Krowy atakują turystów na Korsyce. Władze zamykają plaże

​Władze Korsyki, wyspy na Morzu Śródziemnym należącej do Francji, podjęły decyzję o zamknięciu plaż i terenów nadmorskich. Powodem są stada agresywnych krów, atakujących turystów.

article cover
Twitter

Szacuje się, że obecnie na Korsyce żyje około 15 tys. krów, których populacja wyraźnie urosły w siłę podczas pandemii ze względu na lockdown i ograniczoną działalność człowieka. Z tego samego powodu przez wiele miesięcy malownicze, korsykańskie plaże świeciły pustkami.

Tego lata turyści zaczęli jednak wracać na piaszczyste wybrzeża, tylko po to, żeby zastać tam liczne stada rogatych ssaków.

Obecność krów to nic dziwnego na Korsyce, gdzie już od wielu lat uczulano na to, by uważać na wałęsające się samopas bydło, nie tylko w okolicy plaż. Fotografie rogatego na wybrzeżu nieraz już obiegły już świat.

Nie tak dawno jak rok temu do sieci trafił film ukazujący, wkroczenie stada pomiędzy wypoczywających turystów:

Problemem jest zachowanie zwierząt. Te są bowiem niezwykle agresywne i bez żadnych oporów atakuje ludzi, wkraczających na ich terytorium.

Kilka dni temu mężczyzna, który najwyraźniej nie wziął sobie do serca treści ostrzeżenia, znajdującego się na popularnej plaży Lotu. Został brutalnie poturbowany przez krowę, dźgnięty rogiem w szyję i z poważnymi ranami trafił do szpitala.

Niedługo po tym służby otrzymały zgłoszenie o tym, że rozjuszone stado goniło grupkę turystów w tamtym rejonie.

Krowy na korsykańskich plażach to normalny widok. Jak dotąd jednak nie atakowały tak często ludziFratma/Marka/Universal Images GroupGetty Images

W turystycznych miejscowościach na południe od stolicy Korsyki, Ajaccio, krowy kilka razy zniszczyły samochody, ogrodzenia i wdarły się na prywatne posesje.

Gdzie indziej, w wiosce Lozzi, 70-letnia kobieta również musiała być hospitalizowana po tym, jak bydło zaatakowało ją gdy ta wieszała pranie.

Władze wyspy od lat ostrzegają o niebezpieczeństwie zbliżania się do bydłaPASCAL POCHARD-CASABIANCA AFP

- Rany tej pani były bardzo poważne, zwierzęta raniły ją w nogę, dwa centymetry od tętnicy udowej - opowiada w wywiadzie dla lokalnej prasy François Acquaviva, burmistrz Lozzi. - Jak tak dalej pójdzie, ktoś wreszcie zginie.

- Turyści śmieją się i robią sobie zdjęcia, myśląc, że to taka lokalna ciekawostka - mówi. - Ale tak naprawdę to szkodniki, które dodatkowo są bardzo agresywne. Jeśli widzicie dzikie stado krów, które zmierza w jakimś konkretnymi kierunku, dla własnego bezpieczeństwa nie zbliżajcie się i dajcie im tam po prostu przejść.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas