Czy leci z nami pilot? Tak, ale tylko jeden. Drugim jest sztuczna inteligencja

Pasażerowie mogą nadal czuć się bezpieczni. To na razie plany zastąpienia drugiego pilota systemami sztucznej inteligencji. I tylko w samolotach transportowych. Po co? Jest oczywista zaleta.

W środę, 13 lipca amerykańska firma Merlin Labs ogłosiła, że wraz z amerykańskimi Siłami Powietrznymi będzie testować sztuczną inteligencję w samolotach. Chodzi o oprogramowanie, które ma zastąpić drugiego pilota. W kabinie pozostanie tylko kapitan.

Rozwiązanie będzie testowane w wojskowych samolotach transportowych C-130J Super Hercules. Dziś większe samoloty pilotuje kapitan i pierwszy oficer (zwany “drugim pilotem"). Tak naprawdę nie ma różnicy w ich obowiązkach, dzielą się pracą po równo i sterują samolotem na zmianę. Jeśli próby przebiegną pomyślnie, samoloty zamiast dwóch pilotów będą mieć jednego. 

Reklama

Sztuczna inteligencja zastąpił drugiego pilota w kabinie. A w przyszłości, w przypadku mniejszych samolotów, człowieka w ogóle. Nie jest to do końca zaskoczenie.

Samoloty są i tak wyposażone w wiele systemów kontroli, a wraz z rozwojem lotnictwa coraz więcej systemów było automatyzowanych. W lotniczej branży od dekad krąży żart, że kiedyś drugiego pilota zastąpi pies - tylko po to, by pilnował, żeby człowiek niczego nie dotykał.

Ale przecież samoloty mają już autopiloty?

Różnica między dzisiejszym autopilotem, a systemem sztucznej inteligencji ma być taka, jak między dzisiejszym tempomatem w samochodzie, a ludzkim kierowcą. Czyli zasadnicza.

Sztuczna inteligencja ma nie tylko utrzymywać stałe parametry lotu - ma wspomagać starty i lądowania. Ma też reagować na turbulencje, a nawet komunikować się z kontrolą lotów. W tym celu firma Merlin wytrenowała już swoją sztuczną inteligencję na wielu godzinach nagrań rozmów.

Firma planuje najpierw testy sztucznej inteligencji w Nowej Zelandii w niewielkich cywilnych samolotach cargo - turbośmigłowych Beechcraft King Air. Dopiero potem wdrażać będzie system w wojskowych amerykańskich C-130.

Jeden pilot (bez psa). Czy taka będzie przyszłość lotnictwa?

Cały proces potrwa kilka lat, bo wymaga opracowania nowych procedur lotniczych. Do uregulowania jest wiele kwestii - choćby to, czy sztuczna inteligencja ma komunikować kontroli lotów, że nie jest człowiekiem? Na współpracę i opracowanie nowych procedur otwarte są i amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa, i jej nowozelandzki odpowiednik.

Korzyści są oczywiste. Jeden pilot w kokpicie oznacza, że będzie ich potrzebnych mniej. Nawet jeśli sztuczna inteligencja przyjmie się tylko w lotnictwie towarowym, będzie to dla linii lotniczych (i sił powietrznych) czysty zysk.

Być może za kilka lat rzeczywiście w kabinie pilota pozostanie jeden człowiek - bez psa, za to ze sztuczną inteligencją u boku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy