Wyścigi dronów: To będzie twój nowy ulubiony sport

W tych "bolidach" nie będzie kierowców, chociaż ich rywalizacja na "torze" będzie równie zacięta, co w wyścigach Formuły 1. Profesjonalne ściganie się dronami już w tym roku stanie się rzeczywistością.

Pamiętacie wyścig ścigaczy z filmu "Gwiezdne Wojny: Mroczne widmo"? Z pewnością, gdyż był to jeden z niewielu elementów tej produkcji, który nie zawiódł oczekiwań fanów "starej trylogii". O wizji ultraszybkich zawodów z odległej galaktyki wspominam nie bez przyczyny, ponieważ wyścigi dronów wyglądają bardzo podobnie i wszystko wskazuje na to, że budzić będą nie mniejsze emocje.

11 lipca 2015 roku odbył się pierwszy z serii wyścig Drone Racing League. To historyczne wydarzenie odbyło się w na terenie opuszczonej nowojorskiej elektrowni, którą mieszkańcy słusznie nazywają "The Gates of Hell", czyli wrotami do piekieł. Nie były to pierwsze zawody tego typu, ale nigdy wcześniej w podobne przedsięwzięcie nie wpakowano tylu pieniędzy. Nigdy wcześniej nie nazywano tego sportem.

Potyczka najlepszych pilotów w The Gates of Hell miała być sprawdzianem dla całej formuły. W końcu nie liczy się tylko to, kto w takich zawodach bierze udział, ale również to, kto je ogląda. Nie wspominając już o odpowiednim zapleczu logistycznym czy... reklamodawcach.

Ściganie się maleńkich, bezzałogowych statków powietrznych w trzech wymiarach (piloci muszą nie tylko nimi skręcać, ale i "nurkować") okazuje się bardziej ekscytujące, niż wynika to z jakiegokolwiek opisu. Najlepiej będzie, jeśli zobaczycie to na własne oczy.

Reklama

Drone Racing League w żadnym wypadku nie jest grupą kolegów, którzy postanowili ścigać się swoimi zabawkami i pokazać to światu przy pomocy YouTube'a. Mimo iż pierwszy z "otwartych" dla publiczności wyścigów jeszcze się nie odbył, to całość już zaczyna przyciągać fanów i inwestorów. Ci pierwsi będą mogli śledzić potyczki ulubionych zawodników zarówno "cyfrowo", w zaciszu własnego domu, jak i w miejscach, gdzie organizowane będą takie zawody. Z kolei grupa dysponująca dużymi pieniędzmi wie, że inwestycja przyniesie coś, co czego nie da się tak naprawdę kupić - efekt "wow". W końcu jak często jesteśmy świadkami narodzin nowej dyscypliny sportu - i to tak widowiskowej?

Z inwestycji w pionierów będzie można wyciągnąć duże pieniądze. Co ciekawe, wśród osób zainteresowanych finansowaniem zawodów znalazł się Matt Bellamy, wokalista zespołu Muse. Warto w tym miejscu wspomnieć, że ostatni album jego kapeli nosił nazwę... Drones. Przypadek?

Zasady zawodów DRL nie będą znacznie różnić się od tych, które znamy z "klasycznych" sportów motorowych. Oczywiście wygrywa najszybszy. Jednak ze względu na iście szaleńcze tempo w jakim drony są w stanie pokonać zaprojektowaną dla nich trasę - i przy okazji wydrenować baterie - konieczne jest zorganizowanie kilku wyścigów pod rząd. Nawet najlepszego, ale trwającego zaledwie chwilę nie sposób jest "sprzedać". Wygrywa ten, kto zwycięży największą liczbę "potyczek" w trakcie trwania zawodów. Najlepsi przechodzą do kolejnych rund. Tych na rok 2016 zaplanowano sześć, w tym wielki finał.

Z tymi nietypowymi wyścigami wiąże się jednak jeden bardzo poważny problem natury technicznej - transmisje na żywo. Mknące z ogromną prędkością drony ogląda się dobrze tylko z perspektywy "oczu pilota". Kierujący nimi wyposażeni są w specjalne okulary, na które przesyłany jest obraz z dronów. Ten jest jednak zbyt słabej jakości, aby móc spodobać się widzom przyzwyczajonym do oglądania transmisji sportowych w HD. Dlatego też na razie musimy zapomnieć o relacjach "live" z zawodów DRL. Organizatorzy chcą za to przygotowywać specjalnie zmontowane filmy oraz szereg materiałów zza kulis, które udostępniane będą zaraz po zakończeniu wyścigów. Czy to rozwiązanie okaże się wystarczające?

Tę dyscyplinę sportu czeka jeszcze długa droga zanim będą się nią ekscytować miliony. Długa nie oznacza jednak powolna. Trzeba pamiętać, że esport, czyli rozgrywki w gry wideo, w dosłownie kilka lat z zawodów będących dla wielu pośmiewiskiem, wyrosły na poważaną dziedzinę. Wiele wskazuje na to, że z wyścigami dronów może być podobnie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy