Fukushima jeszcze groźniejsza

Tokyo Electric Power Company (TEPCO) - firma zarządzająca uszkodzoną podczas tsunami w 2011 roku elektrownią atomową Fukushima Daiichi po raz kolejny zweryfikowało wyniki badań wody, która w lipcu zeszłego roku przedostała się do gruntu, a zrewidowane wyniki są iście katastrofalne.

Tokyo Electric Power Company (TEPCO) - firma zarządzająca uszkodzoną podczas tsunami w 2011 roku elektrownią atomową Fukushima Daiichi po raz kolejny zweryfikowało wyniki badań wody, która w lipcu zeszłego roku przedostała się do gruntu, a zrewidowane wyniki są iście katastrofalne.

Tokyo Electric Power Company (TEPCO) - firma zarządzająca uszkodzoną podczas tsunami w 2011 roku elektrownią atomową Fukushima Daiichi po raz kolejny zweryfikowało wyniki badań wody, która w lipcu zeszłego roku przedostała się do gruntu, a zrewidowane wyniki są iście katastrofalne.

Początkowo TEPCO oznajmiło, że woda ta przekracza normy 30 tysięcy razy, a jej skażenie radioaktywne wynosi 900 tysięcy bekereli na litr (podczas gdy norma wynosi 30 Bq/l). Teraz okazało się jednak, że woda ta zawiera ponad 5 milionów bekereli na litr co oznacza, że na sekundę zachodzi tam właśnie 5 milionów reakcji rozpadu promieniotwórczego (w tym przypadku rozpad beta), a więc normy zostały przekroczone 150 tysięcy razy.

Reklama

A co gorsze problem niedokładności pomiaru dotyczy nie tylko wody badanej podczas wycieku w lipcu, lecz wszystkich pomiarów dokonanych przed wrześniem zeszłego roku.

Obecnie w okolicach uszkodzonej elektrowni w specjalnych zbiornikach znajduje się około 360 tysięcy ton skażonej wody, która używana jest do chłodzenia rdzenia aby ten nie eksplodował. Zbiorniki te jednak są nieszczelne i co chwilę dochodzi do wycieków do gruntu lub oceanu.

Do jednego z takich wycieków doszło w ostatni czwartek - do wód gruntowych przedostało się 600 litrów wody o skażeniu 2800 bekereli na litr.

Japonia liczy, że do uspokojenia sytuacji w niedziałającej elektrowni atomowej konieczne będzie wydanie pół miliarda dolarów. A trzeba działać błyskawicznie, bo do niebezpiecznych zdarzeń dochodzi tam co chwila.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy