Duńczycy w kosmosie

Grupa duńskich konstruktorów zamierza wystrzelić człowieka w kosmos. Jeśli operacja zakończy się sukcesem - Dania będzie czwartym krajem w historii, któremu udało się umieścić człowieka na orbicie.

Duńczycy chcą wysłać człowieka w kosmos bez pomocy rządu. Prywatnymi środkami
Duńczycy chcą wysłać człowieka w kosmos bez pomocy rządu. Prywatnymi środkamiGadżetomania.pl

Za projekt odpowiadają znani nam już Kristian von Bengtson i Peter Madsen, którzy na bieżąco dzielą się zdjęciami dokumentującymi postępy prac na forum SomethingAwful.

Próbny lot ich najnowszego działa ma się odbyć już 31 sierpnia. Tym razem na pokładzie rakiety nie znajdzie się żywa ludzka istota, lecz testowy manekin. Jeżeli lalka wróci z podróży w jednym kawałku i nieusmażona, to w ciągu kilku najbliższych lat jej śladami podąży żywy ochotnik.

Rakieta o nazwie HEAT1X-TYCHO BRAHE wzniesie się na wysokość 150 000 metrów. Podczas lotu jej pasażer będzie musiał pozostawać w pozycji pionowej, mogąc jednak poruszać rękami. Pozwoli mu to na w miarę swobodne operowanie kamerą oraz sterowanie najważniejszymi funkcjami rakiety. "Pilot" będzie miał również dostęp do zapasowej maski tlenowej i torby na wymiociny. Duńska konstrukcja została również wyposażona w spadochron, który ma zapewnić jej możliwie bezpieczny i powolny powrót.

Po zakończonym locie rakieta ma wpaść do morza. Grupa ratunkowa będzie mogła określić jej dokładną lokalizację dzięki wbudowanemu nadajnikowi GPS.

Jeżeli test zakończy się sukcesem, a zapaleńcom z Kopenhagi uda się w końcu wysłać w kosmos żywego człowieka, to Dania stanie się czwartym krajem (po ZSRR, USA i Chinach), który będzie mógł poszczycić się załogowym lotem kosmicznym. Będzie to również pierwsze państwo, którego rząd nie dotował tego przedsięwzięcia. W przypadku Copenhagen Suborbitals wszystkie środki przeznaczone na realizację kosmicznego projektu pochodzą z datków i od prywatnych sponsorów.

Już poprzednie próby rakiet konstruowanych przez Duńczyków mogły budzić pewien niepokój. W przypadku tak dużych obiektów, błędy w obliczeniach wiążą się z bardzo poważnym ryzykiem. Na szczęście samo dopłynięcie do miejsca startu rakiety (gdzieś na Morzu Bałtyckim) ma zająć 36 godzin.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas