Przyszłość pola bitwy

HMS Queen Elizabeth - Wielka Brytania wraca na morza i oceany

Królowa Elżbieta II ochrzciła największy okręt w historii brytyjskiej marynarki – lotniskowiec HMS Queen Elizabeth. Pierwsze samoloty pojawią się na jego pokładzie dopiero za kilka lat, ale już teraz Wielka Brytania może poczuć się naprawdę wielka.

Do HMS Queen Elizabeth - lotniskowca o wyporności 65 tys. ton - dołączy wkrótce siostrzana jednostka HMS Prince of Wales. Tym samym zastąpią lotniskowce typu Invincible. Brytyjczycy mają nadzieję, że dzięki nim odzyskają dawne wpływy na otwartym morzu.

Jak przystało na potężne przedsięwzięcie z dziedziny obronności - nie obyło się bez opóźnień i galopujących kosztów. Plany budowy okrętu sięgają bowiem początku lat 90., a kolejne przyniosły tylko liczne zmiany koncepcji samej konstrukcji, jak również typu samolotów, które miały na nim służyć. Szybko pojawiły się wątpliwości.

Reklama

Budowa lotniskowca HMS Queen Elizabeth ruszyła jednak w lipcu 2009 roku z budżetem zakontraktowanym dwa lata wcześniej na 3,65 mld funtów (6,2 mld dol.). Pięć lat później było już 5,4 mld a w 2013 - 6,2 mld.

Ostatecznie udało się. W 2020 roku oba okręty staną na czele Grupy Uderzeniowej Sił Szybkiego Reagowania, a na ich pokładach pojawią się supernowoczesne wielozadaniowe myśliwce F-35B krótkiego startu i pionowego lądowania oraz śmigłowce.

- Z tymi okrętami Wielka Brytania będzie miała 4,5 akra suwerennego terytorium, które będzie w stanie pokonać 500 mil dziennie. 80 proc. populacji Ziemi żyje w odległości 200 mil od brzegu i jednocześnie w zasięgu samolotów (F-35 - przyp. red.). Oznacza to, że HMS Queen Elizabeth może wpłynąć na zdecydowaną większość ludności świata przy użyciu wód międzynarodowych i bez potrzeby korzystania z lotnisk - powiedział Simon Petitt, Kapitan Royal Navy.

Okręty zaprojektowano w taki sposób, aby umożliwić im przeprowadzenie 72 misji dziennie z wykorzystaniem 36 samolotów. W 2010 roku Strategic Defense and Security Review (SDSR) ograniczyła jego możliwości do zaledwie 12 maszyn. Teraz najtęższe oficerskie umysły starają się to zmienić i na pokładzie pomieścić 24 myśliwce F-35 oraz 30-40 śmigłowców.

Defense Science and Technology Laboratory (DSTL) sprawdza, czy na pokładzie okrętu znajdzie się więcej niż 6 zaplanowanych miejsc do lądowania pionowego. Ogromną rolę odgrywa tutaj przystosowanie pokładu do radzenia sobie z ciepłem generowanym przez silniki lądujących pionowo F-35. Brytyjscy naukowcy dokładnie przyglądali się temu zjawisku podczas testów maszyn na amerykańskim okręcie desantowym USS Wasp. Konieczne są tutaj odpowiednio zaprojektowane i rozmieszczone lądowiska, ale w razie potrzeby piloci będą mogli posadzić maszyny w każdym miejscu.

Z samolotami F-35 wiąże się jednak więcej problemów i kontrowersji. Najpoważniejszą była rezygnacja z zakupu wersji B na korzyść C, a następnie powrót do pierwotnego planu - czytamy na łamach Aviation Week. W ten sposób zmarnowano ponoć dziesiątki mln funtów, a relacje pomiędzy brytyjskim ministerstwem obrony a Korpusem Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych popsuły się.

W 2010 roku, po tym jak Londyn zdecydował stać się głównym partnerem programu Joint Strike Fighter, SDSR widziało na nowych lotniskowcach F-35 w wersji C - o większym zasięgu, ładowności i zdolnościach bojowych. Z tym wiązało się również wyposażenie okrętów w katapulty, co nie stanowiło dla inżynierów poważniejszego wyzwania. Koszty zrobiły jednak swoje. Szacowane początkowo 800 mln funtów urosły do 2 mld i przesądziły o wyborze maszyny. Niestety, powrót do wersji B nie obył się bez strat i według szacunków kosztował brytyjskich podatników 74 mln funtów. Jakby tego było mało, zmiana decyzji spowolniła prace nad samym okrętem. Ministerstwo obrony przekonuje jednak, że 10 lat służby samolotów wersji B to oszczędność rzędu 1,2 mld w porównaniu do wariantu C.

Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z planem, to montaż HMS Prince of Wales rozpocznie się we wrześniu. Aircraft Carrier Alliance przekonuje, że doświadczenie nabrane przy Queen Elizabeth skróci cały proces przynajmniej o 12 miesięcy. Każdy z okrętów zabierze na pokład 1679 marynarzy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: HMS Queen Elizabeth | royal navy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy