Wiadukt widmo stał od 12 lat. W końcu doczekał się dróg dojazdowych
12 lat temu podczas budowy Południowej Obwodnicy Warszawy wybudowano wiadukt, który przez długie lata stał bezużyteczny. Przez cały ten okres nie przejechał nim ani jeden samochód, bo i jak, kiedy nie prowadziły do niego żadne drogi? W końcu się to zmieniło. Po cichu i bez hucznego otwarcia.

Jadąc trasą S2, która jest Południową Obwodnicą Warszawy, pomiędzy dzielnicą Ursus a miastem Piastów przez lata mogliśmy nawet nie zdawać sobie sprawy, obok jakiej "perełki" budownictwa drogowego przejeżdżamy. Na mapach podpisany jest jako "wiadukt bez dojazdów", a przez niektórych nazywany wiaduktem widmo. Faktycznie, po wybudowanym w 2013 roku obiekcie od 11 lat nie przejechał żaden samochód, a kosztował 5 mln zł. W ubiegłym roku Stowarzyszenie Zielony i bezpieczny Ursus zorganizowało z mieszkańcami happening. Świętowano 10-lecie bezużyteczności wiaduktu, był nawet tort z tej okazji.

Po co zbudowali wiadukt, po którym nie można przejechać?
Głównym wiaduktem, znajdującym się nad linią kolejową biegnie trasa szybkiego ruchu S2 (a także S8 na tym fragmencie) po obu stronach ograniczona ekranami akustycznymi. Wybudowano także drugi, mniejszy wiadukt, który miał umożliwić lokalny przejazd pomiędzy Piastowem a Ursusem.
Wystarczy spojrzeć na mapę, aby uświadomić sobie, że przecinająca się kolej z drogą ekspresową sprawiają, że połączenia pomiędzy dzielnicą Warszawy a przyległym do stolicy miastem są dość ograniczone. Tym bardziej że przejazd pod torami na ul. Cierlickiej jest regularnie zalewany. Wiadukt jest w tym miejscu potrzebny. Problem w tym, że przez lata nikt nie wybudował do niego żadnej drogi. Bariery i ekrany na nieużywanym wiadukcie z czasem pokrywały kolejne warstwy graffiti, a mieszkańcy traktowali go jak lokalny absurd inwestycyjny.
Wiadukt widmo w Ursusie już z drogami dojazdowymi
Przełom nastąpił dopiero w listopadzie 2024 roku, kiedy zakończono budowę drogi dojazdowej od strony Ursusa. Za 4,9 mln zł firma Strabag wykonała nawierzchnię, chodniki, drogę rowerową, odwodnienie, oświetlenie LED, mur oporowy oraz zagospodarowanie zieleni. Równolegle ogłoszono przetarg na budowę dojazdu od strony Piastowa, gdzie inwestycja okazała się bardziej kosztowna ze względu na zawiłości własnościowe i formalne. Warszawska rada miejska musiała zwiększyć środki na ten cel aż do 11 mln zł, by wreszcie domknąć sprawę.
Łącznie koszt prac wyniósł około 14 mln zł. Latem 2025 roku ukończono odcinek w Piastowie, a 16 września 2025 roku wiadukt został po cichu oddany do użytku.
Otwarcie bez przecinania wstęgi
W dniu uruchomienia przejazdu nie było fanfar ani oficjalnych uroczystości. Nie było żadnego komunikatu na stronie Urzędu Miasta, ani wzmianki w miejskich mediach społecznościowych. Nikt nie chciał się pochwalić sukcesem po ponad dekadzie oczekiwania
- Ekipa właśnie zabiera betonowe blokady. Czyli zgodnie ze słowami Zarządu Dzielnicy otwarcie odbywa się bez przecinania wstęgi - poinformowało jedynie na Facebooku Stowarzyszenie Bezpieczny i Zielony Ursus.
Tak właśnie zakończyła się jedna z najbardziej kuriozalnych drogowych historii stolicy. Wiadukt, który przez lata widniał w internecie jako "bez dojazdów", wreszcie pełni swoją rolę i łączy dwa sąsiadujące ze sobą miasta. I teraz już nawet wpisując w Google Maps słynną nazwę, nie odszukacie tego obiektu. Została usunięta, co chyba nie powinno dziwić, bo mogłaby zmylić. Co prawda na widoku z satelity wciąż są stare zdjęcia, ale przy kolejnych aktualizacjach pojawią się aktualne, z nowymi drogami. Póki co, na mapach (także openstreetmap.org, z których korzystają niektóre nawigacje) widać już, że wiadukt jest przejezdny i to jest najważniejsze.