Obsłużymy komputer wzrokiem. Rewolucja czy głupota?

​W grach FPP jesteśmy oczami głównego bohatera. Dzięki temu łatwiej wskoczyć w jego buty i wczuć się w sytuację. Na pewno nieraz zastanawialiście się, jak grałoby się, gdybyśmy wzrokiem też... sterowali. Za pomocą Tobii EyeX Controller będzie to możliwe. Urządzenie trafi do sprzedaży w marcu i będzie kosztować 195 dol. Niemało, ale z drugiej strony to nie tylko oryginalny gadżet, ale przede wszystkim precyzyjny kontroler.

Sprzęt sprawdza się nie tylko w grach, ale też w zwykłych programach czy aplikacjach. Sterowanie wzrokiem jest łatwe, bo... naturalne. I tak nasze oczy "latają" po ekranie, śledząc kursor - a dzięki Tobii EyeX Controller to właśnie one się nim stają. 

Przeglądając internet, wyobraziłem sobie, że steruję wzrokiem. I wiecie co? To naprawdę ma sens! Owszem, do pełni szczęścia brakuje tylko tego, by komputer czytał nam w myślach i od razu wiedział, że chcemy coś nacisnąć albo zmienić stronę, ale za parę lat pewnie stanie się to faktem. Na razie musimy zadowolić się specjalnym dotykowym panelem, jednak i bez tego sterowanie wzrokiem kusi. Dlaczego?

Na chłopski rozum: bo jest wygodne. Siadamy w fotelu i po prostu patrzymy. Owszem, dziennikarz w pracy tego nie wykorzysta, ale grafik już prędzej. Sprzęt można więc potraktować nie tylko jako rozrywkowy gadżet, ale też jako przydatne narzędzie, sprawdzające się na przykład w Photoshopie.

Reklama

Tym bardziej że twórcy obiecują olbrzymią precyzję. Na podstawie filmiku trudno to ocenić, ale możemy założyć, że jest dobrze. Najważniejszy warunek jest więc spełniony. A na dodatek Tobii EyeX Controller ma mnóstwo ciekawych funkcji. Nie dopuści do komputera obcych, zatrzyma filmik, jeśli oderwiemy wzrok - fajna sprawa. 

A przede wszystkim działa w grach. Wreszcie będę mógł poczuć, że wzrok głównego bohatera to... mój wzrok. Oczywiste jest, że przyda się to w pierwszoosobowych strzelaniach, ale autorzy zapewniają, że urządzenie poradzi sobie też ze strategiami czy np. wyścigami.

Ale i w tytułach TPP będzie przydatne. Już wyobraziłem sobie gry, w których mamy olbrzymią moc i ciskamy przedmiotami po mapie. Gdy będzie się to robiło wzrokiem, będzie jeszcze przyjemniej. Wiedzą o tym twórcy Son of Nor. Zobaczcie sami: 

Prawda, że takie supermoce bawią bardziej, gdy mamy wrażenie, że jesteśmy ich "właścicielami". W końcu za to wielu pokochało Kinecta: można poczuć się jak ktoś o niezwykłych zdolnościach.

Wydaje mi się jednak, że twórcy Tobii EyeX Controller mają jeden bardzo duży problem: spóźnili się. Na rynek niedługo trafi Oculus Rift. Jego największą zaletą jest to, że mamy wrażenie, że naprawdę jesteśmy w wirtualnym świecie. OK, sterujemy standardowymi kontrolerami, ale czy ktoś będzie o tym pamiętał np. jadąc kolejką, jak w BioShock: Infinite? Nie sądzę.

Gdybym miał kupować Tobii EyeX Controller tylko dla gier, to... raczej bym tego nie zrobił. Postawiłbym na Oculus Rift. Sterowanie wzrokiem kusi, ale tylko przy przeglądaniu sieci czy w pracy z prostymi aplikacjami. Nie da się jednak ukryć, że prawie 200 dol. za możliwość wygodnego korzystania z sieci to dużo.

Na razie klawiatury i myszki mogą spać spokojnie, ale nie zdziwiłbym się, gdyby za kilka lat każdy monitor czy telewizor miał tego typu czujniki. A wtedy - no cóż, pozycja gryzoni będzie zagrożona.

Adam Bednarek

gadżetomania.pl

Gadżetomania.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy