Handlują wszystkim, nawet duszami

Niegdyś zaprzedanie duszy było grzechem, dziś jednak bywa transakcją handlową.

Legendy mówią o ludziach, którzy zaprzedali diabłu swoją duszę. Faust przehandlował Mefistowi swą duszę za młodość, Pan Twardowski - za umiejętność rzucania czarów. Dziś jednak duchowe wartości się zdewaluowały. Przykładowo Walter Scott - nie, nie ten słynny szkocki pisarz, tylko młody Nowozelandczyk - sprzedał swoją duszę nie diabłu, ale banalnej pizzerii. Do tego za marne 3.800 nowozelandzkich dolarów!

Scott zamieszkały w Wellington

wystawił duszę na internetowym serwisie aukcyjnym TradeMe. Oferta wywołała spore poruszenie wśród internautów - stronę odwiedziły ponad 32 tys. osób.

Reklama

Serwis TradeMe po kilku dniach zawiesił aukcję, bo wielu internautów zgłosiło skargi, uznając handel duszą za czyn nietetyczny, niemoralny, albo sprzeczny z ich poglądami religijnymi. Scott jednak ostatecznie duszę sprzedał. Za 3.800 dolarów nabyła ją pizzeria z Wellington o mrożącej krew w żyłach nazwie "Hell Pizza" (Hell - ang. piekło).

Dziś w pizzeria na honorowym miejscu wisi dokument zaświadczający, że dusza Waltera Scotta należy do tej firmy. Scott podobno nie ma związanych z tym jakichkolwiek obaw. Przyznajmy jednak, że brak pewności, czy sprawę posiadania nieśmiertelnej duszy zamyka wyłącznie taki gest symboliczny.

Handlowanie własną duszą może budzić niejaki niepokój, tym bardziej, że nie jest to odosobniony przypadek. W kwietniu 2006 roku pewien młody Chińczyk zamieszkały w okolicach Szanghaju złożył podobną ofertę na tamtejszym serwisie aukcyjnym Taobao.

Natychmiast odezwało się 58 chętnych,

by nabyć nieśmiertelną duszę. Trzeba jednak podkreślić, że pracownicy portalu już po kilku godzinach zablokowali tę ofertę. Ujmując rzecz w skrócie, zastosowali kruczki prawne, by z handlowaniem duszą nie mieć nic wspólnego.

Rzecznik portalu złożył oficjalne oświadczenie, że transakcja taka, jak sprzedaż duszy, wymaga dowodu, że sprzedający rzeczywiście może przekazać nabywcy wylicytowane dobro. Zadecydowano, że w przyszłości użytkownik Taobao będzie mógł wystawić na aukcji duszę tylko wtedy, gdy przedstawi pisemne zezwolenie od "wyższych władz". Nie sprecyzowano jednak o jaką instancję chodzi.

W całej historii handlu duszami nikt tak tanio chyba duszy nie sprzedał, jak pewien student ze Seattle. W marcu 2001 roku 20-letni Amerykanin wystawił swoją duszę na internetowym portalu aukcyjnym eBay. Student przedstawiał się jako zadeklarowany ateista, zapewniał, że jego

dusza ma zaledwie kilka drobnych rys

i ogólnie jest w doskonałym stanie.

Duszę wylicytowała jakaś kobieta ze stanu Iowa. Za... 400 dolarów USA! Gdy o sprawie stało się głośno, władze eBay-u odcięły się od handlu duszami, a studentowi wystawiły wilczy bilet - dożywotni zakaz udziału w aukcjach na tym portalu.

Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje dlaczego anonimowa nabywczyni posiadła czyjąś duszę. Czyżby postać tę przyjął Mefisto?

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy