmigłowcami. Teoretycznie Morze Azowskie powinno być najłatwiejsze do obrony przed dronami morskimi. W praktyce oczywiście jest to łatwiejsze przez skanalizowanie ruchu do pojedynczej cieśniny, jednak Rosjanie wciąż nie radzą sobie z odparciem masowego ataku dronów. Gdyby okręty Floty Czarnomorskiej nie ukrywały się w portach i postanowiły opuścić Morze Azowskie, to najpewniej dość szybko wiele z pozostałych jednostek zostałoby zatopionych przy przepływie przez Cieśninę Kerczeńską. Rosjanie wybrali więc mniejsze zło, czyli niezbyt komfortowe liczenie na przetrwanie w obliczu trudności ze zwalczaniem ukraińskich dronów morskich, które z pewnością nie obędzie się bez poważnych strat. 

Rolnictwo przyszłości. Białko wytwarzane w laboratorium niemal „z powietrza”AFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas