Uwaga na głowy! Fragmenty rakiety Długi Marsz 5B znowu będą spadać z nieba

Wygląda na to, że musimy szykować się na powtórkę z sierpnia - rakieta Długi Marsz 5B czeka już na platformie startowej, by wynieść na orbitę ostatni moduł chińskiej stacji kosmicznej Tiangong, co oznacza niestety więcej ogromnych śmieci, które... mogą spaść nam na głowy.

Wygląda na to, że musimy szykować się na powtórkę z sierpnia - rakieta Długi Marsz 5B czeka już na platformie startowej, by wynieść na orbitę ostatni moduł chińskiej stacji kosmicznej Tiangong, co oznacza niestety więcej ogromnych śmieci, które... mogą spaść nam na głowy.
Długi Marsz 5B z modułem Mengtian gotowy do startu /Tu Haichao/Xinhua News /East News

Może i nie osiągnie rozmiarów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, ale Chińczycy od kilku miesięcy udowadniają, że możliwa jest samodzielna budowa, wyniesienie w kosmos i utrzymanie sprawnie działającej stacji kosmicznej. Pod koniec lipca do modułu centralnego Tiangong, czyli Tianhe, został dołączony drugi o nazwie Wentian, a już w przyszłym tygodniu stacja ponownie się powiększy, bo rakieta Długi Marsz 5B z modułem Mengtian na pokładzie jest gotowa do startu

Reklama

Rakieta Długi Marsz 5B gotowa do startu

Jak poinformowała Chińska Agencja Kosmiczna, Długi Marsz 5B został już przetransportowany na platformę startową kosmodromu Wenchang i teraz pozostaje tylko oczekiwanie na start, który przy dobrych warunkach pogodowych odbędzie się w przyszłym tygodniu. Agencja nie podała jeszcze dokładnej daty (poprzednie doniesienia wspominały o 31 października), ale przyznała, że ze względu na cenny i ciężki ładunek, czyli moduł Mengtian o wadze 23 ton, potrzebne były aż 3 godziny, by rakieta pokonała 2-kilometrową drogę na platformę.

Mowa o drugim module laboratoryjnym stacji Tiangong, bardzo podobnym do Wentian, choć bez pomieszczeń mieszkalnych dla astronautów, który posłuży chińskiej agencji kosmicznej do przeprowadzenia różnych eksperymentów mikrograwitacyjnych związanych z fizyką płynów, napędami i technologią kosmiczną.

To już ostatni element układanki... na szczęście, bo wiele wskazuje na to, że już niebawem będziemy mieli powtórkę z sierpnia, kiedy to ogromne fragmenty chińskiej rakiety Długi Marsz 5B, które miały skończyć w oceanie, spadły na Borneo, stwarzając poważne zagrożenie dla lokalnej ludności. Co gorsze, chińska agencja odmówiła ujawnienia trajektorii lotu rakiety, więc miejsce jej upadku nie było dokładnie znane - śmiało można zakładać, że planowano "utopienie" boostera, ale jak mieliśmy okazję się przekonać, nie wszystko da się obliczyć, więc części rakiety spadły też na ląd.

I jak przekonuje astronom Jonathan McDowell z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics w wypowiedzi dla serwisu Gizmodo, na "95 proc. ponownie będziemy w tej samej sytuacji", czyli czeka nas niekontrolowane wejście boostera rakiety Długi Marsz 5B w atmosferę. Bo nie wydaje się, by chińska agencja kosmiczna zmieniła zdanie w zakresie dzielenia się informacjami, a jej rakiety - pomimo ogromnych postępów kosmicznych tego kraju - wciąż nie korzystają z rozwiązań pozwalających na kontrolowane sprowadzenie choćby części fragmentów na Ziemię.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tiangong
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama