Medycyna przyszłości

Gorączka denga i żółta febra powracają. Do 2080 r. zakażonych będzie aż 2 mld osób?

Tego lata, Aedes aegypti - gatunek afrykańskiego komara przenoszący potencjalnie śmiertelną gorączkę denga oraz żółtą febrę - niespodziewanie pojawił się w Kalifornii. Naukowcy ostrzegają, że w najbliższych dziesięcioleciach wzrośnie występowanie chorób, które wydawały się być już pokonane.

Mimo ogromnego postępu medycyny, wielu naukowców przekonuje, że ludzkość powinna przygotować się na powrót chorób, które wydawały się być dawno wyplenione. Żółta febra czy gorączka denga znów zaczną zbierać śmiertelne żniwo, i to w wielu miejscach na świecie. Według pesymistycznych prognoz, do 2080 r. aż 2 mld osób będą zagrożone zachorowaniem na dengę.

Prawie jak grypa

Denga to potencjalnie śmiertelna wirusowa choroba odzwierzęca, która występuje u ludzi i niektórych małp. Przybiera ona postać gorączki krwotocznej, a patogenem odpowiedzialnym za wystąpienie choroby są flaviwirusy, które są przenoszone głównie przez komary Aedes albopictus i Aedes aegypti. Poza ekstremalnie wysoką gorączką, głównymi objawami są silne bóle mięśniowe i sztywność stawów - podobne jak w przypadku sezonowej grypy, tyle że znacznie silniejsze. Ze względu na brak szczepionki i skutecznych leków antywirusowych, możliwe jest jedynie leczenie objawowe dengi.

Reklama

Gorączka denga występuje endemicznie w krajach strefy tropikalnej i subtropikalnej, głównie w Azji, Afryce i na wyspach południowego Pacyfiku. Pojedyncze zarażenia u ludzi odnotowano w Stanach Zjednoczonych, a także w Polsce. W naszym kraju jednak są to przypadki "importowane" z rejonów endemicznych, w których osoby zakażone były na wakacjach. Naukowcy przekonują, że niemożliwe jest zakażenie człowiek-człowiek. Mimo to na początku XXI wieku odnotowano falę zachorowań na Filipinach, Karaibach, w Indonezji i obu Amerykach. Wirusolodzy ostrzegają, że do takich zjawisk, a nawet znacznie szerszych epidemii, będzie dochodziło coraz częściej.

Jest to spowodowane coraz większą odpornością komarów z rodzaju Aedes na niekorzystne warunki środowiskowe. Składane przez samice Aedes aegypti jaja są bardzo wytrzymałe, a osobniki dorosłe przez długi czas mogą przeżyć bez wody.

Symulacje przeprowadzone przez amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC) pokazują, że strefa narażona na wystąpienie gorączki denga będzie systematycznie się powiększać. Tym samym będzie obejmować coraz większe, gęsto zaludnione obszary. Oliwy do ognia dolewają coraz gwałtowniej przebiegające zmiany klimatu.

Niebezpieczne tropiki

Dla wielu uczonych fakt, że przedstawicieli gatunku Aedes aegypti znaleziono w Stanach Zjednoczonych, daleko od tropików, nie jest wystarczającym dowodem, by obawiać się wybuchu epidemii. Okazuje się jednak, że komary te coraz lepiej adaptują się do nowych warunków środowiskowych. CDC ostrzega, że Kalifornia może docelowo stać się siedliskiem życia owadów przyczyniających się do rozwoju gorączki denga.

"Osobniki z gatunku Aedes aegypti bardzo dobrze odpowiadają na zmiany środowiskowe i się do nich dostosowują. Wysokość temperatur, ilość opadów oraz wilgotność powietrza mają ogromny wpływ na reprodukcję komarów, ich przetrwanie oraz skalę ukąszeń" - powiedział przedstawiciel CDC.

Postępujące zmiany klimatyczne, na które uczulają specjaliści, mogą skutkować wzrostem fali zachorowań na dengę w niedostępnych dla tej choroby dotychczas regionach świata. W 2009 r. gorączka denga pojawiła się na Florydzie, gdzie nie gościła przez ponad 70 lat. W tym samym czasie Tajlandia zmagała się z największą od 20 lat epidemią wirusa.

Denga obecnie występuje co roku u 100 mln osób na świecie, a zabija 15 000 z nich. Obserwuje się ją w ponad 100 krajach, a jej symptomy początkowo mogą być lekceważone, bo przypominają zwykłą grypę. Wkrótce jednak pojawiają się problemy z płucami, sercem, żołądkiem, aż w końcu występują bardzo obfite krwotoki z ust i nosa. Naukowcy z CDC ostrzegają - według ich symulacji, do 2080 r. na dengę co roku będzie chorować ponad 2 mld osób. Wirus ten może stać się jednym z największych zagrożeń dla ludzkości.

Żółta śmierć

Sporym problemem dla bezpieczeństwa na świecie może być niebawem żółta febra. Choroba ta, podobnie jak denga, jest również przenoszona przez flaviwirusy, a człon "żółta" w swojej nazwie zawdzięcza żółtaczce towarzyszącej części zakażeń. Często pojawiają się również charakterystyczne czarne wymioty.

Żółta febra jest przenoszona przez te same, co denga komary i również występuje w okołorównikowej strefie tropikalnej. Wirusa można złapać w 11 krajach Ameryki Południowej i aż 33 państwach afrykańskich. Naukowcy szacują, że to właśnie Czarny Ląd jest źródłem 90 proc. zakażeń żółtą febrą.

Zanim w 1936 r. zsyntetyzowano szczepionkę na żółtą febrę, była ona jedną z najbardziej śmiercionośnych chorób na świecie. W 1793 r. zabiła ponad 10 proc. populacji Filadelfii, zanim na dobre wypleniono ją ze Stanów Zjednoczonych. Przez ostatnie 40 lat tylko 9 Amerykanów zachorowało na żółtą febrę i wszystkie z tych zakażeń pochodziły z egzotycznych wycieczek. O wiele gorzej jest w Afryce oraz Centralnej i Południowej Ameryce, gdzie co roku odnotowuje się ponad 200 000 zachorowań na żółtą febrę. W tych krajach największe spustoszenie sieje odmiana choroby, która powoduje m.in. silne krwotoki w jamie brzusznej.

W ciągu ostatnich 20 lat na świecie wzrosła liczba epidemii żółtej gorączki, a coraz więcej krajów zgłasza przypadki wystąpienia tej choroby. W 2010 r. doszło do pierwszej od 40 lat epidemii żółtej febry w Ugandzie. WHO alarmuje, że podobnie jak w przypadku rozprzestrzeniania się dengi, także za zwiększenie obszaru występowania żółtej febry odpowiadają coraz wyraźniejsze zmiany klimatyczne.

Żółta febra zabija ponad 15 proc. zainfekowanych, nawet pomimo podjętego leczenia. Jej skuteczność w przypadku braku interwencji jest jeszcze większa, gdyż przekracza 50 proc. Łatwo można przewidzieć, co by się stało, gdyby epidemia żółtej febry pojawiła się w jednym z gęsto zaludnionych europejskich lub amerykańskich miast.

Jesteśmy (na razie) bezpieczni

Osoby wybierające się na egzotyczne wakacje mogą zaszczepić się przeciwko żółtej febrze w Poradni Medycyny Tropikalnej oraz Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Nie ma potrzeby szczepić się "na wszelki wypadek", nie wybierając się do jednego z krajów endemicznych. Podobne procedury stosuje większość państw europejskich i USA. Na gorączkę denga do tej pory nie opracowano szczepionki. Na razie mieszkańcy USA są bezpieczni. W Kalifornii nie odnotowano ani jednego przypadku wystąpienia choroby związanego z niespodziewaną obecnością komarów z gatunku Aedes aegypti.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: denga | epidemia | Wirusy | pandemia | gorączka krwotoczna | komary | choroby | szczepionka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy