Uratował brata, walczył przez 200 godzin. Trafił go rosyjski snajper

Maksym wraz z bratem Iwanem zapisał się do wspólnej walki o Ukrainę zaraz po rozpoczęciu inwazji. Nierozłączni bracia zawsze trzymali się siebie blisko. Do czasu aż rozdzielił ich rosyjski snajper. Mężczyzna zdołał uratować brata, jednak sam stracił życie.

Umierająca niewinność

Bracia Maksym i Iwan praktycznie od początku inwazji brali udział w walkach o obronę Ukrainy. Mimo młodego wieku sami postanowili się zgłosić do pomocy. Maksym miał wtedy 22 lata, a Ivan zaledwie 18

Młodszy brat, który odniósł ciężkie rany podczas walk, mówi, że byli nierozłączni: „Był zawsze ze mną, a ja z nim. Dla mnie był najdroższą osobą”. Jednak rozłączył ich jeden rosyjski snajper... 

W miarę upływu czasu i postępującej wojny można zaobserwować jak dwóch, pełnych radości chłopców, uśmiechniętych młodych mężczyzn stopniowo poważnieje, tracąc niewinność na rzecz okropieństw wojny.  

Reklama

Ostatnie chwile braci

Ostatnie chwile spędzili w Bachmucie, prowadząc brutalne walki i przemieszczając się od jednego budynku do drugiego. „Nie można było tam spać. Byliśmy atakowani 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu” – mówi Ivan. 

W pewnym momencie cała ich jednostka została uwięziona w budynku pozbawionym okien. Żeby móc utrzymać pozycję, musieli wykuwać w ścianach otwory na stanowiska strzeleckie. W pewnym momencie otrzymali rozkaz wycofania się. Jednak Iwan został trafiony podczas przeładowywania broni. „Pamiętam, że przeładowywałem; wyszedłem zza ściany i był błysk. Byłem sparaliżowany i upadłem”. 

Przytomny Maksym szybko ruszył mu na ratunek, zaciągnął go z powrotem do budynku i zaczął udzielać pierwszej pomocy, jednocześnie wzywając oddział ratunkowy. Maksym zmuszony zrobić otwór w szyi Iwana, żeby ten nie uległ zakrztuszeniu się od rany zadanej w twarz.

Medycy, którzy pierwsi usłyszeli wezwanie, zginęli w drodze do braci, na kolejnych czekali dziewięć godzin. „Mój brat nie pozwolił mi umrzeć. Uratował mnie” mówi Iwan. Maksym jednak nie pojechał z bratem w bezpieczne miejsce. Zgłosił się na ochotnika, aby pozostać w Bachmucie i poprowadzić ich jednostkę. 

Tydzień później został zabity przez rosyjskiego snajpera

Poświęcenie w imię wolności

Pogrzeby na Ukrainie są częścią codziennego życia, tak samo, jak dźwięki syren alarmowych. Jednak pogrzeb Maksyma był inny. Całe miasto Tomakiwka przybyło, aby uczcić pamięć poległego i złożyć wyrazy szacunku. Niektórzy klękali, gdy przechodził kondukt pogrzebowy, inni ściskali kwiaty bądź ukraińską flagę. A ponurą muzykę uzupełniały szlochy zebranych.  

Matka Iwana i Maksyma codziennie wyczekiwała wiadomości od synów z potwierdzeniem, że żyją. Często dochodziły do niej tylko krótkie uspokajające wiadomości: „Mamo, wszystko w porządku”. Aż do nadejścia tej ostatniej, najgorszej

Jedynym co jej pozostało, jest młodszy syn, Iwan. Maksym mógł udać się w bezpieczne miejsce, by towarzyszyć bratu w rekonwalescencji, jednak tego nie uczynił i nie porzucił swoich młodszych i miej doświadczonych towarzyszy, za co zapłacił najwyższą cenę. Historia Maksyma to historia tysięcy mężczyzn codziennie umierających w obronie Ukrainy. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna | Ukraina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy