Śledź - tam dowiesz się o nim wszystkiego
Przeciętny Polak zjada rocznie prawie dwa kilogramy śledzi. Znawcy przekonują, że można serwować je, na co najmniej sto sposobów. Wszystkiego o śledziach, ich wartościach odżywczych i sposobach przyrządzania można dowiedzieć się w Zagrodzie Śledziowej w Starkowie nieopodal Ustki.
Jedni widzą w śledziach kultową zakąskę, inni protestują, gdy smak tej popularnej ryby zabijany jest wódką. Wszyscy są jednak zgodni, że "bez śledzia żyć się nie da" - to jedno z haseł, jakie można przeczytać na ścianach XIX-wiecznej szachulcowej zagrody, która w tym roku stała się siedzibą bodaj jedynej w Polsce śledziowej ekspozycji.
"Śledź to skarb i swoista wizytówka Bałtyku, od którego w linii prostej dzieli naszą zagrodę zaledwie 7 kilometrów. Choć w oczywisty sposób śledź kojarzy się z morzem, dotychczas na Wybrzeżu brakowało miejsca gromadzącego pamiątki rybackie, ciekawostki i historie opowiedziane przez ludzi, którzy o śledziach wiedzą wszystko" - tłumaczy jeden z pomysłodawców i gospodarz nieformalnego muzeum Maciej Kierys.
Na zamienienie gospodarstwa, którego początki sięgają 1832 roku, w muzealną zagrodę, jej twórcy po dwóch latach starań pozyskali dofinansowanie z unijnych środków. Prace adaptacyjne trwały kilka miesięcy, pierwsi goście zobaczyli ekspozycję w lipcu tego roku. Stała się kolejną - po zagrodzie muzealnej w pobliskim Swołowie czy muzeum chleba w Ustce - atrakcją regionu.
Zwiedzający zagrodę zapoznają się ze śledziowym abecadłem, ucząc się np. odróżniać matiasy (tłuste, delikatne, słabo solone śledzie) od ulików (młode pełnotłuste śledzie konserwowane w mocno stężonej solance, wędzone w gorącym dymie) czy piklingów (śledź wędzony na gorąco w dymie w całości, z wnętrznościami).
"Warto wiedzieć, że matias to śledź dziewiczy, jeszcze przed tarłem - stąd jego niesamowity smak. I oczywiście oryginalny matias jest tylko i wyłącznie z Holandii" - tłumaczy gospodarz śledziowej zagrody. Na zakończenie zwiedzania goście mogą skosztować śledzi, których zdrowotnym walorem są m.in. kwasy Omega.
O historii łowienia śledzi i sposobach ich przyrządzania gościom Zagrody Śledziowej opowiadają znawcy, których nagrane wypowiedzi są częścią multimedialnej ekspozycji. Eksperci uważają śledzie za danie bardzo "demokratyczne" - czyli takie, które równie dobrze czuje się pod chłopską strzechą jak i na królewskim dworze.
Popularność śledzi w średniowiecznej Europie wiązała się nie tylko z łatwością ich przechowywania (dzięki soleniu) i transportu (w beczkach), ale też ilością postnych dni w tamtych czasach; poszczono wówczas 120-150 dni w roku, szukając dań, które z powodzeniem mogły zastąpić mięso. Śledź zyskał nawet przydomek "króla postu". W połowie XIV wieku dostarczanie pierwszej beczki rozpływających się w ustach śledzi z wiosennych połowów dyliżansem na królewski dwór zapoczątkowało znaną holenderską tradycję.
Wśród ciekawostek wystawy są m.in. rozmaite rybackie akcesoria - pływaki, podbieraki, koszyki do łapania ryb, toporki do rąbania lodu czy specjalne pojemniki na śledzie. Pomysłodawcy ekspozycji chętnie przyjmą kolejne tego typu przedmioty, które mogłyby wzbogacić wystawę. Zbierają także konserwy śledziowe, wypełniające jedną z wystawowych sal - jest ich już ponad sto, z wielu krajów; gospodarze liczą na kolejne puszki ze śledziową zawartością.
Zagroda Śledziowa w Starkowie zaprasza gości także zimą, po wcześniejszym uzgodnieniu terminu - aktualne szczegóły zwiedzania dostępne są na Facebooku. W przyszłości w zagrodzie mają odbywać się m.in. biesiady śledziowe, gdzie śledzie będzie można zagryzać chlebem wypieczonym w piecu chlebowym, mieszczącym się w jednym z pomieszczeń gospodarstwa.