Apple zapłaci za śledzenie użytkowników

W kwietniu bieżącego roku wybuchł mały skandal, gdy dwójka programistów napisała aplikację odczytującą dane geolokalizacyjne automatycznie zapisywane przez iPhone w pamięci. Po ujawnieniu tych informacji w sieci rozpętała się mała burza dotycząca bezpieczeństwa i prywatności użytkowników urządzeń Apple. Teraz, po paru miesiącach, Apple musiało zapłacić pierwszą karę za zbieranie tych danych.

W kwietniu bieżącego roku wybuchł mały skandal, gdy dwójka programistów napisała aplikację odczytującą dane geolokalizacyjne automatycznie zapisywane przez iPhone w pamięci. Po ujawnieniu tych informacji w sieci rozpętała się mała burza dotycząca bezpieczeństwa i prywatności użytkowników urządzeń Apple. Teraz, po paru miesiącach, Apple musiało zapłacić pierwszą karę za zbieranie tych danych.

W kwietniu bieżącego roku wybuchł mały skandal, gdy dwójka programistów napisała aplikację odczytującą dane geolokalizacyjne automatycznie zapisywane przez iPhone w pamięci. Po ujawnieniu tych informacji w sieci rozpętała się mała burza dotycząca bezpieczeństwa i prywatności użytkowników urządzeń Apple. Teraz, po paru miesiącach, Apple musiało zapłacić pierwszą karę za zbieranie tych danych.

Pieniądze trafią do pochodzącego z Korei Południowej prawnika nazwiskiem Kim Hyung-suk. Tamtejszy sąd orzekł na jego korzyść i nakazał firmie z Cupertino zapłacić kwotę 1 miliona południowokoreańskich wonów, co jest równowartością około 950 dolarów amerykańskich. Jest to naprawdę niewielka kwota dla wartej 320 miliardów dolarów firmy. Jednak biorąc pod uwagę, że od debiutu iPhone w 2007 roku sprzedało się około 40 milionów sztuk tych urządzeń to straty mogą być dla Apple dużo większe - jeśli tylko inni użytkownicy tych telefonów postanowią dochodzić swoich praw przed sądem.

Reklama

W kwietniu bieżącego roku dwójka byłych pracowników Apple – Alasdair Allan i Pete Warden - odkryła, że od czasu pojawienia się systemu iOS 4, iPhone przez cały czas sprawdza nasze dokładne położenie i zapisuje je w ukrytym, lecz niezabezpieczonym pliku, do którego każdy może mieć dostęp. Jeśli jesteście ciekawi historii swoich podróży możecie to sprawdzić już teraz dzięki przygotowanej przez nich aplikacji, którą ściągniecie za darmo stąd.

Co ciekawe wszystko wskazuje na to, że telefon zapisuje lokację nie na podstawie danych z modułu GPS, lecz z triangulacji przez nadajniki GSM - takie dane są może mniej precyzyjne, lecz jesteśmy śledzeni nawet wtedy gdy wyłączymy GPSy w telefonach.

Mimo że, Allen i Warden sprawdzili też telefony innych producentów i nie byli w stanie wykryć niczego podobnego to po dokładniejszym zbadaniu okazuje się, że zarówno Android, jak i WP7 zapisuje informacje o naszej lokacji.

Odkrycie to jest bardzo niepokojące z kilku względów. Po pierwsze, że Apple w ogóle zbiera o swoich użytkownikach takie dane. Po drugie zaś - że trzyma je w niezabezpieczonym w żaden sposób pliku, do którego dostęp może mieć każdy - zazdrosna narzeczona, prywatny detektyw, czy też w końcu - policja.

Po dokładniejszej analizie danych zapisywanych przez iPhone w pliku consolidate.db okazało się, że telefon tak naprawdę nie zapisuje naszego każdego kroku, a jedynie naszą pierwszą wizytę w danej lokacji. Może to więc mieć związek z lepszym wykorzystaniem usług lokalizacyjnych takich jak Google Maps czy FourSquare. Takie dane pozwalają bowiem później łatwiej takiej aplikacji ustalić nasze położenie.

Opcji tej początkowo nie można było wyłączyć, jednak update iOSa 4.3.3 przyniósł tę możliwość, jednocześnie zmniejszając znacznie wielkość pliku z danymi o naszym położeniu - tak żeby zawierał on tylko kilka ostatnich lokacji.

Okazuje się, że pozostałe smartfonowe systemy operacyjne - Android i Windows Phone 7 - również zapisują takie dane. Jeśli chcecie wyciągnąć swojego loga z danymi o waszej lokacji z telefonu na Androidzie możecie skorzystać z tego programu.

Obecnie kancelaria prawnicza pana Kima szykuje pozew zbiorowy na terenie Stanów Zjednoczonych przeciw Apple. Również grupa amerykańskich użytkowników iPhone'ów i iPadów szykuje podobną akcję. Do tego niemieccy, francuscy i włoscy prawodawcy mają zamiar przyjrzeć się dokładniej całej sytuacji. Może się więc okazać, że 950 dolarów nie będzie jedynym kosztem jaki Apple poniesie w sprawie okrzykniętej przez media jako "locationgate".

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy