Black Hornet Nano - kieszonkowy dron wielkości owada
Już niebawem amerykańscy żołnierze dostaną do dyspozycji niezwykłe małe drony.
Choć rozmiary komara są na razie dla maszyn tego typu nieosiągalne, to w laboratoriach wojskowego centrum badawczego Natick trwają prace nad urządzeniem o nazwie CP-ISR (Cargo Pocket – Intelligence Surveillance Reconnaissance). Będzie to – przynajmniej na początku - wersja rozwojowa brytyjskiego drona Black Hornet Nano, który w 2012 roku trafił do żołnierzy walczących w Afganistanie. Black Hornet Nano ma zaledwie 10 centymetrów długości i waży tylko 16 gramów.
Choć wygląda jak zabawka, sprawdza się w warunkach pola walki. Cały zestaw, wraz z urządzeniem sterującym i pojemnikiem może być bez problemu przenoszony przez jedną osobę, a przed rokiem brytyjska armia miała na stanie około 320 takich maszyn. Mimo miniaturowych rozmiarów pod względem możliwości dorównuje znacznie większym bezzałogowom – choć osiąga niewielki pułap około 30 metrów, to może działać w odległości nawet kilometra od operatora, a długotrwałość lotu sięga 20-30 minut!
Na pokładzie drona znajdują się trzy miniaturowe kamery, moduł łączności oraz GPS. Urządzenie jest w stanie zapewnić transmisję obrazu w czasie rzeczywistym, będąc przy tym - ze względu na swoje rozmiary i zastosowanie cichego napędu – bardzo trudnym do wykrycia i zniszczenia.
W ramach programu CP-ISR do żołnierzy trafią początkowo udoskonalone wersje drona Black Hornet, jednak docelowo będzie to – prawdopodobnie – zupełnie nowa, opracowana od podstaw maszyna. Modernizacja ma zwiększyć możliwości działania drona w warunkach niewielkiej widoczności oraz w nocy, jak również umożliwić mu działanie w zamkniętych pomieszczeniach. Celem tego interesującego projektu jest stworzenie urządzenia, które zapewni żołnierzom możliwość bezpiecznego sprawdzenia, co kryje się np. za załomem muru, jakąś przeszkodą czy w następnym pomieszczeniu.
Warto przy tym zastanowić się, do czego będą zdolne takie drony w niedalekiej przyszłości. Na razie tylko latają i transmitują obraz, ale pozostaje zapewne kwestią czasu, aż ktoś wymyśli dla nich również inne zastosowania. Lokalne zakłócanie łączności? Misje kamikadze z niewielkim ładunkiem wybuchowym na pokładzie? Rozpylanie różnych substancji albo odwracanie uwagi za pomocą ładunków hukowych? Miniaturowe rozmiary i znikomy udźwig będą zapewne wymagały od konstruktorów rozwiązania wielu problemów związanych z miniaturyzacją, ale gdy już uda się to osiągnąć, filmowa fikcja stanie się niepokojąco bliska rzeczywistości.
Łukasz Michalik