Ekstremalne reality show
Jedzenie zgniłych jajek, skakanie z pędzącej ciężarówki czy wielodniowe powstrzymywanie się od snu - to nie wojenna codzienność, a zadania z popularnych reality show.
Przepraszam, gdzie tu jest toaleta?
Jak przyjemne było robienie tatuażu w pędzącym po sztucznych wybojach samochodzie, ostrzeliwanie brzucha gumowymi kulami czy wpychanie sobie w tyłek resoraka (i jego wyjmowanie), wiedzą tylko oni. Postronni obserwatorzy mogliby opowiedzieć o wrażeniach, jakie towarzyszyły obserwowaniu innych wyczynów bandy Knoxvilla. Do ulubionych należało zjadanie własnych wymiocin i załatwianie się w miejscach publicznych.
Jedną z najjaśniejszych gwiazd (choć powątpiewamy, czy rzeczywiście chciał nią być) programu został ojciec Margery, na którym syn regularnie testował swoje nietypowe pomysły, bijąc, strasząc i wyklinając rodzica.
Program, jak można się spodziewać, wzbudził wiele kontrowersji. Kierowane przeciw jego twórcom pozwy także. Niejaki Bob Craft, który w 1997 roku zmienił swoje personalia na Jack Ass, zażądał od producentów 10 milionów dolarów odszkodowania za bezczeszczenie nazwiska.
Jak smakują genitalia renifera?
Jednym z najpopularniejszych programów gatunku "zrób coś bardzo niebezpiecznego, a jeśli nie zginiesz, my ci zapłacimy", jest Fear Factor. W każdym odcinku sześć osób walczy o 50 tysięcy dolarów. Kilkuetapowa rywalizacja może obejmować: zjedzenie surowych jąder renifera (oczywiście w odcinku świątecznym), wypicie świeżej krwi, czy kilkuminutowe leżenie w szklanej trumnie pełnej tarantul.
Dla tych, którzy dotrwają do finału, organizuje się zadania specjalne takie jak: skakanie z dachu jadącej ponad 100 kilometrów na godzinę ciężarówki czy próba wydostania się z tonącego wraku samolotu. Co ciekawe, do tej pory tylko raz zdarzyło się, że nikt nie wykonał zadania finałowego, choć producenci robią wszystko, żeby uczynić je jak najbardziej niebezpiecznym.
Kontrolowane spotkanie z duchem
Inny rodzaj strachu towarzyszył uczestnikom emitowanego na MTV programu Fear. Chętni zabierani byli do rzekomo nawiedzonych miejsc i pozostawiani w nich na dwie noce. Żeby uprawdopodobnić pojawienie się pałających nienawiścią do uczestników zjaw, wybierano opuszczone więzienia i szpitale, gdzie kogoś zamordowano lub ktoś popełnił samobójstwo (lub został w jakiś inny sposób okrutnie skrzywdzony). Za dnia cała drużyna spała, aby mieć siły na nocne eskapady, podczas których wyposażeni jedynie w kamerę na podczerwień włóczyli się po ciemnych korytarzach, zjeżdżali w podziemia, wywoływali duchy, czy spędzali czas na kontemplacji nad grobami lokalnych zmarłych. Seria cieszyła się niesłabnącą popularnością, jednak wysokie koszty produkcji jednego odcinka zmusiły stację do zaprzestania emisji.
Potnij stopy - nie będziesz spał
Popularność programu Shattered dowodzi, że naukowe eksperymenty mogą być jednak ciekawe. Tym razem uczestnicy nie musieli jeść zgniłych jajek, skakać z kilkudziesięciometrowych wieżowców, czy narażać się na spotkanie ze zmarłą teściową. Żeby wygrać program wystarczyło, po prostu, długo nie spać. A konkretnie - ponad tydzień.
Co prawda producenci, chcąc uniknąć zdjęcia programu z anteny, zezwolili na godzinę snu na dobę, jednak trzeba przyznać, że to i tak niewiele. Po kilkunastu godzinach bez snu jednemu z uczestników wydawało się, że jest premierem Australii, przebywającym na planie "Przyjaciół", innemu, że ktoś czyha na jego drogocenne ubrania.
Dodatkową trudnością, którą uczestnicy gotowali najbardziej wytrzymałym konkurentom, było zadanie o wdzięcznej nazwie "You Snooze You Lose" ( "zaśnij, a przegrasz"). Wybrańcowi fundowano relaksujący masaż, czytano monotonne bajki lub kazano liczyć w telewizji skaczące owce. Te domowe sposoby na bezsenność, które w normalnych warunkach nie skutkują, pozwoliły wyeliminować niejednego zawodnika. Zwyciężczyni programu, której udało się nie spać 178 godzin, zdradziła publiczności swój sekret: żeby nie spać, raniła stopy oraz... powstrzymywała się od oddawania moczu.
Co jest nie tak z Miriam?
W historii ekstremalnych reality-show rzadko zdarza się, że zwycięzca rezygnuje z nagrody. Taka sytuacja miała miejsce w programie "There's Something about Miriam" ("coś jest z Miriam nie tak"). O względy tytułowej Miriam, długonogiej modelki z pięknym biustem, walczyło kilku kandydatów. Nie wiedzieli jednak, że z Miriam naprawdę jest "coś nie tak". Zanim rozpoczęła poszukiwania idealnego kandydata na męża, była bowiem... facetem, co mogły potwierdzić nienaruszone przez chirurgiczny skalpel genitalia.
Co prawda zwycięzca programu przed kamerami deklarował, że o niczym nie marzy tak bardzo, jak o trwającym tydzień romantycznym rejsie w towarzystwie Miriam, jednak kiedy wyłączono kamery, spuścił srogie lanie producentowi programu. Wraz z innymi uczestnikami pozwał go też do sądu. Nie wiemy jednak, czy mężczyźni udowodnili poniesione "szkody moralne i emocjonalne", ponieważ rzecz zakończyła się ugodą.
Katarzyna Pruszkowska