Anonimowi wypowiadają wojnę Korei Północnej

Hakerzy występujący pod szyldem Anonymous wielokrotnie walczyli (i wygrywali) w słusznej sprawie - przeciw pedofilom, nieetycznie działającym bankom, a nawet meksykańskim kartelom narkotykowym. Teraz jednak wybrali sobie wroga zupełnie innego kalibru - to Korea Północna, a właściwie to panujący tam komunistyczny reżim Kim Dzong Una.

Hakerzy występujący pod szyldem Anonymous wielokrotnie walczyli (i wygrywali) w słusznej sprawie - przeciw pedofilom, nieetycznie działającym bankom, a nawet meksykańskim kartelom narkotykowym. Teraz jednak wybrali sobie wroga zupełnie innego kalibru - to Korea Północna, a właściwie to panujący tam komunistyczny reżim Kim Dzong Una.

Hakerzy występujący pod szyldem Anonymous wielokrotnie walczyli (i wygrywali) w słusznej sprawie - przeciw pedofilom, nieetycznie działającym bankom, a nawet meksykańskim kartelom narkotykowym. Teraz jednak wybrali sobie wroga zupełnie innego kalibru - to Korea Północna, a właściwie to panujący tam komunistyczny reżim Kim Dzong Una.

Haktywiści w ramach operacji Free Korea domagają się aby Kim Dzong Un zrezygnował ze stanowiska i wprowadził w swoim kraju demokrację. Jednocześnie Korea Północna ma porzucić swoje atomowe ambicje i dać swoim obywatelom wolny dostęp do internetu.

Reklama

Anonimowi twierdzą, że mają dostęp do lokalnych intranetów, serwerów Web i pocztowych i nie zawahają się przed skasowaniem wszelkich danych, a także "skasowaniem dyktatury Kim Dzong Una".

Groźby nie są bezpodstawne - już teraz hakerzy przejęli kontrolę nad oficjalnymi kontami Twittera i Flickr Komunistycznej Partii KRLD, a są w trakcie zmieniania rządowych stron i ataku DDoS na stronę uriminzokkiri.com (to ulubiona nazwa koreańskiego reżimu, która dosłownie oznacza "nasz naród").

Z jednej strony akcja ta może być bardzo przydatna dla służb wywiadowczych reszty świata - hakerzy sprawdzą bowiem czy naprawdę Kim Dzong Un posiada własną cyber-armię, którą przechwala się tak jak swoimi rzekomo posiadanymi rakietami międzykontynentalnymi. Z drugiej strony w tak napiętej sytuacji jak obecnie może ona doprowadzić do tego, że w nerwach ktoś podejmie niewłaściwą decyzję i dojdzie do eskalacji konfliktu.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy