Ukrainiec ocenił Abramsa. Jego wnioski są ważne dla Polski
Oprac.: Marcin Jabłoński
Czołgi M1A1 SA Abrams na Ukrainie zbierają dość mieszane recenzje co do ich skuteczności. Ukraiński dowódca jednego z tych czołgów podzielił się niezwykle obszerną opinią na ich temat. Wskazuje ich wady, jak i zalety. Jednakowo przestrzega innych użytkowników tych czołgów jak USA czy Polskę.
Kolejny atak na ukraińskiego Abramsa
Kilka dni temu w sieci Rosjanie udostępnili nagranie z kolejnego uderzenia na jeden z czołgów M1A1 SA Abrams ukraińskiej armii. Są to czołgi które jesienią 2023 roku USA przekazało Ukrainie po odpowiednich modyfikacjach m.in. pozbawienia ich pancerza ze zubożonym uranem.
Ukraińcy otrzymali 31 czołgów M1A1 SA Abrams i od lutego biorą udział w walkach. Niestety z dość mieszanym skutkiem. Według raportów już ponad połowa przekazanych czołgów miała zostać zniszczona, uszkodzona, porzucona lub przechwycona przez Rosjan.
Nowe nagranie pokazuje jednak, że wbrew wielu opiniom Ukraińcy dalej korzystają z czołgów Abrams. Widać na nim dwa uderzenia dronów kamikadze, które unieruchomiły czołg walczący na froncie kurskim. Rosjanie ogłosili wielki sukces, twierdząc, że po raz kolejny upolowali amerykańską bestię.
Niemniej dodatkowe szczegóły zdradził dowódca tego konkretnego czołgu M1 Abrams, który służy w 47. Samodzielnej Brygadzie Zmechanizowanej. W korespondencyjnej rozmowie z amerykańskimi analitykami konfliktu na Ukrainie Michaelem Koffmanem oraz Robertem Lee wypowiedział opinie, które niejako podsumowują służbę czołgów Abrams na Ukrainie, ze wszystkimi zaletami konstrukcji oraz jej słabościami.
"Zaatakowała nas nawałnica dronów”
Ukraiński dowódca czołgu Abrams zdradził, że na nagraniu widać tylko niewielki wycinek całego ataku. Łącznie uderzyć miało od 4 do 6 dronów z ładunkami wybuchowymi. Uderzały jeszcze, gdy czołg został unieruchomiony, gdyż jeden z dronów miał trafić w silnik. Niemniej nawet w tej nawale żaden z załogantów nie został ranny.
- Załoga przeżyła, nawet bez obrażeń. "God bless America” (pol. Boże błogosław Amerykę). […] To były drony FPV prowadzone światłowodem. Od czterech do sześciu trafień nastąpiło w ciągu około 2 minut. Wydaje mi się, że co najmniej jedno utknęło w siatce. Dwa kolejne chybiły kilka minut wcześniej. Najwyraźniej drony trafiły w silnik. Nie udało im się przebić ani wieży, ani kadłuba, gdy byliśmy w środku. Chociaż próbowali i mieli dużo czasu – słowa dowódcy zacytowano na platformie X.
Abrams jest idealnie chronionym czołgiem… po modyfikacjach
Dowódca podkreśla w rozmowie, że zasługą wyjścia cało z takiego ataku było połączenie podstawowej ochrony czołgu Abrams z ukraińskimi modyfikacjami. Według niego jedną z zalet konstrukcji Abramsa jest postawienie na bardzo silne opancerzenie. W tej kwestii znacząco góruje nad konstrukcjami z rosyjskich serii czołgów. Chociażby czołgi Abrams posiadają jeszcze panele przeciwwybuchowe, zamontowane m.in. za magazynem amunicji w wieży. Służą do odprowadzenia siły eksplozji do góry i z dala od załogi w przypadku detonacji amunicji.
Abrams to świetny czołg. Dzięki temu, że amunicja jest całkowicie oddzielona od załogi, ma ona szansę przeżyć (w przeciwieństwie do czołgów serii T). Najcenniejszą zaletą Abramsa jest to, że mając DUŻO dodatkowego opancerzenia i odpowiednie podejście, uratuje ludzkie życie, nawet w najcięższych warunkach
Przy tym jednak Abrams jest narażony na precyzyjne uderzenia w najbardziej czułe punkty np. pancerz górny na wieży i kadłubie. Tam też najczęściej celują drony z ładunkami wybuchowymi. To właśnie sprawia, że czołg zostaje unieruchomiony.
Dlatego Ukraińcy montują dodatkowe środki ochrony, które mają pod ręką m.in. specjalne siatki czy kostki pancerza reaktywnego. Dowódca z 47. Brygady wprost stwierdził, że bez takich dodatków sami nie wyszliby z tej sytuacji żywi.
- Nasz czołg miał unikalną "klatkę” (a właściwie "siatkę”) i znacznie więcej ERA [kostek pancerza reaktywnego – przypis red.] niż przeciętny Abrams. My — jako załoga — zaprojektowaliśmy układ ERA całkowicie samodzielnie, opierając się na analizie poprzednich trafień we wszystkie inne czołgi Abrams i naszej własnej wiedzy o słabych punktach, i dlatego wciąż żyjemy po tak wielu jednoczesnych trafieniach. Bez dodatkowego ERA i "siatki ochronnej” na szczycie wieżyczki, zostalibyśmy zmieceni i z pewnością już byśmy nie żyli. Pancerz czołgu [na górze wieży - przypis red.] jest słaby i jest on podatny (jak każdego innego czołgu) na drony FPV - stwierdził dowódca.
Zupełnie inne pole walki
Ukraiński dowódca w swoich wypowiedziach dał de facto najdokładniejszą ocenę Abramsa oraz także wytłumaczył niuanse w kwestii jego efektywności na Ukrainie. Nie chodzi o samą konstrukcję czołgu, a fakt, że jest on wykorzystany na inne pole walki, niż przewidzieli konstruktorzy. I de facto żaden czołg nie został na nie zaprojektowany.
Czołgi jak Abrams, Leopard czy Challenger posiadają słabe punkty, które wynikają z założeń samej konstrukcji. Nie są opancerzone tak samo z przodu wieży, gdzie w zamyśle są narażone na najsilniejszy ostrzał i tak samo na górze, gdzie w założeniu zagrożenie miało być najmniejsze.
Niemniej pole walki na Ukrainie, nasycone niewielkimi dronami FPV jest unikalne, stąd obie strony starają się skutecznie do niej zaadoptować swoje czołgi, korzystając z tego, co mają pod ręką jak dodatkowe kostki opancerzenia reaktywnego. Należy jednak pamiętać, że nawet przy takim narażeniu na ataki i unieruchomienie czołg Abrams ratuje życie załogi, co jest najważniejszym aspektem ich wykorzystania.
Lekcje dla użytkowników czołgów Abrams z USA i Polski?
Dowódca zaatakowanego Abramsa zwrócił także uwagę na fakt, że gdyby Amerykanie przekazali czołgi z kompletnym zestawem pancerza reaktywnego M-19 ARAT, miałyby one od początku lepsze szanse przetrwania na polu walki. Niemniej ukraiński dowódca przestrzega, że Amerykanie powinni na poważnie wziąć sobie do serca wnioski z tego, jak ich czołg sprawuje się na Ukrainie.
Amerykańscy czołgiści powinni działać szybko. Ich czołgi są zbyt słabe i wrażliwe, biorąc pod uwagę obecne zagrożenia na polu bitwy. Należy pilnie chronić czołgi, aby uniknąć strat w potencjalnych konfliktach w niedalekiej przyszłości, biorąc pod uwagę nasze doświadczenie
Trudno wskazywać, że walka Rosji z państwami NATO wyglądałaby tak sami jak wojna na Ukrainie. Częste braki w obu armiach konfliktu za naszą granicą sprawiły, że niewielkie drony stają się uzupełnieniem wobec niektórych środków bojowych. Same drony FPV nie są rozwiązaniem na wszystko i mogą zostać łatwo unieszkodliwione.
Niemniej faktycznie armie zachodnie powinny zwracać uwagę na zagrożenie czołgów przez precyzyjne środki bojowe np. w postaci dronów, które mogą atakować ich najczulsze punkty. Te wnioski dotyczą także czołgów polskich. Takim skutecznym rozwiązaniem mogą być aktywne systemy ochrony „hard-kill”, które mają za zadanie zniszczyć lecący środek bojowy, zanim uderzy w pojazd. Obecnie takie systemy służą przede wszystkim do ochrony np. przed pociskami rakietowymi czy granatami. Jednak zasadnym jest rozwój ich pod kątem skutecznego i taniego niszczenia małych dronów.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 89 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!