Wirus Zika lekarstwem na raka mózgu?
Zika to niebezpieczny wirus, który może powodować poważne deformacje u nienarodzonych dzieci. Okazuje się jednak, że można go wykorzystać do zabijania agresywnych komórek raka mózgu.
Wykorzystanie wirusa Zika do leczenia nowotworów jest na razie na wczesnym etapie, ale niewykluczone, że znajdzie szersze zastosowanie. Jak dotąd przeprowadzono tylko badania na ludzkich komórkach przeszczepionych myszom, więc do testów klinicznych droga daleka.
Wirus Zika jest przenoszony przez komary - na pierwszych stronach gazet znalazł się w 2015 i 2016 r. z powodu epidemii w obu Amerykach. Wirus uderza w komórki zwane nerwowymi komórkami macierzystymi (NSC), które występują w dużych ilościach u dzieci. Dorośli nie mają wielu tych komórek, więc wirus nie jest dla nich niebezpieczny - kończy się na objawach grypopodobnych - gorączce, bólu głowy i wysypce. Wirus jest niebezpieczny w przypadku nienarodzonych dzieci, u których mózg dopiero się kształtuje. Może to prowadzić do mikroencefalii, co objawia się małą głową i powikłaniami neurologicznymi, takimi jak napady padaczkowe.
Naukowcy postanowili wykorzystać wirusa do pokonania innej, niezwykle niebezpiecznej choroby. Udało im się wykorzystać Zikę do zabicia ludzkich komórek glejaka przeszczepionych myszom. Glejak jest najczęstszą postacią złośliwego guza mózgu - jest także wyjątkowo trudny w leczeniu. Śmierć często następuje w ciągu 2 lat od początkowej diagnozy.
Zdolność glejaka do powrotu po usunięciu jest powiązana z komórkami macierzystymi glejaka (GSC), które często ukrywają się w mózgu.
- Podczas epidemii Zika dowiedzieliśmy się, że wirus preferencyjnie infekuje nerwowe komórki macierzyste u płodu. Wywnioskowaliśmy, że być może wirus Zika potrafi także zainfekować komórki macierzyste glejaka - powiedział Pei-Yong Shi, współautor badań.
Uczeni już wcześniej wykazali, że Zika może zabijać GSC zarówno komórki hodowane w warunkach laboratoryjnych, jak i in vivo. Teraz naukowcy poszli krok dalej, tworząc słabszą wersję wirusa nazwaną ZIKV-LAV. Po wstrzyknięciu myszom o obniżonej odporności nie wywołano żadnych negatywnych skutków ubocznych.
Terapia okazała się niezwykle skuteczna, ale wymaga dopracowania i przetestowania pod kątem bezpieczeństwa, zanim będzie można rozpocząć testy na ludziach.