Drony w walce z terroryzmem - mnóstwo przypadkowych zabósjtw
Dziennikarz odpowiedzialny za opublikowanie rewelacji upublicznionych przez Edwarda Snowdena kolejny raz szokuje doniesieniami. Tym razem są to taje dokumenty opisujące działania amerykańskich dronów w walce z terroryzmem.
W artykule “The Drone Papers" upubliczniono dane podsumowujące działania z wykorzystaniem dronów. Okazuje się, że bezzałogowa walka z terroryzmem jest chaotyczna i bardzo kontrowersyjna. Szokujący jest fakt, iż 90 proc. osób zabitych w wyniku ataków bezzałogowców w latach 2012-2013 nie było celami tychże ataków.
Dowiadujemy się również, że znaczna odległość dzieląca bazy lotnicze od Somalii czy Jemenu sprawia, że maszyny znajdujące się nad terytorium takiego kraju nie są już w stanie utrzymywać się w powietrzu przez dłuższy czas i prowadzić obserwacji. Z tego powodu wykorzystywane są przeważnie do likwidacji celów.
W artykule napisane jest, że po dokonanym ataku lub zabójstwie powinno się przechwycić rzeczy osobiste celu - komputer, telefon, dokumenty, wszystko co może zawierać cenne informacje. Powinno się również przechwytywać podejrzanych w celu przesłuchania. Nie ma to jednak przełożenia na rzeczywistość, ponieważ 75 proc. nalotów polegało wyłącznie na likwidacji celu i niczym więcej. Takie działania mają jednak zupełnie odwrotny skutek - nie przynoszą niczego dobrego. W obu wspomnianych krajach nie można również polegać na tamtejszych służbach, ponieważ są one niewiarygodne - czytamy na łamach serwisu PopSci.