Chorował na COVID-19 przez 776 dni. To nowy rekord
Lekarze z Bostonu opisali właśnie przypadek, który jest najdłużej utrzymującym się zakażeniem wirusem SARS-CoV-2. Trwało ono aż 776 dni, czyli ponad dwa lata, a pacjent odczuwał w tym czasie utrzymujące się objawy ze strony układu oddechowego i pięciokrotnie był hospitalizowany. Niestety ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia, ale to nie COVID-19 był bezpośrednią przyczyną zgonu.

Amerykańscy lekarze opisali właśnie na łamach magazynu naukowego "The Lancet: Microbe" przypadek najdłużej utrzymującej się infekcji COVID-19, który pokazuje, jak bardzo osłabiony układ odpornościowy potrafi zmienić przebieg tej choroby i stworzyć warunki, w których wirus nie tylko trwa, ale i nieustannie się zmienia.
Ponad dwa lata z infekcją COVID-19
Chorym był 41-letni mężczyzna zakażony HIV/AIDS od 2002 roku, który nie stosował się regularnie do terapii antyretrowirusowej, w efekcie czego jego odporność była dramatycznie obniżona. Pierwsze objawy, czyli kaszel, bóle głowy i zmęczenie, pojawiły się i niego w maju 2020 roku, tuż po kontakcie z osobą z potwierdzonym COVID-19.
Jednak dopiero kilka miesięcy później pacjent trafił do szpitala i uzyskał oficjalną diagnozę. W tym czasie wirus trwał i mutował w najlepsze, przechodząc niezwykłą ewolucję - analizy wykazały, że u pacjenta pojawiły się mutacje podobne do tych, które znamy z wariantów globalnych, m.in. Omikronu.
To rekord, ale nie jedyny przypadek
Co ciekawe, nie przeniosły się one na inne osoby, bo zdaniem ekspertów były prawdopodobnie zbyt wyspecjalizowane i "przywiązane" do konkretnego środowiska immunologicznego chorego. Jednocześnie testy PCR regularnie potwierdzały obecność SARS-CoV-2 i nawet dwa dni przed śmiercią, która nastąpiła z przyczyn niezwiązanych bezpośrednio z infekcją, wymazy z nosa i gardła pacjenta były pozytywne.
To nie pierwszy tak dramatyczny przypadek, bo w 2024 roku lekarze w Holandii opisali 72-latka z osłabioną odpornością, który pozostawał zakażony przez 613 dni. Jeszcze wcześniej w Londynie odnotowano przypadek 505-dniowej infekcji. Jednak to właśnie pacjent z Bostonu jest obecnym "rekordzistą" i dowodem na to, że jak groźny i nieprzewidywalny bywa koronawirus, gdy trafia na sprzyjające warunki.
Eksperci ostrzegają też, że chociaż w tym przypadku zmutowany wirus nie przeniósł się na inne osoby, tak długotrwałe infekcje zawsze stanowią zagrożenie, bo mogą stać się kuźnią nowych wariantów. Z tego powodu konieczne jest dalsze globalne monitorowanie wirusa i szczególna uwaga wobec pacjentów z ciężkimi deficytami odporności.