Następny koniec świata? Dopiero za 5 tys. lat!
Kalendarz Majów nie kłamie, został tylko źle zinterpretowany - przekonuje podróżnik Arkady Radosław Fiedler. Koniec świata, według Majów, będzie - ale za ponad pięć tysięcy lat. Jednak "mała apokalipsa" może nas czekać w przyszłym tygodniu.
W Muzeum-Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera w Puszczykowie koło Poznania od kilku lat znajduje się naturalnej wielkości kopia kalendarza aztecko-majańskiego, który rzekomo wskazuje dzień 21 grudnia 2012 r. jako moment "końca świata". Oryginał znajduje się w Muzeum Antropologicznym w Mexico City.
Jak powiedział Fiedler, mimo że kalendarz Majów w ostatnich tygodniach był jednym z wiodących tematów w mediach, do muzeum z pytaniem o kalendarz przybywali jedynie nieliczni zwiedzający.
"Nie było nadzwyczajnego zainteresowania, pielgrzymek do kalendarza. Było trochę osób pytających o niego, ale zazwyczaj byli to rozsądni zwiedzający z dużym dystansem do całego tego medialnego zamieszania. Wiedzieli oni, że kalendarz ten nie wyznaczył na ten rok końca świata w sensie katastroficznym" - przyznał.
"Niewielu ludzi wie, że dzisiejsza data to, według Majów, koniec czwartej epoki, która trwała ostatnie ponad 5 tysięcy lat. Obecnie zaczyna się piąta epoka, która ma być tą ostatnią i ma trwać kolejne pięć tysięcy lat. Mamy więc sporo czasu, by sobie podokazywać" - zaznaczył.
Fiedler dodał, że choć do "końca świata" zostało nam trochę czasu, wiele wskazuje na to, że "mała apokalipsa" może nas czekać już w przyszłym tygodniu.
"Majowie mieli kilka kalendarzy do różnych potrzeb. Jeden z nich był niemal tak dokładny, jak nasz, współczesny. Też miał 365 dni, w tym pięć ostatnich dni roku było traktowanych jako dni pechowe, stracone, kiedy wzmagała się aktywność czyhających na ludzi demonów i duchów" - dodał.
Fiedler podkreślił, że i do tej zapowiedzi należy podchodzić ze sporym dystansem.