Nowe drony Chińczyków wymierzone w rosyjskie okręty

Chińczycy zaprezentowali niedawno dwa projekty bezzałogowych samolotów bojowych (dronów). Są one konkurencją dla droższych maszyn amerykańskich i izraelskich. I co ciekawe, promowano je w kontekście ataku wymierzonego w rosyjskie okręty.

Gwiazdą chińskiej wystawy był dron o nazwie Wing Loong lub - po prostu -  Pterodaktyl. Znawcy tematu natychmiast dopatrzyli się podobieństw do amerykańskiego MQ-9 Reaper, którego Pentagon używa do bombardowania celów w Pakistanie. Produkcja azjatycka pojawiła się jednak w zaskakująco niskiej cenie - 1 mln dol. za sztukę. A to wydaje się niczym przy 30 mln, które warty jest wspomniany Reaper.

Tańszy nie oznacza w tym przypadku znacznie gorszy. Maszyna może latać nieprzerwanie przez około 20 godzin, a jej zasięg wynosi 4 tys. km. Pod skrzydłami można podczepić aż cztery bomby. Interesującą nowością okazała się makieta drona CH-4 - również bezpośrednio nawiązującego do amerykańskiego Reapera. Jego zasięg to 3,2 tys. km, ale maksymalny czas lotu to już 30 godzin.

Reklama

Chińczycy zwykli przedstawiać swoje maszyny jako zabójców amerykańskich okrętów wojennych. Pojawiały się grafiki, na których rój dronów atakował niszczyciela klasy Arleigh Burke. Tym razem było jednak inaczej, ponieważ okręty należące do USA zastąpił rosyjski lotniskowiec klasy Kuznetsov. Co ciekawe, chińska marynarka wojenna niedawno wyremontowała i oddała do służby jednostkę tego samego typu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samolot bezzałogowy | Chińczycy | dron bojowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy