Brak LE = cięcia!

Kiedy Lech Poznań zajął piąte miejsce w niedawno zakończonym sezonie Ekstraklasy, było wiadomo, że w klubie może dojść do poważnych zmian. Proces przemian najwyraźniej już się rozpoczął, jako że na pierwszy odstrzał poszła jedna z najważniejszych postaci Kolejorza.

Kiedy Lech Poznań zajął piąte miejsce w niedawno zakończonym sezonie Ekstraklasy, było wiadomo, że w klubie może dojść do poważnych zmian. Proces przemian najwyraźniej już się rozpoczął, jako że na pierwszy odstrzał poszła jedna z najważniejszych postaci "Kolejorza".

Lech Poznań w ostatnich latach regularnie występował w europejskich pucharach, co przynosiło klubowi dodatkowy zastrzyk gotówki. W tym roku kampania walki o Ligę Europejską okazała się nieudana i natychmiast po zakończeniu ostatniego sezonu zaczęto mówić o masowych cięciach w klubie.

Brak możliwości występowania na arenach międzynarodowych zmusiło działaczy do znalezienia oszczędności wewnątrz zespołu. I tak jak kilku piłkarzy rzeczywiście musiało liczyć się z pożegnaniem z drużyną "Kolejorza", tak chyba nikt nie spodziewałby się zwolnienia jednej z obecnych ikon całego zespołu.

30 czerwca tego roku upływał czas obowiązywania kontraktu Bartosza Bosackiego z poznańskim klubem. Sam piłkarz już od dawna zgodził się na proponowane mu wcześniej warunki i wszystko wskazywało na to, że przedłużenie umowy będzie tylko formalnością. Działacze jednak postanowili poczekać ze swoją decyzją, by dokładnie dzisiaj zakomunikować zawodnikowi, że nie zamierzają dłużej zatrzymywać byłego reprezentanta Polski na ulicy Bułgarskiej.

Decyzja jest o tyle zaskakująca, że Bosacki od co najmniej kilku lat był głównym stoperem Lecha Poznań. Nie inaczej było w ostatnim sezonie, gdzie w samych rozgrywkach Ekstraklasy defensor pojawił się na boisku 22 razy, z czego w 20 z tych spotkań rozpoczynał mecz od pierwszego gwizdka.

Działacze najwyraźniej stwierdzili jednak, że obrona wymaga małej restrukturyzacji, więc pozbyli się tego, który miał jedną z najwyższych tygodniówek w drużynie. Jak łatwo się domyślić, całość nie miała zbyt przyjemnego przebiegu.

Tym samym wielki Lech potraktował Bosackiego równie nieciekawie, jak swego czasu inną żywą ikoną poznańskiego klubu - Piotra Reissa. Szkoda...

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas