NASA zapłaci Rosji 490 mln dol.
NASA musi podpisać nowy kontrakt z rosyjską agencją kosmiczną Roskosmos na wykonywanie lotów załogowych na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) – donosi serwis Engadget.
NASA musi tym samym zapłacić Rosji 490 mln dol., o czym oficjalnie poinformował administrator agencji Charles Bolden. Przestrzegł jednocześnie Kongres, aby ten nie próbował ograniczać finansowania programu Lotów Komercyjnych, ponieważ skutki takiej decyzji mogą okazać się katastrofalne.
Chodzi o finansowanie badań nad statkami załogowymi, ale prowadzonymi przez firmy sektora prywatnego. NASA pokłada w nich ogromne nadzieje, ponieważ pozwolą uniezależnić się od Rosji oraz obniżą koszty lotów na ISS. W najbardziej zaawansowanym stadium prac nad takimi pojazdami znajdują się Boeing oraz SpaceX. Ten drugi już wykonuje misje transportowe i powoli kończy prace nad załogowym wariantem swojej kapsuły Dragon.
Uzależnienie od Rosji nie sprowadza się wyłącznie do lotów załogowych. Rakiety kosmiczne wynoszące w przestrzeń satelity szpiegowskie i wojskowe wciąż korzystają z rosyjskich silników RD-180. Innymi słowy - bezpieczeństwo narodowe USA jest w pewnym sensie zależne od ich największego rywala. Nic dziwnego, że Amerykanie chcą to zmienić. Powodem są również nie najlepsze relacje pomiędzy oboma krajami, działania aneksyjne Rosji i jej złe stosunki z NATO.
Prace nad własnym silnikiem rakietowym idą jak krew z nosa i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek miało się zmienić. Urzędnicy przewidują, że jednostka nie będzie gotowa przed 2020 rokiem. Również tutaj nieoceniona może okazać się pomoc graczy prywatnych, w tym wspomnianego SpaceX oraz Blue Origin i Aerojet Rocketdyne.
Sytuacja jest jednak skomplikowana i budzi wiele kontrowersji. Jedna strona domaga się bowiem zaprzestania prac nad drogim programem realizowanym przez rząd i porozumienia z firmami sektora prywatnego. Druga krytykuje to rozwiązanie twierdząc, że prace nad rozwojem nowych rakiet zaszły już za daleko i nie można z nich zrezygnować.