Diamenty z zanieczyszczonego powietrza

Diamenty są ponoć najlepszymi przyjaciółmi kobiety, ale nie możemy zapominać, że są one także węglem (jedną z jego sześciu alotropowych form występujących w przyrodzie) - a tego ostatniego mamy w atmosferze aż za dużo. Uwagę zwrócili na to naukowcy z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona (w Waszyngtonie), którzy przetwarzają dwutlenek węgla z powietrza właśnie w drogocenne kamienie. Ale nie tylko.

Diamenty są ponoć najlepszymi przyjaciółmi kobiety, ale nie możemy zapominać, że są one także węglem (jedną z jego sześciu alotropowych form występujących w przyrodzie) - a tego ostatniego mamy w atmosferze aż za dużo. Uwagę zwrócili na to naukowcy z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona (w Waszyngtonie), którzy przetwarzają dwutlenek węgla z powietrza właśnie w drogocenne kamienie. Ale nie tylko.

Proces, którym pochwalili się oni ostatnio przez Amerykańskim Towarzystwem Chemicznym (ACS), zakłada użycie dwóch elektrod, które umieszczane są w roztworze węglanu i tlenku litu. Taka mikstura skutecznie przyciąga dwutlenek węgla z powietrza, a węgiel przyczepia się do jednej z elektrod.

Na razie w trakcie tego procesu udało się stworzyć węglowe nanorurki, które mogą się bardzo przydać w przemyśle, ale autorzy nowego wynalazku twierdzą, że powinno dać się w jego ramach stworzyć wszystko, co tylko można stworzyć z węgla, a więc także diamenty.

A jeśli prąd konieczny do zasilania całego urządzenia weźmiemy ze źródeł odnawialnych to nie tylko stworzymy jakiś potrzebny przedmiot, ale dodatkowo oczyścimy atmosferę z jednego z głównych gazów cieplarnianych.

Według wyliczeń inżynierów moglibyśmy z pomocą tego urządzenia przywrócić atmosferę do stanu sprzed rozpoczęcia ery przemysłowej w ciągu zaledwie 10 lat, ale do tego musielibyśmy używać go na łącznej powierzchni 940 tysięcy kilometrów kwadratowych.

Skala zatem musiałaby być olbrzymia. Ale nawet jeśli uda nam się zastosować je w nieco mniejszym wymiarze to być może w połączeniu z innymi metodami uda nam się nieco ulżyć naszemu klimatowi.

Źródło:

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas