Część nowego Jamesa Bonda trzeba nakręcić ponownie, a wszystko przez lokowanie produktu

Wygląda na to, że pandemia koronawirusa i przymusowe lockdowny dały się producentom filmowym we znaki mocniej niż można byłoby przypuszczać i nie chodzi tylko o poprzesuwane premiery.

Właśnie dowiadujemy się, że aby utrzymać w mocy niektóre opiewające na gigantyczne sumy kontrakty reklamowe, część scen z nowego Jamesa Bonda trzeba nakręcić ponownie. Dlaczego? Ano dlatego, że seria słynie z lokowania produktów znanych marek, które płacą krocie, żeby później reklamować swoje urządzenia, smartfony, zegarki czy inne gadżety, jako używane przez Agenta 007. Najczęściej chodzi o najnowsze high-endowe modele, bo superszpieg nie może przecież używać „przeterminowanej” technologii, a z powodu wielokrotnego przekładania premiery Nie czas umierać tak się właśnie stało. Producenci tych sprzętów zażądali więc wprowadzenia zmian do niektórych scen, bo w ciągu 2 ostatnich lat - tak, tyle obsuwy będzie miał nowy Bond, jeśli zgodnie z najnowszym planem zadebiutuje w październiku - ich oferta uległa wielu zmianom.

Reklama

Większości chodzi głównie o jedną charakterystyczną scenę, obecną chyba w każdym filmie z Agentem 007, kiedy to Q, szef wydziału naukowo-rozwojowego brytyjskiego wywiadu, wręcza Bondowi najnowsze wyposażenie. I w sumie to trudno się temu dziwić, bo skoro producenci sprzętu decydują się wydać ogromne sumy, które pomagają sfinansować produkcję blockbusterów, to liczą na to, że inwestycja się zwróci. Tymczasem trudno spodziewać się, że fani rzucą się do sklepów po smartfon czy smartwatch, który ma na karku dwa lata i został już zastąpiony przez dwa lepsze modele.

- Szczegóły na temat gadżetów i wyposażenia są trzymane w ścisłej tajemnicy, ale wszyscy wiedzą, że James Bond nosi przy sobie zawsze najnowsze technologie. Sponsorzy są więc zmartwieni, że jego wyposażenie nie jest dłużej high-endowe blisko dwa lata po premierze. Problem w tym, że część z tych rzeczy była najnowszymi modelami, ale kiedy zaczęły się zdjęcia do filmu. A kiedy film trafi na ekrany, będzie to wyglądało tak, że Daniel Craig i reszta obsady używają czegoś, co jest z nami od dawna. A nie o to chodzi w tych umowach. Wielkie firmy chcą, by gwiazdy miały nowe i nadchodzące modele, żeby pomogły w promocji i ich sprzedaży. Oznacza to, że część scen trzeba ostrożnie poprawić albo nagrać od nowa - tłumaczy jeden z informatorów zaangażowanych w sprawę. I choć nie znamy szczegółów tych umów opiewających na ogromne sumy, to wiemy dokładnie, o jakich firmach mowa, i tak Nokia dostarcza smartfony, Omega zegarki, Adidas obuwie, a Bollinger szampana - i chyba tylko ten ostatni nie musi się martwić o to, że jego produkt wyszedł z mody.

Źródło: GeekWeek.pl/The Sun / Fot. 007.com

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy