Owocowy Ninja - prawdziwa historia

Czy wyobrażaliście sobie, jak mogłaby wyglądać gra na smartfona w prawdziwym życiu? No jasne, że nie! Od czego mamy jednak filmy na YouTube - które mają to do siebie, że odpowiadają na pytania, na których zadanie nigdy byśmy nie wpadli...

"Nie żaden Fidel, nie Arafat, lecz owocowy ninja zbawi świat"
"Nie żaden Fidel, nie Arafat, lecz owocowy ninja zbawi świat"YouTube

Wideo, które ostatnio przykuło naszą uwagę, to filmowa adaptacja popularnej gry na iPhone'a - "Fruit Ninja". Gry, w której zadaniem gracza jest szlachtowanie samurajskim mieczem wypadających na ekran owoców. Proste zadanie, bez żadnej fabuły, czy niepotrzebnej otoczki. Ale czy na pewno? Kilku fanów gry uznało jednak, że przydałoby się jakieś wprowadzenie, głębsza historia, która nada sens banalnej gierce. I tak światło dzienne ujrzało dzieło "Fruit Ninja in Real Life". Ciekawy, świetnie zrealizowany i przy okazji humorystyczny film o przygodach "Owocowego Nindży".Konwencja filmowej adaptacji gry, to właściwie klasyka gatunku. Mamy oto młodzieńca - wybrańca - który dzięki swojemu mistrzowi i nauczycielowi staje się coraz lepszy, aż w końcu jest gotów do podjęcia wyzwania. Mistrz oczywiście zachowuje powagę, a wybraniec słucha wiatru, pamięta o przepowiedni i walczy o naszą wolność. W końcu nadchodzi ten moment. Moment, który zaważy na przyszłości. Wojownik stawia czoła wyzwaniu i walczy na śmierć i życie. W tym przypadku z arbuzami, bananami i pomarańczami. Musi jednak uważać, bo czekają na niego również podstępy i niebezpieczeństwa. Jakie? Może nie będziemy psuć wam zabawy. Jeśli macie 3 minuty wolnego czasu, obejrzyjcie, jak o waszą wolność i naszą walczy owocowy (nie mylić z moherowym) ninja!

P.S. Poniżej jeszcze krótki "gameplay", jeśli nie mieliście nigdy okazji grać we "Fruit Ninja" na waszych smartfonach. Sami zdecydujcie co lepsze. Film, czy może gra?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas