Apple, Foxconn i niewolnictwo XXI wieku

Pięknie zapakowane iPady i iPhone'y, które lądują na półkach sklepowych całego świata, rodzą się z niewyobrażalnej harówki. To, czego nie widać gołym okiem, to tysiące godzin pracy ludzi składających dla wielkich koncernów podzespoły do sprzedawanych za krocie gadżetów. Czy tak wygląda niewolnictwo XXI wieku?

Smartfony, tablety, komputery mobilne, konsole do gier - to tylko wierzchołek góry lodowej produktów powstających w egzotycznych zakątkach Azji. Wielkie koncerny z branży technologicznej korzystają z usług zewnętrznych firm i zyskują tym samym tanią siłę roboczą. Może i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że warunki pracy w chińskich zakładach produkcyjnych pozostawiają wiele do życzenia.

Dyskusja o etycznej stronie technologicznego rozwoju rozgorzała na nowo po niedawnych rewelacjach dziennikarzy prestiżowego "The New York Times". Przeprowadzone przez nich śledztwo wykazało, że władze Foxconn zatrudniają nieletnich, zmuszają pracowników do odbywania nadgodzin i siedmiodniowego tygodnia pracy. To wystarczyło, by obudzić opinię publiczną, choć nakreślony problem nie jest nowością.

Reklama

Chiński zaprzęg Apple

Ostatnie wydarzenia wokół fabryk Foxconn sprawiły, że gromy posypały się na Tima Cooka. Apple to najbardziej renomowany i najsłynniejszy, choć tylko jeden z wielu, zleceniodawca Foxconn. Niemal w tych samych halach montażowych wytwarza się podzespoły do urządzeń Della, Microsoftu, Panasonica, Motoroli, Samsunga, HP czy Amazona, choć to otoczka wokół produkcji igadżetów stwarza największe kontrowersje. W świadomości przepełnionych konsumpcjonizmem hipokrytów to przecież Apple jest odpowiedzialne za całe zło tego świata.

Sytuację podgrzewają również same media: historie o tym, że do produkcji ekranów do iPadów stosuje się groźne dla życia chemikalia, sprzedają się lepiej niż nowinki z życia celebrytów. Oburzeni aktywiści z całego świata biją na alarm, wysyłają petycje i pytania do Tima Cooka, a nie do Steve'a Ballmera, Michaela Della czy Larry'ego Page'a. Gigant z Cupertino, który jest warty więcej niż Microsoft i Google razem wzięte, przyjmuje ciosy, stając się jednocześnie ambasadorem wszystkich molochów korzystających z usług tego typu firm (Foxconn, Quanta, Wistron).

iPhone ważniejszy niż człowiek

Foxconn to nazwa handlowa tajwańskiej firmy Hon Hai Precision Industry Co., która wytwarza elektronikę i podzespoły do sprzedawanych na całym świecie marek. W ich fabrykach zatrudniane są setki tysięcy pracowników, jednak ze względu na liczne wypadki i prawdziwy wyzysk siły roboczej, polityka firmy jest stale krytykowana. Na przestrzeni ostatnich lat można było zaobserwować incydenty, które utwierdzają w przekonaniu, że hale Foxconn w Shenzhen i Chengdu nie są wymarzonymi miejscami do pracy.

Pierwsze doniesienia o nieludzkim traktowaniu pracowników zaczęły spływać do mediów w 2006 roku. Wyszło na jaw, że firma zmusza podwładnych do dodatkowych 80 godzin pracy miesięcznie, a wszelkie dni wolne są niemile widziane. Jeszcze więcej kontrowersji wzbudziły informacje, że Foxconn zatrudnia głównie kobiety, które na dodatek pracują po 15 godzin dziennie. Argumentacja władz przedsiębiorstwa dotycząca takiej dysproporcji okazała się szokująca, oto bowiem płeć piękna jest "bardziej szczera i mniej skłonna do narzekań". Władze Chińskiej Republiki Ludowej, która wciąż nie uznają niepodległości Tajwanu, postarały się, by sprawa ucichła, a dalsze informacje o realiach pracy w fabrykach nie były rozpowszechniane.

Kolejne przebudzenie opinii publicznej nastąpiło w lipcu 2009 roku, kiedy to Sun Danyong, jeden z pracowników Foxconn, popełnił samobójstwo. Był on podobno odpowiedzialny za dostarczenie 16 prototypowych iPhone'ów 4 do siedziby Apple, ale zgubił jeden egzemplarz. Po poinformowaniu o tym przełożonych, wywarto na nim tak dużą presję, że ostatecznie odebrał sobie życie. Po tym dramacie na scenę musieli wkroczyć przedstawiciele Apple. Przeprowadzono śledztwo, które skończyło się na wydaniu kilku komunikatów i oficjalną obietnicą wpłynięcia na tajwańskiego partnera o poprawę losów pracowników. Niewiele to jednak dało. Kierownictwo Foxconn zabroniło swoim podwładnym popełniać samobójstwo...

Wszyscy pracownicy fabryk Foxconn zostali zmuszeni do podpisania specjalnych aneksów umów, w których gwarantują, że nie targną się na swoje życie. W przeciwnym razie, rodzina potencjalnego samobójcy dostanie minimalne odszkodowanie, które nie wystarczy nawet na podstawowe potrzeby i ostatecznie doprowadzi do życia w nędzy, a nawet śmierci. W halach fabrycznych zastosowano także dodatkowe zabezpieczenia - specjalne siatki wyłapujące samobójców skaczących z okien, a także sprowadzono mnichów, którzy mieli wypędzać złe duchy.

Chińszczyzna z jabłkami

Surowa dyscyplina, która panuje w fabrykach partnerskich firm Apple to, o ironio, w dużej mierze zasługa amerykańskiego giganta. Przestrzegane muszą być tak podstawowe zasady, jak poufność i tajemnica handlowa, a pracownikom nie wolno ze sobą rozmawiać, ani interesować się nadmiernie wytwarzanymi produktami. Wszystko po to, by żadna tajemnica imperium stworzonego przez Steve Jobsa nie trafiła w niepowołane ręce.

Wyjątkowo gęstą atmosferą wokół fabryk Foxconn spowodowała, że sprawą zainteresowały się liczne międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka. Okazało się, że tajwańscy partnerzy Apple regularnie łamią kilkanaście przepisów dotyczących warunków pracy. Pracownicy są przerzucani z jednej zmiany na drugą bez chwili odpoczynku, a w salach sypialnych położonych na terenie hal montażowych śpi razem nawet 30 osób. O jakimkolwiek komforcie nie może być mowy, zwłaszcza że pobudka następuje o godzinie 6:45, a montaż urządzeń startuje godzinę później.

W trakcie pracy niedozwolone są rozmowy z innymi pracownikami, posiadanie telefonu komórkowego, narzekanie, a nawet siedzenie. W przypadku popełnienia jakiegoś błędu, pracownik musi opisać go w raporcie, a w obliczu poważniejszych naruszeń, niezbędne jest publiczne odczytanie specjalnego pisma, wyrażenie skruchy i obietnica poprawy. Tak do godziny 20:00, oczywiście w przypadku braku nadgodzin, od których i tak nie sposób uciec. Standardowa miesięczna płaca pracownika Foxconnu wynosi niecałe 200 dolarów.

Foxconn zapewnia, że z ich strony wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nikt nie jest zmuszany do pracy, a podwładni sami proszą o nadgodziny. Co do odnotowanych prób samobójczych kilku pracowników to rzekomo były one spowodowane prywatnymi problemami, a nie presją ze strony przełożonych. Chińska machina propagandy wciąż działa doskonale.

Świat otwiera oczy

Tim Cook musiał zareagować. Nagromadzenie kontrowersji i negatywnych emocji wokół fabryk Foxconn spowodowało, że Apple poprosiła o zewnętrzny audyt, który przeprowadza międzynarodowa organizacja Fair Labor Association (FLA). Inspektorzy zbadają fabryki Foxconna w Shenzhen i Chengdu pod kątem potencjalnego naruszenia praw człowieka oraz niewolniczej pracy, do której są oni rzekomo zmuszani.

- Wierzymy, że wszyscy mają prawo do bezpiecznego i uczciwego środowiska pracy, dlatego poprosiliśmy FLA o niezależną ocenę wydajności naszych największych dostawców. Kontrole są obecnie w toku i mamy nadzieję, że wszelkie odstępstwa od normy zostaną niezwłocznie zidentyfikowane przez FLA - zapowiedział Tim Cook.

Warto trzymać go za słowo i wierzyć, że nadchodząca wielkimi krokami premiera iPada 3 nie będzie okupiona krwią niewolniczo wykorzystywanych Azjatów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Apple | niewolnictwo | iPad | Foxconn Manufacturing Group | Tim Cook | Shenzhen | iPhone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy