Putin się boi. Nowe drony kamikadze atakują jego armię

Kolejny atak dronów na rosyjską stolicę pokazał nieprzygotowanie jej obrony i możliwości Ukraińców. Ci pokazali teraz nowe maszyny, które już sieją panikę wśród Rosjan.

Dwa dni od ataków dronów na Moskwę doszło do kolejnego nalotu, gdzie jedna maszyna trafiła drugi raz w ten sam budynek biurowy. Nagrania z ataku wskazują, że do rosyjskiej stolicy doleciał "Bóbr", najnowszy ukraiński dron dalekiego zasięgu, który ma zasięg nawet 1000 kilometrów. Maszyna ta niedawno została zaprezentowana, właśnie jako "koszmar Moskwy".

Kolejny atak w tak krótkim czasie musi wzbudzać w rosyjskich władzach ogromny niepokój, zwłaszcza że trafiony biurowiec znajduje się pięć kilometrów od Kremla. Pokazuje przy tym ogromne zdolności ukraińskich dronów kamikadze, których nowe konstrukcje przynoszą wojnę na terytorium Rosji. Obok "Bobra" Ukraińcy mają teraz jeszcze jednego drona dalekiego zasięgu, "Rubaka".

Reklama

Nowy dron Rubak namiesza na froncie

O Rubaku zrobiło się głośno przez film ukraińskiego aktora Władysława Szewczenki, na którym w imieniu ukraińskiego wywiadu pokazał drona w pełnej okazałości. To ukraińska konstrukcja, stworzona na wzór irańskich dronów kamikadze Shaded-136. Według zapewnień Rubak ma zasięg 500 kilometrów, mogąc dolecieć nawet do Moskwy.

W samym nagraniu, stworzonym w konwencji "urodzin" ukraińskiej inicjatywy Army of Drones, poinformowano o zbiórce na zakup 18 Rubaków na potrzeby wywiadu ukraińskiego, który ma korzystać z dronów. Według szacunków jeden taki dron bez części zamiennych, czy dodatkowego wyposażenia ma kosztować 15 tysięcy dolarów. Anonimowe źródła ukraińskich służb wskazują, że Rubaki już są wykorzystywane na froncie, co świadczy, iż już rozpoczęła się ich produkcja.

Co potrafi dron kamikadze Rubak?

Mimo pokazania drona niewiele o nim wiadomo. Według szacunków masa ładunku wybuchowego waha się w granicach 3-5 kilogramów, czyli mniej więcej tyle ile w rosyjskich dronach Lancet. Portal Defense Express zwrócił uwagę na fakt, że Rubak jest jedynym na świecie dronem kamikadze, w którym napęd śmigłowy jest zainstalowany w nosie, a nie w ogonie kadłuba. Szczególnie interesujące jest jego naprowadzanie inercyjne.

Na Rubaku nie widać kamer czy innych stacji sterowania optoelektronicznego więc widocznie nie jest sterowany w locie, tylko wykorzystuje wprowadzone współrzędne do atakowania celów. Defense Express zauważa, że na prawym skrzydle dron ma czujnik ciśnienia powietrza, co ma pomóc w naprowadzaniu.

Podobieństwa do irańskiego Shadeda wskazuje także wystrzeliwanie drona z katapulty. Ogranicza to mobilność i szybkość użytkowania, jednak deklarowany zasięg Rubaka pozwala na wystartowanie z dala od ognia walk. Przy tym nie daje spać spokojnie wojskom Putina jak i samemu dyktatorowi, który wie, że Moskwa będą coraz częściej atakowały kolejne drony.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Drony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy